piątek, 28 marca 2014

Od Joela

    Siedzieliśmy właśnie na skrzynkach odwróconych do góry dołem, aby imitowały krzesła i obmyślaliśmy strategię na pijawki, które zbyt często ostatnio panoszyły się na naszych terenach.
  Roxana wstała i wyjęła sobie nóż z biustu. Każdy był przyzwyczajony do takiego widoku. To ostra i bezwzględna, ale bardzo uczuciowa laska i każdy ją szanował. To znaczy nie miał wyboru, chyba, że chciał dostać w pysk.
  Wbiła nóż w sam środek planu naszego miasta.
- Tu ich jest najwięcej. Jeszcze młode, nierozgarnięte. Brak im doświadczenia, niegroźne. Chodzi im tylko o dobrą zabawę, jednak i tak trzeba ich załatwić.
- Jaka ilość? - zapytałem.
- Trzech, ostatnio dołączyła do nich dziewczyna.
Pokiwałem głową.
- A więc cztery pijaweczki do załatwienia... - odpowiedział Seba i wyłożył się wygodnie w geście, znaczącym, że dla niego zabicie ich to bułka z masłem.
- Sebastian, może są młodzi, ale wiedzą, żeby trzymać się od nas jak najdalej. Ostatnio mieliśmy problemy z ich złapaniem. - powiedziała Victoria, a jej milczący brat przytaknął.
 Szef wstał i podrapał się po brodzie.
- Trudno. Trzeba ich wytępić. Żerują tylko na ludziach i sprawiają, że oni zaś mogą się dowiedzieć o nas. A tego nie chcemy, prawda?
 Mruknęliśmy potakująco.
- Następnie będzie trzeba wysłać grupę, która wytępi dwóch wyrostków którym pląta się język i lubią zaczepiać nastolatki, oraz zdradzać to i owo.
 Pokiwałem głową ze zrozumieniem. Tępienie krwiopijców, to wcale nie było łatwe zadanie. Mimo iż nie odbiegaliśmy od nich zbytnio sprawnością, jednak potrafili się dobrze ukryć i czuli nas z dalekiej odległości. My niestety dar czucia mieliśmy gorzej wyposażony, ale za to potrafiliśmy latać. Oni - nie.
  Nagle drzwi rozwarły się w progu... O dziwo stanął mój syn i towarzyszący mu chłopak.
Wszyscy wlepili w ich wzrok, a w szczególnie w tego towarzyszącego. Zaczęły się szepty.
- To syn Joness'ów.
- Strasznie podobny do ojca.
- Odkrył swoje dziedzictwo!
 A więc to był mój siostrzeniec... Tylko co oni tu robili?
 Wstałem, wycierając ręce z kurzu i podszedłem do syna i siostrzeńca ze zmarszczoną miną.
- Co tu robicie?
- Wyluzuj ojciec. Przyszedłem pokazać kuzynowi to muzeum. - Uśmiechnął się lekko Jeremy.
 Zilustrowałem go wzrokiem. Ostatnio bardzo wyrósł.  Piwne oczy Tei ilustrowały mnie z hardością i nutą ironii w środku.
- Wpuścisz nas, czy mam tak stać na progu? - warknął.
  Doszły mnie śmiechy za plecami.
- Całkiem podobny do tatusia. Tak samo wyszczekany.
 Przewróciłem oczami i zrobiłem im miejsce w progu.
 Zamknąłem drzwi.
- Nikt was nie widział? - upewniłem się.
 Szef się roześmiał i podszedł do nas.
- Wyluzuj Jo. Młodzi odnaleźli swoich. 
 Zadowolony Jeremy patrzył prosto na cycki Victorii (myśląc, że tego nie widzę), za to Christian dzikim, nieodgadnionym wzrokiem rozglądał się po kwaterze.
- Tak... Twój ojciec tu kiedyś pracował... - Powiedziała cicho Victoria uśmiechając się do niego lekko.
 Christian się nagle skulił i wbił ręce do kieszeni.
 Nagle Jeremy się odwrócił do mnie i szepnął.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie jest matka?
 Odwróciłem wzrok. To był ciężki temat. Teaurine nadal miała okres kwarantanny. Zamknięta w domu, mogła mnie widzieć tylko gdy dostarczałem jej z Kate wodę... Nie zachowywała się jak moja Tea. Zawsze gdy ją widziałem czułem niewysłowiony ból. W jej oczach widziałem tylko szaleństwo i pragnienie krwi. Nawet moja krew, trująca dla niej, była widocznie smacznym kąskiem.
   Tak bardzo chciałem ją pocałować, jednak nie chciałem ją skrzywdzić. Mi się by nic nie stało, bo skrzydła miałem schowane, ale wypić mojej krwi nie mogła, bo krew aniołów (nie zawsze - ale przeważnie) jest trująca dla wampirzastych.
  To było okropne uczucie. Mieć żonę, która powinna była być moim wrogiem... Kochałem ją i nie wiedziałem co zrobić... Tak samo jak z Ivy. Od Gregorego dostałem tylko mały, głupi liścik.
"Odzyskasz ją jeszcze. Nie bój się, jest bezpieczna".
  Czułem, że moja rodzina się waliła.
 Zmęczony nic nie powiedziałem, tylko usiadłem na skrzynce.
 Miałem nadzieję, że uda mi się to jeszcze naprawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz