sobota, 15 marca 2014

Od Elanor

Minął miesiąc. Nie miałam przez ten kontakt z nikim. Peter... chyba mnie opuścił. Blea... zaginęła. Akkie.. jej stan się pogarszał. Mieszkałam wraz z Christianem. Po zaginięciu jego rodziców nie miał gdzie się podziać... a ja... byłam wrakiem człowieka. Mój narzeczony zniknął, przyjaciółka zaginęła a moja jedynaczka była śmiertelnie chora. W dodatku opiekowałam się synem Bleaberry. Biadak został sam. Pomagał mi jednak bardzo. Codziennie był ze mną u Akkie. Siedział ze mną kiedy ta miała chemioterapie.
Akkie... wypadły po leczeniu włosy. Teraz miała tylko peruki. Jednak Christian traktował ją tak samo. Czułam ze ich przyjaźń jest silna. Razem się wychowywali. Byli jak rodzeństwo cioteczne. Czasem miałam ochotę im powiedzieć prawdę. Ale byłam za słaba na to.
Mój czas się zbliżał.
Dziś odwiedziła mnie czarownica.
-Witaj Elanor. Zegar tyka.-powiedziała.
-Moja córka umiera... nie dotrzymałaś umowy.
-To naturalna choroba. Ja do tego się nie przyczyniłam.
-Daj mi proszę czasu... albo spraw że Akkie wyzdrowieje. Wiem że to potrafisz.
-No... nie wiem.
-Błagam.
Byłam wtedy w domu. Christian spał.
-Nic nie poradzę. A twój czas mija.
Znikła. Miałam ochotę krzyczeć lecz wiedziałam że to nic nie da. Musiałam się pogodzić z tym że moja córka umrze tak jak i ja... i że nie zobaczę przed tym ukochanego i przyjaciółki oraz że Christian zostanie bez opieki sam jak palec. Może Joel go przygarnie pod dach.
A właśnie. Od kilku dni myśli o Joelu nie dawały mi spokoju. Czułam że go jeszcze zobaczę. I bałam się tego. Tajemnica którą nosiłam w sercu.. nie pozwoliłaby mi spojrzeć mu prosto w oczy. Mogłam mu powiedzieć o tym jednak nie chciałam. Miał teraz swoje życie i rodzinę a ja musiałam ratować to co zostało z mojej rodziny.

***Oczami Akkie***

W szpitalu spędziłam już trochę czasu. Wcale mi to nie odpowiadało. Miałam już skończone 14 lat. Modliłam się o to bym mogła spędzić 15 zdrowa w domu z rodziną. Mama z Christianem odwiedzali mnie codziennie. Matka nie chciała mi powiedzieć co się stało z tatą. Mówiła tylko że musiał wyjechać ale ja czułam że to nie prawda. Przez chemioterapię wypadły mi włosy. Nosiłam peruki. Drażniło mnie to. Chciałam być zdrowa. 
Dziś także odwiedziła mnie mama z Christianem.
-Jak tam mała?-zapytał Christian siadając obok mnie.
-Nie za dobrze. Czuje się taka słaba. 
Do sali wszedł Doktor Wąs. 
-Panie doktorze i jak z moja córką?
-Mam złą informacje. Stan Akkie pogarsza się z dnia na dzień. Jeśli nie dokonamy przeszczepu umrze.-powiedział smutny. 
Z moich oczu popłynęły łzy. Mama mnie przytuliła a potem wyszła z lekarzem porozmawiać. 
Wiedziałam że umrę ale gdy usłyszałam to od lekarza.. dopiero wtedy to do mnie dotarło. Najgorsze było to że nie było nigdzie idealnego dawcy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz