poniedziałek, 10 marca 2014

Od Teaurine

 Coś na umilenie Wam czytania :''D


  Moja córka dość szybko rosła. Wiedziałam że ojcem nie jest Arthur, więc kto?Musiałam się dowiedzieć. Może to ten z ''wizji''? Miałam zaufanie tutaj do jednego jedynego faceta jakiego znałam. Miał na imię Boggs. Był jednym z najlepszych ochroniarzy, i zaufanym doradcą Arthura. Był także moim przyjacielem. Można było na nim polegać, wiedział o mnie wszystko, więc... także to, kto jest ojcem. Chciałam najpierw spytać się Arthura o tym, o czym powinnam wiedzieć. Boggs nie odstępował mnie na krok, ale cały czas śledził moje kolejne ''ruchy''. Tzn. chodził i sprawdzał czy nie wzbudzam jakiś podejrzeń o jakiegoś... kogoś w każdym razie na literę J. Usłyszałam jak rozmawiał z Arthurem. Coraz bardziej zaczęłam go dziwnie nienawidzić, ale ukrywałam to skoro miało to być ujawnienie tego że zaczynam coś podejrzewać. Musiałam stąd uciec, ale jak?
   Szłam właśnie do Arthura. Zaczynałam podejrzewać, że coś przede mną ukrywa. Ale to zostawiam na potem. Dzięki moim mocom jestem dość silna by stawić czoła takiemu Arthurowi, tak mi powiedział Boggs. Był moim przyjacielem, ale nie tylko. Obserwował moje treningi, wiedział że umiem kontrolować z łatwością umysł kogo tylko chcę, to było według niego wyjątkowe, nikt tak wiele mocy nie otrzymał. Uważa, że Arthur nie powinien o tym wiedzieć, więc zachowa to między mną a nim. Ulżyło mi, nikt oprócz nas nie wie o niebezpiecznej mocy która mogłaby wyniszczyć Arthura. Ta myśl zaczęła mnie drażnić, ale kusić. Przecież go kochałam... A może nie? Boggs coś ukrywał. Coś dużego, wielką tajemnicę. To było o mnie. Mówił że dowiem się niebawem, bo ma coś w zanadrzu. Muszę czekać. To już niedługo... Tak mi mówił, ale czy to prawda?
   Czułam dziwną tęsknotę w sercu. Do kogo? Co mnie tak ciągnęło? Tutaj było mi dobrze...pomijając tortury jakie zaczęły się od kiedy mała pojawiła się w moim życiu już od 3 miesięcy, ale wyglądała na dużo starszą. Miałam wrażenie że już to przeżywałam... Rodzicielstwo. Ale to niemożliwe, chyba że wielka dziura w pamięci to właśnie to rodzicielstwo, i wielka tajemnica jaką trzyma Boggs. Tęsknota którą czułam, była coraz silniejsza, serce coraz bardziej mnie kuło, przeszkadzało w normalnym funkcjonowaniu. Czyżby tajemnica jaką zna Boggs i Arthur jest związana z kimś, kto kiedyś był drogi mojemu sercu? Serce mówiło mi uciekaj, rozum to samo, ale jednak pojawiło się jedno ale. Jak uciec? Dlaczego miałabym uciekać? Jak dałabym sobie radę z moją małą córką bez grosza w kieszeni?
-O CO CHODZI ?!-Krzyknął Arthur.
-Chciałabym wreszcie dowiedzieć się kto jest ojcem mojej córki!!WIEM ŻE NIE TY!
-NIECH CIĘ TO NIE OBCHODZI!
-Odpowiedz na moje pytanie. -Zażądałam twardo.
-Powiedz jej wreszcie Arthur... Dowie się prędzej czy później... -Poparł mnie Boggs który cały czas był przy moim boku i próbował mnie wybronić.
-ZAMILCZ BOGGS!!!
   Boggs był jego doradcą, zaufanym przyjacielem, ale wiedziałam jedno. Udawał. Był po mojej stronie, coś ruszyło jego serce, a może rozum, by przemyśleć ''Tajemnicę'' i dlatego mnie tak uparcie bronił?  Boggs należał do umięśnionych, wysportowanych ludzi którzy oddawali się w pełni swojej pracy. Żył wojną, treningami, i obroną. Ale widać pojawiłam się ja, i coś nim ruszyło. W grę nie wchodzi zauroczenie, czy coś podobnego, nie. Większa stawka.
   Boggs uczył mnie wielu rzeczy od początku. Żeby się nie bać Arthura. Jest sprytny, ma władzę, ale pewne rzeczy go przerastają. Stałam się twardą babą, jak on na mnie mówił. Boggs był rozrywkowy, ale i odpowiedzialny za to co robi. Najpierw myślał, potem działał. Był dla mnie jak przyjaciel, a za razem ojciec którego w sumie... nigdy nie miałam. Był zajęty sprawami ze swoją kochanką, co rozjuszyło mnie w tym momencie jeszcze bardziej. Boggs nie bał się Arthura, dziwiłam się że dla niego pracuje. Robił to co mu kazał, ale nie zawsze słuchał jego poleceń. Dzięki temu zawsze wszelkie wojny w jakich uczestniczył, były wygrane na spokojnie.
   Boggs parsknął śmiechem.
-Wyjdź!!!
-Jako jej opiekun, muszę tu być. Uspokój się zanim znów ją skrzywdzisz.
-Skąd wiesz co jej robie?!
-Bo tylko do tego jesteś zdolny. Do kaleczenia ludzi. Ona już to widzi. Zaraz odkryje...
-SKOŃCZ GADAĆ GŁUPOTY!
Widziałam w oczach Arthura strach. Bał się o prawdę, ale co było tą prawdą? Tajemnicą? Boggs prowokował go, i wiedział o nim wszystko. Zaskoczona, jak mnie bronił, lekko się uśmiechnęłam. Stawałam się podobna do Boggsa. Spokojna i wytrwała. Niczego starałam się nie bać. Boggs był najlepszym co mi się trafiło tutaj. Wiedziałam że moja córeczka nie jest stąd, więc kto jest jej ojcem, do cholery?
-Żegnam Arthurze. -Powiedział zmęczony i wraz z nim wyszłam.
-Pierwszy raz widziałam że był tak zły, i przerażony czymś.
-Racja, rzadko widuje się go w takim stanie, ale umiem go wyprowadzić z równowagi.
-Dalej Cię nie wyrzucił z roboty po takich sytuacjach?
-Oczywiście że nie. Musze Cię bronić, wiem co z tobą robił.
-Widać to po rękach.
-Nie tylko mała. -Uśmiechnął się lekko.
-Fajnie widzieć że się śmiejesz.
-Zawsze tak jest kiedy jestem z Tobą. Widzisz, z każdym tutaj jest sztywno, tak tu jest. Ale ty coś w sobie masz. Niezwykła jesteś, nikt nie posiada takiej mocy jaką masz ty, tak wiele ich jest, a ty masz ich kilka.
-Masz rację, ale Arthur i tak znów zrobi mi krzywdę.
-Skorzystaj z mocy i unieruchom go. Widziałem co potrafisz robić. Niezła jesteś w tych klockach, więc wykorzystaj to na nim.
-Ale będzie gorzej.
-Wyczyść mu pamieć po tym co się stało.
-Dobry pomysł.
-Ach... Zapomniałem Ci coś powiedzieć.
-Tak?
-Widzisz... Opowiadałaś mi że masz wizje...
-Tak, nieustannie... Co chwila jakieś nowości...
-Nie przepaść tego.
-Dlaczego?
-Bo to jest twoja ''ciemna dziura'' w pamięci. To są brakujące kawałki. Każda część którą widzisz, powraca na swoje miejsce dzięki twojej córce.
-Skąd ty to wiesz?Co ma z tym związane moja córka?
-To ona jest kluczem do jej ojca, a twojego męża.
-Co...?! Mąż?! O czym ty ...
Migawka zdarzeń... ślub... I nic więcej. Idę w białej sukni, była tak cudowna...! Przystojny facet który mnie całuje... ludzie zaproszeni na całe zdarzenie... Serce zaczęło mi skakać jakby z radości. Czułam to w sobie. Ale czy to... Tajemnicza literka J.?
-Ma na imię... jakoś na J.?
-Tak. Dobrze ci idzie. Widzisz, coś co sobie przypomnisz, skojarzysz sobie, przypomina ci się. Jutro po ciebie jestem.
-Mam dość tych bali... Całego tego monotonnego życia...
-Ono się zmieni. Niedługo.
-Co to znaczy?!
-Uwierz mi, przekonasz się za moment.
-Ten moment to znaczy?Ile mam czekać?
-Jeśli kochasz, to wytrwasz. Jeśli on nadal cię kocha, to poczeka.
-Kto?!
-Twój mąż. Jestem pewny, że gdzieś tam w środku wierzy że wrócisz.
Pożegnaliśmy się. On odszedł, a ja poszłam do swojego pokoju. Nie miałam domu, nie mieszkałam nawet z Arthurem jak sobie od początku zaplanowałam. Teraz wszystko zaczęło się zgadzać. Zaczęło się układac w jedną całość... Więc... jednak mam duże szanse na odnalezienie tajemniczej literki J. i poznanie go? Moja córka pozna ojca o którego tak bardzo się wypytuje? O ile będzie mnie chciał. Ile już moja córka ma lat?5. Więc szybko rośnie, nie istnieje w życiu mojego ''męża'' od 2 lat. Nie wiem czemu, ale zaczęłam płakać. Dalej go kocham, czy to tylko łzy nieprawdziwe?
   Byłam pewna, że te łzy były szczere i tęskniły za dawnym nienzanym mi życiem. Za literką J... .
Usiadłam na fotelu biorąc małą na ręce. Była cudowna. Blond włoski, piękne duże oczy... Nigdy nie płakała, zawsze kiedy była głodna trzęsła łóżeczkiem popiskując cicho. Kiedy mnie nie było opiekowała się nią Annie, jedna z dziwnie wyglądających kobiet które chodzą na bale. Czemu dziwnie? Bo miały bladą skórę... siną... Jednak miały delikatny makijaż, więc nikt nic nie podejrzewał. Nawet Arthur z nimi rozmawiał, nie obchodził mnie już. Liczyła się tajemnicza literka J.


***


Moja córeczka obudziła mnie z delikatnym piskiem. Byłam na niego wyczulona, słyszałam najcichszy głosik mojej małej. Robiłam co tylko mogłam, by zapewnić jej ciepło i dobro matki. Wiedziałam że potrzebowała tego, była dla mnie skarbem. Czułam to kiedyś, znowu dziwne uczucie... Ale po chwili mała się rozpłakała, pierwszy raz nie mogłam jej uspokoić. Byłam spokojna, ale on a dalej płakała o co zaczęłam się okropnie martwić. Usłyszałam huk, tak głośny że mała zaczęła się drzeć. Wtuliła się we mnie po chwili i tylko próbowała powstrzymać łzy. Słyszałam krzyki, i trzask drzwi. Wpadł Boggs, cały zmachany i śpieszył się do czegoś.
-Mówiłem! Pakuj się!
-O co chodzi?
-Daj mi małą, a ty się pakuj! szybko!
-Co jest?!
Poszłam się pakować. Zajęło mi to kilka minut. Podeszłam do niego i spytałam.
-NO O CO CHODZI?!
Przekrzyczałam hałas który niósł się przez kilka korytarzy i pięter.
-Uciekamy. Arthur się nie dowie, ma za dużo na głowie.
-Teraz chcesz...
-CHCE CI POMÓC ODNALEŹĆ TWOJEGO MĘŻA I SYNA!
Migawka... Znów natłok informacji.

-Jeremy... 
Spojrzenie małego, i Joela. Kochałam go tak bardo, nie zamieniłabym ich na nic w świecie. Kochałam ich tak samo. Joel był przekonany że umrę, a jednak. Dzięki niemu przeżyłam i ja, i Jeremy. 
-Kocham Cię Joel... 

-Znów coś?!
Jechałam w samochodzie. Widać kiedy miałam wizje musiałam robić wszystko automatycznie, jak robot, jakbym była w transie i wykonywała polecenia jakie dostawałam.
-Gdzie Ivy?!
-Na tyłach. Śpi w foteliku.-Odpowiedziała mi szybko i spokojnie Fulvia.
-Och... To dobrze...
-Co widziałaś?
-Syna... Jeremy'ego... Joela... to mój mąż. Zgadza się?
-Tak! Dziewczyno, wreszcie coś pamiętasz!
-Co się stało w tamtym budynku?
-Zaatakowano nas przez grupę wampirów. Szpiegowali nas przez kilka dni. Jedna z nich chciała cię zabić, ale spokojnie. Wiedziałem że to się stanie, przygotowałem się na to od kiedy zobaczyłem jak jeden z nich wysysa życie z jednego z kelnerów budynku.
-Więc... Arthur...
-Nie zauważy że cię nie ma, jednak kiedy tak się stanie, to nie będzie podejrzewał mnie. Nie ma jak mnie namierzyć, wszystko w komputerach pokasowałem, ciebie także. Namiary na nas. Mam przyjaciółkę która nam pomoże. Umie znikać w danym momencie. Jedzie z nami właśnie teraz. Fulvia!-Krzyknął radośnie.
Nagle pojawiła się dziewczyna. Bordowe długie włosy uczesane i związane w kucyka, krótkie jeansowe spodenki i luźna biała bluzka. Na niej skórzana kurtka i czarne okulary. Różowe jak maliny policzki i czerwone usta. Głos miała twardy, opanowany.
-Pracuje dla Arthura, a raczej pracowała. Tak jak ja. Już nie.
-Wolność,wolność. Nareszcie odnajdziesz Joela co? No cóż, moge na niego zdobyć namiary, gdzie jest, ale na razie zatrzymamy się w pobliskim hotelu.
-Nie Fulvio. Musimy jechać dalej.
-No fakt. Och, jaka piękna maleńka córeczka!Cała mama, ale coś ma po Joelu...Oczy... nos... Gdzieś miałam jego zdjęcie, ale na Boga zapomniałam gdzie je schowałam...!
-O MATKO! Masz je?!
-Tak, ale nie wiem gdzie jest. Może w mojej torbie. -Pogrzebała w niej i znalazła jakieś zdjęcie, nowe.
-Skąd je masz?Znasz go?
-Nie, ale Arthur miał je u siebie, zwinęłam jego notes, cały czas czytam jego notatki teleportując się do jego biura kiedy go nie ma. Notatki mam w bagażniku. Wszystko jest spisane o sytuacji Joela.
-Po co to notował?
-By nie zapomnieć najważniejszych rzeczy, planów. Przeczytałam kilka. Potem ci je pokażę. Na jakim etapie jesteś? Chodzi mi o pamięć.
-Wiem że mam syna Jeremy'ego i męża Joela...
-OCH! Zapomniałam, że nazywa się już jakoś inaczej... OCH! Zapomniałam, na Boga... Nie ważne, ale cóż... Ach! Dalej... Ta dam! Znalazłam w notesie gdzie mieszka Joel, ale dwie ulice znajdują się w Maine...
-Maine!?
-Tak, ale to długa droga. Zajmie nam 3 tygodnie do Maine. Zatrzymaj się.
Mała się obudziła. Uśmiechnęła się, i spojrzała na mnie.
-Mami. Jeśte glodna.
-Zatrzymaj się Boggs. -Zażądałam.
-Pamiętaj, że mała ma więź z Joelem, dlatego masz wszystkie informacje, wizje. Joel o tobie myśli, mała kontaktuje się z nim i miewa sny w roli głównej z nim. Możliwe że go nawiedza w snach, wtedy z nim mogłaby rozmawiać. Może mu przekazać co się z Toba teraz dzieje. Pogadaj z małą.
Poszliśmy do pokoju hotelowego. Ja z małą a moi towarzysze na przeciwko mnie. Usiadłam z małą przy stoliku w restauracji i mała wcinała swoją małą porcję. Mało jadła.
-Kochanie..
-Tak mami.
-Czy widziałaś się z tatą przez sen?
-Śnił mi się, ale nie mogę z nim porozmawiać.
-Dlaczego?
-Zawze kiedy chcę coś powiedzieć on się budzi... znika...
-Będzie dobrze. Odnajdziemy go. Przekażesz mu, kiedy będzie to możliwe.... że chcemy go odnaleźć? I tyle. Prosze. Zależy na tym mamusi.
-Mi też
-Chcesz odnaleźć tatusia?
-Tak.
-Znajdziemy go. Obiecuje Ci to.
-Tęsknisz za nim?
-Nie pamiętam go...-Mam wrażenie, że za tym stoi Arthur.- Dodałam w myślach.
-Ale znajdziesz go?
-Dla ciebie zrobie wszystko kochanie. Masz jeszcze braciszka. Jest starszy.
-Super! -Ucieszyła się.
Musiałam znaleźć tego Joela. Nie spocznę, póki go nie znajdę. Arthur kiedy dowie się że uciekłam, będzie wiedział że odkryłam połowe prawdy. I wie także że jestem na tyle silna, by go zabić. Nie jest w stanie wniknąć do mojego umysłu ,zrobić tam cokolwiek. Bo zapanowałam nam mocą, dzięki której władam umysłem, dlatego też mój umysł jest zablokowany dla każdego. Nie ma możliwości by wejść do niego. Arthur dowiedział się, lub dowie się, że teraz mogę być dla niego zagrożeniem, bo jeśli dowiem się o prawdzie, to (jak mówi Boggs i Fulvia), rozniosę na kawałki Arthura. Ale O CO CHODZI?!
Dowiem się niebawem... 3 tygodnie do odnalezienia Joela. Muszę poświęcić czas i na małej, i na sobie, na tym bym w końcu przypomniała sobie wszystko. Fulvia powiedziała, że kiedy odkryję prawdę, nie może mnie tknąć, bo powie mu, że umie panować na umysłem innych. Wtedy będzie kombinował jak mnie zmusić do niego. Ale ja prędzej go uduszę. - Słowa Fulvi które wypowiedziała. Według niej takbym mówiła gdybym była dawną Teaurine, i tak będę mówić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz