poniedziałek, 24 marca 2014

Od Johanny

   Nie byłam pewna co do tego kim jestem, zwłaszcza kiedy to wszystko się zaczynało pieprzyć. Moi ''przyjaciele'' zostawili mnie, kompletnie nie zwracają na mnie uwagi. A w szkole? Nawet udają że mnie nie znają, oprócz Deiny i Harrego. Było mi po prostu przykro, wtedy kiedy potrzebuje kogoś najbardziej, oni się odsuwają ode mnie i zostawiają. 
    Siedziałam na brzegu łóżka i siedziałam w internecie. Przeglądałam jakieś strony bez celu... Znudziło mi się to powoli i najgorsze stało się dopiero potem. Przeglądałam papiery mamy, było ich sporo. To z pracy, z urzędów... adopcja... Jakiś zeszyt, mały dziennik. Wiem, nie powinnam go czytać... w ogóle grzebać w rzeczach rodziców... Odłożyłam wszystko na miejsce, z wyjątkiem brązowego, skórzanego zeszyciku. Tam są pewnie notatki mamy, ale też inne rzeczy związane ze mną, zapiski... 
   Wyszłam na świeże powietrze. Przeszłam się kawałek nie zwracając uwagi na nic, ponieważ byłam zajęta czytaniem notesu matki. Otworzyłam pierwszą stronę, jakieś zapiski odnośnie pracy... dalsze strony to samo, ale na środku, na samym środeńku, małymi literkami była napisana notatka, zdaje się o mnie, bo pierwsze co ujrzałam to moje imię. 


   Powiedzieć jej? Nie mam pojęcia. Kiedy podrośnie sama powinna się dowiedzieć. Lepiej, żeby myślała że jest tym wilkołakiem, lepiej dla niej. Życie w nieświadomości że takie istoty istnieją, nie byłaby najlepsza. Będzie ostrożniejsza, i nie boi się tego o czym ma pojęcie. Ale czy nie powiedzieć jej prawdy o sobie? To nie najlepsza chwila, ani potem... No ale cóż. Muszę jakoś zareagować, kocham ją. Jest moją córką, mimo że adoptowaną. Kiedyś się sama dowie, na razie jest mała. Nie powinnam jej zawracać głowy, jest za malutka by zrozumieć pewne rzeczy, nienawidzi wampirów, a więc co mi pozostaje?


   Usłyszałam kroki za sobą, a ja zorientowałam się że właśnie stoję na początku lasu. Daleko zaszłam, czytając to, nawet nie zwracając na nic uwagi. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch chłopaków. Może rok starsi ode mnie? Nie ważne. Jeden palił papierosa a drugi prowadził rozmowę z pierwszym. Kiedy mnie spostrzegli, przestali rozmawiać, słuchać... tylko patrzyli na mnie. 
-Uuu... Witam panią... -Uśmiechnął się głupio ''Rozmówca''.
-Przestań, podrywy nie za fajnie ci wychodzą.-Zaśmiał się ten z papierosem. 
Zwrócił się do mnie. 
-Chcesz może bucha?-Uśmiechnął się.
Westchnęłam. 
-Nie nie palę.










-Oj dawaj!Na pewno chcesz!
-Nie, nie chcę! 
-Wampiry popalają, bo moga. Ty też sobie zapal!-Powiedział ten ''Rozmówca''.
-Daj spokój! Bo wygadasz że jesteśmy nimi...-Szepnął ten z papierosem.
-Dobra, nie mam czasu na...
-Masz.-Podał mi ten z fajką. 
-Mówiłam, nie chcę. -Mówię. - Nie palę, odwal się ode mnie, dobra?
-Wow,wow... Spokojnie mała.
-Nie taka mała! Uważaj sobie, bo wilkołak może być trochę niebezpieczny, więc odejdźcie ode mnie i nie nalegajcie na to bym sobie zapieprzała zdrowie takim gównem. 
-Wilkołak? Uuuu... Yhm... Watpie, byś nim była.
-Dlaczego?-Mówię obojętnie. 
-No bo wiesz... my jesteśmy wampirami, czujemy na odległość wilkołaka. A od ciebie... czuć tylko perfumy i krew w żyłach. 
-Od urodzenia wiem, że jestem wilkołakiem. 
-No to masz błędne informacje słonko. 
-Zamknij się... -Warknęłam do rozmawiającego ze mną palacza. 
Zbliżył się i chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się i lekko zdezorientowana odepchnęłam go, ale on ani drgnął.
-Dziewczyny są jak słabe z natury, ale wampiry z natury są okropnie silne. Nic mi nie zrobisz kochanie... Ja tobie tak. Twoja krew jest... pachnie... cudownie... Mam na nią ochotę, daj mi kropelkę. -Uśmiechał się ten drugi i mówił tak, jakby miał się ze mną pożegnać. 
   Zaczęłam uciekać, wiedziałam że wampiry szybko biegają, ale myślę że do miasta zdążę dobiec. Miałam kondycję, ale do miasta było trochę... Musiałam uciec, w tak młodym wieku nie mam zamiaru stać się Duszkiem Kacperkiem! 
   Dobra, a teraz powaga... 
   Bałam się. Okropnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz