sobota, 29 marca 2014

Od Christiana

  Siedziałem na starych schodach prowadzących do wejścia magazynu. Rozmyślałem. Teraz gdy nie było przy mnie wiecznie rozbawionego Jeremiego, albo upartej Johanny, poczułem się samotnie. Gdzie teraz jest Akkie? Co teraz robi? Nie powinienem był odchodzić. Powinienem walczyć z moją naturą i zostać z Akkie, nawet jeśli przyniosłoby to dla mnie fatalne skutki. Powiedzieć jej kim jestem i odejść dopiero wtedy, gdyby mnie o to poprosiła...
  Ale ja zrobiłem na przekór wszystkiego... Postanowiłem ją odnaleźć.
Nagle jakaś smuga przebiegła mi przed oczami w szczelinie między dwoma budynkami.
 Uświadomiłem sobie po chwili, że przede mną stoi mój wujek kneblując za ręce z tyłu... Jakąś... wampirzycę... Miała czarne włosy, czarne ubrania i kolczyk w wardze, który był widoczny gdy odsłaniała kły.
  Mimo tego wydała mi się jakaś... Dziwnie znajoma...
- Młody, zjeżdżaj, nie widzisz co się dzieje? - Warknął.
Posłusznie mu się odsunąłem. Jeszcze nigdy nie widziałem tak rozgniewanego wujka. Był silny, a jego oczy dziwnie czarne, nie niebieskie, zlewały się z źrenicami. Po chwili pierwszy raz w życiu zobaczyłem jego skrzydła... Wielkie, czarne, potężne skrzydła... Falowały lekko. Wujek zawsze mówił, że używał ich w razie konieczności... To widać była konieczność.
 Otwarłem im drzwi do kwatery. Budynek nie miał większych zabezpieczeń, ponieważ jednym, wielkim i potężnym zabezpieczeniem było rozstawione wokół kwatery pole siłowe. Każdy, zwykły człowiek, pijawka, wilkołak itd. mogli zobaczyć tylko ruiny starego domu.
 - Młody, rozłóż skrzydła, mogą ci się na coś przydać! - krzyknął Sebastian, kumpel wujka, targając drugą wampirzycę.
   Nie było to przyjemne i łatwe zadanie, ale skupiłem się i po chwili na moich plecach pojawiły się czarne skrzydła. Tylko takie bardziej zbliżone do popielu, a skrzydła wujka i Sebastiana oraz reszty załogi były czarne jak smoła.
  Gdy wszedłem do środka, nie poznałem otoczenia. Słowo daje. Skrzynki i stolik zniknęły. W sali było jakoś dziwnie mroczno. Na środku ustawione były krzesła, oparciami przystawione do siebie. Na każdym z nich skrępowana linami siedziała wampirzyca.
  Ze zdziwieniem stwierdziłem, że te metalowe linie się ruszały. Spojrzałem pytająco na twarze aniołów zgromadzonych z boku pomieszczenia i obserwujących uważnie wampirzyce. Było ich pełno. Zlecieli się ze wszystkich miast, czy jak? Stali na balkonach, pod nimi, w drzwiach, wkoło "placu".
- To są Christianie wężowe liny. Im bardziej ofiara się poruszy, tym mocniej będą ściskać. - odpowiedziała wysoka, czarnowłosa kobieta z mściwym i kpiącym uśmieszkiem patrząc na wampirzyce.
  Zerknąłem na Jeremiego. Stał obok skamieniałego i jakiegoś nienaturalnego wujka, żądnego mordu. Patrzył jakby... Przestraszony?! Na wampirzycę którą wprowadził wujek.
 Podążyłem za jego spojrzeniem. Ona zaś siedziała nieruchomo z otwartymi oczyma, cały czas wlepiając wzrok we mnie i w moje skrzydła.
   Coś mnie zabolało. Byłem tak blisko dowiedzenia się kim ona jest... Znałem ją, na pewno! Tylko skąd...?
Nagle jakiś kolega wujka i Sebastiana podszedł do niej i nachylił się z lekkim uśmieszkiem trzymając papierosa w ustach.
- No, no jaszczureczko. Myślałaś, że nam się wywiniesz? Chyba przeliczyłaś swoje możliwości.
 Po sali przeszedł pomruk śmiechu. Ojciec Jeremiego się nie odzywał. Patrzył z zadumą na nią.
- Jak masz na imię ślicznotko?
 Wampirzyca nie odpowiedziała, tylko splunęła na niego z goryczą.
Wściekły facet uderzył ją w policzek. Odwróciła głowę patrząc prosto na wujka. Na jego twarzy mieszały się dziwne emocje. Marszczył brwi spoglądając na nią.
- Samuel, nie bij jej. - Odpowiedział cicho wujek.
Cała sala zamarła. Chyba wujek musiał być tu kimś naprawdę ważnym po szefie, bo natychmiast go posłuchał. Samuel z lekkim uśmieszkiem odszedł i podszedł do niego. Nachylił się i szepnął, ale stałem dość blisko by usłyszeć.
- Co ty wyprawiasz Jo? Polujemy na tą bandę od paru tygodni. Daj mi się nad nią trochę poznęcać.
Po wahaniu wujek odpowiedział.
-  Zgoda... Jeśli wypytasz ją jak się nazywa i kim są jej rodzice.
Uśmiechnął się lekko, skinął głową i podszedł do niej. Szarpnął ją za ramię.
 Nie chciała wstać, a on wyciągnął po chwili z szerokim uśmiechem kołek.
Patrzyła prosto na niego z bardzo hardą miną.  To nie podziałało, więc podszedł do tej drugiej.
Twarz dziewczyny wyraźnie się napięła. Odwróciła z trudem głowę i pokazała kły.
- Kochana, nie boję się ciebie. Mogę ci pokazać, moją kolekcję kłów, zawieszoną nad szafką.
Wampirzyca zmrużyła oczy, a Samuel przysuwał kołek do serca tej drugiej. Kręciła się niespokojnie.
- Pójdziesz ślicznotko? - zapytał czarnowłosą.
Zmrużyła oczy i po chwili skinęła głową.
- Nie idź z nim! - syknęła druga, lecz Samuel uderzył ją w twarz. Szarpnął za wampirzycę i odeszli.
 Teraz do akcji wkroczył Sebastian z szefem. Zaczęli przesłuchiwać tę, która została.
- Jak masz na imię?
- Nie powiem. - szepnęła.
- Chcesz, żeby twoja przyjaciółka zginęła szybciej, niż przewiduje ustawa? - zażartował Sebastian z mściwym uśmieszkiem.
Po której chwili milczenia szepnęła.
- Sara...
- No dobrze Saro. Powiedz mi gdzie są twoi dwaj przyjaciele? - zapytał cicho szef.
Ja postanowiłem już tego nie słuchać. Niezauważalnie przemknąłem w stronę drzwi, którymi wszedł Samuel z wampirzycą.
  Gdy znalazłem odpowiednie drzwi, za których dobiegały głosy, zaczaiłem się i uchyliłem je lekko. Odwrócony tyłem Samuel, nic nie zauważył.
- Jak masz na imię? Gadaj!
- Czy... Czy ten czarnowłosy chłopak, który stał obok tego który mnie przyprowadził... to Christian? - zapytała ignorując go.
 Coś w moim sercu drgnęło. Skąd ona mnie do cholery zna? Czułem jakąś blokadę. Wiedziałem kim jest, ale nie mogłem sobie przypomnieć...!
- Taa.... A co? Zakochałaś się w aniele? To ci sensacja.
- A ten, który mnie przyprowadził? Kto to...?
- Oj ślicznotko, to ja cię przesłuchuję, nie ty mnie.
 Wysunęła wojowniczo podbródek i popatrzyła mu prosto w oczy.
Roześmiał się cicho.
- Powiem ci, przed tym jak się tobą zabawię - drgnęła, a on uśmiechnął się szeroko. - To Joel Evest. Zastępca szefa, jeden z najsilniejszych i najlepszych aniołów chodzących po ziemi. Jest dimidusem, czyli półkrwi aniołem, gdyś większość tu zgromadzonych - w tym ja - są quartariusami. Jedynie szef jest tripale - czyli w 3/4. Dlatego otacza go się nabożną czcią i nie pozwala wyruszać na walki.
  Dziewczyna przełknęła ślinę.
- Jak masz na imię?
Popatrzyła prosto na niego. W jej wyrazie było coś, co świadczyło o tym, że się poddała. A może... Jednak nie? Czekałem w  skupieniu, wiedząc, że to jedno słowo pozwoli mi odkryć nurtując się pytania.
  Nagle ktoś uderzył mnie w tył głowy. Wściekły odwróciłem się.
Stał przede mną jakiś wampir. Nie czekając długo rzuciłem się na niego.
  Na korytarz wybiegł Samuel. Zobaczyłem przez szparę na wpół rozebraną i drżącą od ciosów wampirzycę. Natychmiast się poderwała i korzystając z zamieszenia wybiegła na korytarz.
  Nagle  wpadł wujek z Sebastianem. Wujek widząc uciekającą wampirzycę, rzucił się w pogoń za nią. Byłem zaskoczony tym, jaki był szybki. Natychmiast zmniejszał dystans między nimi.
  Samuel i Seba pomógł mi skrępować wampira który rzucał się niespokojnie. To wydawało się strasznie dziwne i poplątane, a na dodatek nie poznałem imienia wampirzycy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz