sobota, 22 marca 2014

Od Christiana

  Siedziałem pod drzewem, strugając od niechcenia jakiś kij. Najpierw księżyc stał wysoko na niebie. Potem powoli zniżał się ku dołowi. Pani Marta zasnęła na bujanym fotelu, przykryta kapą, z prawie skończonym szalikiem na drutach.
  Nagle usłyszałem hałas od strony ulicy. Ktoś podjechał pod furtkę.
Bezszelestnie odłożyłem kijek oraz scyzoryk na ziemię i podbiegłem za ścianę. Obserwowałem ze zmrużeniem oczu parę postaci ledwie stojących na nogach i głośny wybuch śmiechu. Ze zdziwieniem zorientowałem się, że tu, z tak daleka, doleciał mnie pijacki zapach. To było raczej nie możliwe, ale przestałem się przejmować, gdy tylko zobaczyłem, jak jakiś koleś "pomaga"  zsiąść jej z siodełka motoru, cały się najeżyłem. Nie żeby coś... No ale jednak... Akkie była jak moja siostra... Tak, czy nie...?
 Oni odjechali po chwili, a ona zataczając się dopadła furtki. Szybko ruszyłem w jej stronę, zdziwiony prędkością mojego biegu. Zawsze szybko biegałem - nie chwaląc się, najszybciej z klasy. No, ale ludzie, nie aż tak!
   Akkie nawet się mnie nie wystraszyła. Zatoczyła się jąkając coś niewyraźnie i wpadła na mnie jeżdżąc mi dłońmi po twarzy i powtarzając coś o jakimś dziecku i jakieś imię. Na S...? Chyba tak.
  Przytuliła się do mnie bardziej, a ja niespokojnie obejrzałem się na werandę. Wielki księżyc, rzucał cień na chrapiącą cicho, panią Martę.
  Zaniepokojony dość szybko oderwałem od swojego ciała ręce Akkie i przerzuciłem ją przez ramię, ze zmarszczoną miną. Zrobić jej wykład, czy nie? W końcu była prawie dorosła, jednak nie mogła tak żyć, dzień w dzień. Nawet nie wiedziałem, gdzie była i z kim, ani co to za ludzie. Mur między nami, rósł cały czas, a ja obawiałem się, czy nie urośnie tak, że nie damy rady go ani przeskoczyć, ani rozburzyć.
   Bezszelestnie wdrapałem się do domu, zasłaniając usta Akkie. Dotarłem jako, tako do jej pokoju. Zaskoczył mnie, mój dobry wzrok. Dziwne, że czerń nie zlewała się ze sobą i nie widziałem tylko jakiś niewyraźnych elementów. Wręcz przeciwnie, widziałem nawet cyferki na małym kalendarzu z pieskiem, wiszącym na drzwiach jej pokoju, oraz zamalowaną 13 z podpisem "Urodziny Christiego".
  A więc pojutrze już moje pełne, siedemnaste urodziny. Teraz rosłem wolniej, prawie tak normalnie jak większość nastolatków w moim wieku. Może trochę szybciej o parę tygodni - miesięcy, ale nic po za tym.
 Położyłem ją z głuchym stukotem na łóżko. Syknąłem. Miałem nadzieję, że pani Marta nie usłyszała.
  Akkie ciągnęła mnie za ręke. Zamknąłem drzwi i przykucnąłem przy niej. Miałem nadzieję, że kontaktuje na tyle, by gadać. Wiadomo  - nigdy nie zapominaj tego, co mówią ludzie po pijaku. Bo słowa pijanych, to myśli trzeźwych.
- Ćpałaś? - zapytałem cicho patrząc na nią.
Roześmiała się beztrosko i położyła mi ręke na policzku.
- Może tak, może nie nigdy nie dowiemy się.
- Piłaś? - zapytałem ignorując jej zaczepkę.
-  Cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz
O północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz.
- Akkie!
- Kocham cię. - wybuchła kolejnym śmiechem. - Jesteś dla mnie wszystkim. Christian nie zostawiaj mnie! - wyciągnęła rękę, gdy wstałem i poszedłem.
- To odpowiedz mi na te pytania. - Odparłem cicho.
- Tak piłam, ćpałam, ale seksu nigdy nie uprawiałam  ha ha ha! - odpowiedziała beztrosko patrząc na mnie z iskierkami w oczach.
  Zmartwiony podszedłem do niej i usiadłem na boku.
- Dobrze się czujesz? Boli cię coś?
- Źle się czuje!! Czuję się jak czterdziestoletnia dziewica!
 Przewróciłem oczami. Wolałem unikać takich tematów. Miałem nadzieję, że ciotka gadała z nią czy jakoś tam w budzie na przyrodzie. Nie miałem ochoty tak młodo zostać wujkiem. Chociaż coś mi podpowiadało, że to było raczej mało prawdopodobnie, by miała dziecko. Nie wiedziałem czemu...
 - Jak jutro wytrzeźwiejesz, to pogadamy. - Zmarszczyłem brwi z gniewnym wyrazem twarzy. - Nie będę cię kryć... Sama się wytłumaczysz.
- Chrisitan zostań!
 Zignorowałem ją i szedłem dalej, ale ona krzyczała coraz głośniej.
Zniecierpliwiony zawróciłem i zamknąłem jej usta.
- Dobrze... Ale nie krzycz.
 Z triumfalnym uśmiechem zrobiła mi miejsce koło siebie. Położyłem się na krawędzi, bokiem.
- Idź już spać. - Szepnąłem.
- Spać? - zapytała patrząc we mnie z czymś dziwnym oczach.
Roześmiałem się.
- Tak, spać. Zamknij oczka, pomyśl o czymś przyjemnym i... Śpij.
Natychmiast wykonała moje polecenie uśmiechając się szeroko. Zamykałem oczy, gdy szepnęła.
- Christy, gdy to nie skutkuje. A może by...
- Dobranoc. - Odpowiedziałem z uśmiechem, tłumiąc śmiech i zamknąłem oczy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz