poniedziałek, 24 marca 2014

Od Joela

  Byłem załamany. Już nie wiedziałem co robić. Gdy tylko słońce wstało, wyruszyliśmy w podróż do Iranu. Jeremy gdzieś zniknął na noc, na szczęście rano odnaleźliśmy go na placu zabaw. Ja milczałem zaciekle.  Tea była jakaś drętwa. Ivy zaginęła... Nie wiedziałem już co robić, więc gdy musieliśmy stanąć, bo Jery musiał załatwić potrzebę, warknąłem.
- Jak tyle chlałeś w nocy, to się nie dziwię, że co parę kilometrów musimy się zatrzymywać.
  Obrzucił mnie ponurym spojrzeniem i wyszedł.
 Tea popatrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i szepnęła cicho.
-  Nie naskakuj na niego tak bardzo...
 Nie wytrzymałem już wtedy. Nie potrafiłem tego powstrzymać, jakaś niezidentyfikowana mroczna natura mnie, która zawsze we mnie była podkusiła i wypaliłem.
- Nie odzywaj się. Ty i tak się nie interesujesz co się z nim dzieje, najważniejsza twoja "Grupa ratunku". O Ivy w ogóle się  nie martwisz. Nawet nie wiesz jakie ma koleżanki, czym interesuje się Jeremy. Tak o niego kiedyś walczyłaś, a teraz co? Znudziło ci się bycie matką?
 Teaurine zaniemówiła wpatrując się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
Ja w sumie też.
 Seba ostrzegał mnie, że tak może się zdarzyć. To było logiczne, bo byłem CZARNYM aniołem.No, ale nie wiedziałem, że aż tak.
 Tea zacisnęła usta. Nic nie powiedziała, tylko wyszła z auta i poszła gdzieś w las.
Położyłem głowę na kierownicy i westchnąłem. Co ja najlepszego narobiłem? Jednak jakaś dziwna blokada nie pozwalała mi za nią biec i ją przeprosić.
  Po chwili jednak, wyszukałem w sobie jakieś dobra i pomyślałem o przykrych konsekwencjach mojego zachowania. Wstałem i pobiegłem za nią.
  Znalazłem ją na jakimś kamieniu, w środku polany. Skulona płakała.
Wyrzuty sumienia i poczucie winy zżerały mnie od środka. Przykucnąłem przy niej.
 - Bardzo cię przepraszam... Nie powinienem tak mówić... Palant ze mnie. - powiedziałem cicho.
- Nieprawda... Miałeś racje! - krzyknęła nagle.
- No coś ty. Interesujesz się naszymi dziećmi, przecholowałam.
- Nie interesuje! Masz rację! Nie wiem jakie Ivy ma koleżanki.
- Wiesz...
- No dobrze, ale z Alice dawno przestała się kolegować.
- Nieprawda... Nadal są przyjaciółkami.
 Tea chlipnęła nosem a ja przytuliłem ją do siebie.
- Ale nie wiem czym interesuje się Jeremy.
- Nieprawda... Ile jest rodziców, którzy nie wiedzą, co robią ich dzieci?
- Ale ja powinnam wiedzieć!
- Daj spokój!
 Nagle z lasu wyszedł Jeremy. Popatrzył na nas dziwne i wybuchł gwałtownym śmiechem.
  Uśmiechnąłem się do niego. Może jeszcze nie wszystko stracone. Odzyskamy Ivy... I będzie jak dawniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz