wtorek, 25 marca 2014

Od Johanny

     




   Dziś była sobota, wolne od szkoły i nauki. Nie miałam z nią źle, tylko miałam problem z jednym przedmiotem... Nie zawracałam sobie na razie nim głowy. Na zewnątrz było nie za pięknie, ale wyszłam na dwór. Zostawiłam książki porozrzucane po pokoju... Jakby to wyjaśnić... Miałam noc załamania. Nie radziłam sobie z ''utratą'' rodziców na taką skalę. Ignorują mnie, jestem do nich przywiązana, od 2 roku życia jestem z nimi a mam 16 lat. Porozwalałam wszystkie rzeczy w pokoju, skuliłam się na podłodze opierając plecami o brzeg łóżka. To było okropne, jakbym skończyła największą miłość swojego życia, nie chcę się do nikogo przywiązywać, to boli. Nie wiedziałam, że aż tak zaboli utrata rodziców, i to w tak młodym wieku.
Rozpadało się. Mimo tego i tak szykowałam się do wyjścia.
-Gdzie idziesz?
Usłyszałam głos mamy. Od tak dawna się do mnie nie odzywała, i nagle teraz!
-Dopiero teraz się do mnie odzywasz...? Po tym jak mnie ignorujesz?!
-Jesteśmy wampirami... mamy takie cechy... nie  czujemy... ale jesteś dla mnie wszys...
-MAM DOŚĆ!Mam dość kłamstw, skończcie ten cyrk! Ja wychodze, przestańcie się mną interesować!-Kiedy miałam wyjść zatrzymał mnie zakłopotany głos mamy i jej słowa.
-Wyjeżdżam z tatą... Na...
-Nie obchodzi mnie na ile.
-Miesiąc. Idź już. -Warknęła. -Wyjeżdżamy po jutrze.
Wyszłam i doszłam do jakiejś kawiarni. Weszłam do łazienki, byłam cała mokra, nie przeszkadzało mi to. Spojrzałam w lustro, kiedy tak na siebie popatrzyłam, wybuchnęłam płaczem.

-No dobra... -Westchnęłam.-Popłakać można... Ale weź się w garść dziewczyno...-Mówię.
Samej do siebie można mówić, to mi nie pomaga, ale chociaż mogłam wyjść z łazienki i kupić w kawiarni butelkę wody za parę groszy. Padał deszcz, wyszłam i usiadłam na morką ławkę, odkręciłam zakrętkę i wzięłam łyka wody. Usłyszałam szczekanie, i podbiegł do mnie dość duży, przemoczony pies. Znałam go, na pewno!
-Trevel?Nie zamknęłam bramki, co?-Powiedziałam przecierając łzy.
Widać szedł moim śladem. Uwielbiał kąpiele, więc co mu szkodzi, poszedł za płaczącą wiecznie panią i wspiera ją jak może. To jest moja wierna psina.
-Kocham Cię.-Powiedziałam i pocałowałam go w mokry łeb.
Zaskomlał zadowolony i siedział bacznie przy mnie. Wyglądało to na pewno dziwne. Jedyna dziewczyna siedzi na mokrej ławce w ulewę, prawdopodobnie nadchodzi burza, i nie zamierza iść do domu, z psem u swojego boku. Każdy uciekał przed deszczem, a ja sobie pomyślałam - Nie jesteście z cukru, deszcz was nie zabije. Tylko sprowadzi na Ziemię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz