sobota, 29 marca 2014

Od Akkie

Złapali nas. Jak? gdy polowaliśmy. Bałam się nie o siebie tylko moich towarzyszy. Na szczęście Eryk i Oliver uciekli.
Wstrząsem dla mnie była informacja że tu był Christian. i nie stał po mojej stronie.. był moim wrogiem. W dodatku.. ich szef.. wydawał mi się znajomy. Kogoś mi przypominał.. tylko kogo?
-Jak masz na imię?-zapytał ten durny anioł.
Oni myśleli że im powiem? Po moim trupie. Nie wiem co musiało by się stać.
Wykrakałam bo w tym samym momencie zrobiło się zamieszanie. Po dłuższej chwili zobaczyłam.. Oliviera. Wprowadzili go skrępowanego do pokoju gdzie byłam.
Patrzyłam na niego zdezorientowana ale i wściekła. Czy miłość do mnie musiała go tu zagnać?! Ale sama zrobiłabym to samo.
-To twój kolega?-zapytał jeden z aniołów.
Byli tu wszyscy. Czyli.. Sara i Eryk byli bezpieczni.
-Zabijecie nas czy będziecie się tak droczyć?-warknęłam.
-No dobrze.. ale zaczniemy od twojego szanownego kolegi.
Podszedł do Oliviera z kołkiem i przyłożył mu do serca. Nie musiałam patrzeć żeby wiedzieć że werbena którą wymoczony jest kołek.. przy dotknięciu kołka ze skórą.. zaczęła ją ranić. Olivier jednak twardo patrzył się prosto we mnie.
Miałam mieszane uczucia. Wiedziałam że jest tu obok mnie Christian, Jeremy i ten.. znajomo nieznajomy facet. Ich szef.
-Czy może odpowiesz nam na pytania?
-Po moim trupie.
-No dobrze. To da się spełnić. Ale bedzie to trup twojego przyjaciela.
Zamachnął się i wbił Olivierowi kołek. Krzyknęłam. na szczęście zobaczyłam ze nie wbili mu go w serce tylko w brzuch. Ale to i tak było nie dobrze.
-Odpowiadaj albo zrobimy jeża z tego wampira.
-Podobno to my jesteśmy wysłannikami szatana w ty Boga. Tylko że my karmimy się istotami żywymi by przeżyć.. a wy zabijacie i wyczyniacie dużo gorsze krzywdy choć moglibyście bez tego przeżyć. Wiecie jaka jest różnica? My musimy a wy chcecie.
Powiedziałam to z odwagą i pewnością. Już nie wiem który ale zamachnął się i uderzył mnie w twarz.
-Nie bądź taka mądra.-wysyczał.
-A co prawda boli?-zapytałam.
Czułam że po wardze spływa mi krew.
-Jak masz na imię? Zapytam ostatni raz a jak nie odpowiesz zabije go.
-Jeana.
Olivier zmrużył oczy.
-Coś ci nie wierzę. Jak nazywają się twoi rodzice?
-Moi rodzice? A co oni maja do tego? Nie żyją już od dawna. Nie byli tacy jak ja. Byli normalnymi ludźmi.
-Pytam o imiona i nazwiska.
-Nie będę mieszała ich w to.-odparłam mrożąc oczy.
-Chcesz stracić przyjaciela?
Spojrzałam się na Oliviera. Nasze oczy się spotkały. Kochałam go. Miałam się z nim związać na zawsze. Mimo bólu uśmiechnął się do mnie. Werbena zatruwała jego organizm.
Długo nie odpowiadałam tylko patrzyłam się na Oliviera.
-Moje imię nie jest ważne. Nie ważne jakie bym wam podała.. wy nie macie pewności czy to prawda. Tak samo z imionami rodziców.
-Udajesz odważną?
Anioł chyba się wściekł. Wziął kołek i przebił serce Olivierowi. Usłyszałam jego jęk a po chwili zobaczyłam jak jego ciało opada na posadzkę.
Krzyknęłam. Zerwałam się i mimo węzłów które mnie raniły chciałam walczyć. Zemścić się za śmierć swojej miłości.
Skończyło się tak że zraniona w brzuch opadłam na kolana przy ukochanym. Oparłam twarz na jego klatce piersiowej.
-Olivier.. ukochany..-wyszeptałam.
Łzy spływały mi po policzkach. Straciłam ostatnia osobę bliska memu sercu. Bariera pękła. Poczułam.. ze odzyskałam człowieczeństwo.
-Jestem Akkie Winchester. Moi rodzice to Gemm i Peter Winchester. Zginęli rok temu w wypadku. Christian.. przepraszam cię.-powiedziałam po chwili.
nadal opierałam twarz o klatkę Oliviera. Oczy miałam zamknięte.
na sali zapadła cisza. Po kilku minutach usłyszałam kroki. Ktoś podszedł do mnie. Złapał mnie za ramiona i podniósł. Szef. Joel.
-Jesteś.. córką.. Elanor?-zapytał.
W jego oczach.. zobaczyłam ból?
-Tak.
Nie wiedziałam czego on ode mnie jeszcze chciał. Mieli wszystko.
-Wyjdźcie. Wszyscy.-nakazał.
Rozejrzałam się. Każdy opuścił salę ale na końcu Christian i Jeremy. Patrzyli się na mnie zaskoczeni.
Joel puścił mnie a ja ledwo co utrzymałam się na nogach.
Długo milczał. Odezwałam się pierwsza.
-Znałeś moja mamę?-zapytałam łamiącym się głosem.
-Tak.-odparł po chwili.
-Nic mi o tobie nie mówiła. -odparłam.
-Jak to się stało że.. stałaś się wampirem?
-Umierałam. byłam chora na białaczkę. Kiedy już nie było dla mnie szans.. Peter.. przyszedł w nocy do szpitala i przemienił mnie. On nie był wampirem długo. Pewnego dnia.. jak zachorowałam.. wyjechał i nie mieliśmy od niego żadnych informacji. Wrócił przemieniony.
-Twoja.. matka wiedziała o tym kim jesteś?
-Nie.
Widziałam w nim ból. Dlaczego?
-Moja matka była ci bliska?
-Przyjaźniliśmy się kiedyś.
Zapadło milczenie. Miałam ochotę się rozpłakać. Jednak obiecałam sobie ze będę twarda.
-Kim był ten wampir dla ciebie?-zapytał.
-Byłam z nim. Planowaliśmy wspólną przyszłość. -powiedziałam łamiącym się głosem.
-Ile masz lat?
-Dziś kończę siedemnaście.
-Nie należą one do najlepszych?
-Nie obchodzę już urodzin. Rok temu w moje urodziny zginęli mama i Peter.
-Nie mówisz na niego tato?
Długo się zastanawiałam nad odpowiedzią.
-To skomplikowane. On nie jest moim ojcem. Znalazłam testy DNA. Nie wiem kto jest moim ojcem.
Zaskoczyłam go.

(dokończ Joel)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz