czwartek, 20 marca 2014

Od Elanor

-Dzieci gdzie idziecie?-zapytałam wychodzących z domu Christiana i Akkie.
-Na zakupy mamo!-powiedziała Akkie.
-Nie wracajcie za późno.
-Dobra!
Wyszli. Smutno mi było ponieważ niedługo miałam ich zostawić. Dlaczego? Ponieważ zawarłam umowę że oddam życie za życie Akkie. Mój czas już dawno minął i teraz tylko czekałam na ten dzień. Nie wiedziałam co będzie z Christianem i Akkie dalej ponieważ jeszcze nie byli pełnoletni jednak.. wiedziałam że nic ich złego nie spotka i dadzą sobie radę. Na kontach mieli duże sumki pieniędzy które powinny im wystarczyć dopóki sami nie zaczną zarabiać a nawet dłużej. W dodatku ja i Peter byliśmy ubezpieczeni i po naszym przed wczesnym odejściu dostaną odszkodowanie. Wszystko bedzie dobrze. oby tylko trzymali się razem tak jak teraz. W jedności siła.. i oni taka posiadają.

**Oczami Akkie**

-Jejku.. nie ma nic ciekawego w tych sklepach.-powiedziałam.
Byłam z Christianem w galerii. Miałam sobie kupić jakąś sukienkę.
-Choć zobaczymy tutaj.-powiedział Christian.
Na wieszakach wisiało chyba z tysiące sukienek. Tak samo jak w innych sklepach.




















-Na pewno nie zielona.. chcę coś jasnego. Białego albo beżowego. Lub coś po prostu ładnego.-powiedziałam.
Poszperałam na wieszakach aż w końcu znalazłam kilka które mnie zainteresowały.
Poszłam do przebieralni. Założyłam pierwszą i wyszłam pokazać się Christianowi.


-I jak?-zapytałam.
-Cudowna. Moim zdaniem powinnaś ją kupić.
-Mówisz? Dobra.. przymierze jeszcze tamte dwie.


























W końcu wybraliśmy tę drugą bez ramiączek. Była idealna. Co prawda była czarna a nie biała... ale bardzo mi się podobała. Cena też nie była za duża.
Kiedy wychodziliśmy ze sklepu dostałam sms od Jeremy'ego.
"Hej. Co porabiasz?"
Uśmiechnęłam się. Kątem oka zobaczyłam ze Christian patrzy się na mnie.
"Właśnie wracam z zakupów. A ty?"
Wysłałam. Zobaczyłam że Christian był jakiś dziwny.
-Chris idziemy na kebaby? Zostało jeszcze dużo kasy.-powiedziałam.
-No dobrze.
Uśmiechnęłam się i poszliśmy.

Kiedy już kupiliśmy kebaby poszliśmy do parku za galerią. Jak skończyliśmy jeść chciałam jakoś rozweselić Christiana i ochlapałam go wodą z fontanny. Było śmiesznie.
Zaczął mnie ganiać a ja uciekałam. Nagle kiedy spojrzałam za siebie potknęłam się i upadłam. zdarłam sobie  łokieć.
-Akkie! Nic ci nie jest?-podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.
-Nie... tylko łokieć zdarłam. Ale jak to mówią do wesela się zagoi.
spojrzał na mój łokieć. Rany nie były wielkie.
-Trzeba to odkazić. Nie wiadomo jakie bakterie są na tych miejskich chodnikach.
-Nic mi nie będzie.
Uśmiechnęłam się i poszliśmy w stronę domu.
W domu Christian poszedł po apteczkę. Rodziców nie było.
Kiedy zostałam sama w pokoju.. spojrzałam się na łokieć. Po ranach nie było nawet śladu.. została tylko zaschnięta krew. Co jest?
-Pokaż łokieć.-powiedział Christian.
-Nie potrzebuje już opatrunku.. rany były.. tak małe.. ze same się już zagoiły.
Zostawiłam go zdezorientowanego i weszłam szybko do łazienki. Zamknęłam drzwi na zamek. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej jedna maszynkę do golenia. Przejechałam nią tak po skórze by się skaleczyć. Zobaczyłam szkarłatne kreski. Zaczęło szczypać. Po chwili.. nie wierzyłam własnym oczom. Po ranach głębokich na jakiś milimetr czy dwa nie został nawet ślad. Tylko krew. co jest grane? To nie było normalne..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz