sobota, 1 marca 2014

Od Teaurine

Dotarło do mnie po niespełna kilku godzinach co się stało. Byłam wściekła, nie chciałam rozmawiać z Joelem... Nikim. Czułam się okropnie! Urodziłam,a dziecko? Zabrali mi je! Moja złość rosła, kiedy zobaczyłam Joela po prostu wybuchnęłam.
-Co to ma być!?
Zerwał się z fotela.
-Nie udawaj że nie wiesz o co mi chodzi! Co do cholery nasze dziecko robi u Coin?! JAKIM PRAWEM NIE ZAPROTESTOWAŁEŚ!? POZWOLIŁEŚ JEJ NA TO!
-Teaurine! Spokojnie! Musiało tak być...!
-MUSIAŁO?! ŻARTY SOBIE KU*WA ROBISZ?! NASZ SYN MA BYĆ TUTAJ W DOMU, JUTRO! JEŚLI NIE TO ZOBACZYCIE NA CO MNIE DO CHOLERY STAĆ!
Podszedł powoli i próbował mnie objąć, by mnie uspokoić, ale ja go odepchnęłam.
-Nie wierze... W co ty go pakujesz? Kto jest jego matką?! Ja CZY ONA!? NO KTO?! ZROBISZ CO W TWOJEJ MOCY ŻEBY MAŁY BYŁ TUTAJ JUTRO! NIE OBCHODZI MNIE JAK TO ZROBISZ!
Wyszłam z salonu i weszłam do łazienki trzaskając drzwiami. Usiadłam na sedesie, zakryłam twarz dłońmi.Co ja mam robić? Nie mogłam się uspokoić...


Joel dostał się do łazienki. Nie wiem ile tam przesiedziałam, ale po głowie chodziły mi myśli i pytania... na które szukałam odpowiedzi. Próbowałam się uspokoić, ale z czasem wściekłość rosła. Nie zmienie zdania, jeśli mój synek nie będzie jutro w domu... Nie chcę myśleć, co mogłabym zrobić... Pewnie pojechałabym do Coin i zrobiła coś czego nie dałoby się odwrócić.
   Joel ukucnął przy mnie ale ja nawet na niego nie patrzyłam. Ciężko oddychałam, byłam coraz bardziej zła, to wszystko we mnie rosło. Miałam dość...
-Wróci... Obiecuję... Poczekaj kilka dni...
-Kilka dni? Oszalałeś... Nie pozwole Coin by opiekowała się moim dzieckiem bo to moja robota. Jaka by była ze mnie matka, gdybym pozwoliła Coin żeby ona się nim opiekowała...Gdybym pozwoliła jej na to...?
Przytulił mnie. Tym razem nie odepchnęłam go. Potrzebowałam tego, dopiero to do mnie dotarło. Nie chciałam wtedy krzyczeć, i Joel o tym wiedział. Czułam że mnie rozumie... Ale nie pozwolę by coś stało się mojemu dziecku. Nie mam zaufania do Coin, nigdy go nie miałam. Zawsze była tajemnicza, nigdy nie mówiła nam o tym kim jest. Czym jest... Postanowiłam że zignoruję słowa mojego synka, który pojawił się w moim śnie jako sześciolatek...
-Joel...
-Hm?-Powiedział łagodnie.
Był niesamowitym facetem. Był spokojny, nawet teraz, po tym jak zaczęłam wrzeszczeć na niego...
-Kiedy... grzebaliście mi w brzuchu...-To go trochę rozbawiło, ale zaraz potem spoważniał. - Pojawił się w nim nasz syn... Rozmawiałam z nim, miał wtedy sześć lat. Wyjaśnił mi dlaczego mogłam umrzeć... dlaczego tak szybko rośnie... Ale to nie istotne... Chodzi o to... że... Pojawił się nie tylko nasz syn, ale i facet którego nasz syn się boi. Rozmawiałam z nim... I może wyjaśnisz mi jedno... Dlaczego on chce dostać mnie?
Zamurowało go od pierwszego momentu. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nagle dostałam jakby wiadomość dostarczoną przez wiatr do mojego mózgu... umysłu...
''Uważaj na Jade... Uważaj na Jade...Unikaj wampira. '' 
Na początku, myślałam że sie przesłyszałam... ale potem dotarło do mnie, że to naprawdę się stało. Nie będę jej unikać, porozmawiam z nią. O co z tym chodzi. Co planuje Coin, bo zna ją jak nikt inny. Mimo tego że od czasu kiedy stała się wampirem, zaczęła walkę z Coin. Teraz, jest to dość ostra walka, mianowicie - nienawidzą się. Dowiem się o co chodzi, o co chodzi Coin. Joel się na razie nie dowie... Może dopiero po fakcie... Na razie czekałam na wyjaśnienie od mojego męża który dalej tulił mnie do siebie.

(Dokończ)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz