sobota, 15 marca 2014

Od Teaurine

Chciałam stąd iść. Wyrwać się, ale Fulvia mnie zatrzymywała za każdym razem i upominała że tutaj jestem bezpieczna, to mnie denerwowało.
-Ale tam też jestem potrzebna!
-Daj spokój! Jako człowiek jesteś mało przydatna.
-Ale mogę stać i tylko działać umysłowo! Z moimi mocami dam sobie radę!
-Joel kazał mi mieć cię na oku Teaurine. Nie pozwolę ci uciec, zrobić głupstwa.
-Gdzie Boggs?
-Tak samo jak Jo i inni. Poszedł z nimi.
-A on nie jest człowiekiem?!
-Nie. Jest także aniołem.
-Musisz czuć się niesmacznie kiedy oni się okładają a ty siedzisz i także nie możesz wyjść.
-Mogę.
-To... Dlaczego ja nie mogę?!
-Bo ty jesteś pod moim nadzorem. W tym momencie jestem twoim pieprzonym obrońcą.Joel może nie wrócić, a może przeżyje i trafi tutaj na stół gdzie będziesz musiała może go kroić.
 Fakt, umiała mnie pocieszać, taka była.
-Nie dałabym rady...-Szepnęłam.
-Musiałabyś. Chociaż mi poasystować.
-Tego też nie mogłabym w stanie zrobić.
-Jesteś słaba psychicznie po tym co przeszłaś w Trzynastce, rozumiem to. Ale musisz w końcu się opanować. Opanowac ten stres i strach.
-Nie boje się. Jestem opanowana, tylko że...!
-Tam też chcesz być. Chcesz mieć na oku Joela. -Dokończyła.
-Tak. Tylko to się dla mnie liczy.
-Chronicie się na wzajem, ale to jest facet. Chodzi mu tylko o twoje bezpieczeństwo i o to by zabawić się z setkami wampirów. -Mówi. -Najgorsze jest to, że kiedy coś mu się stanie nie wiem jak ci o tym powiedzieć. Załamiesz się i nie wyciągnę cię z dołka. Nikt tego nie zrobi. Jego utrata cię mocno zaboli, a ja nie będę wiedziała co mam zrobić... jak zareagować. Najgorsze jest to, co możesz zrobić w stanie załamania nerwowego. Wiem że jesteś zdolna do wszystkiego a to że masz dzieci... no cóż... zapomnisz o tym fakcie. Mówiąc wprost... popełnisz samobójstwo.
Miała rację. Powiedziała wszystko, co mogła, i co było najszczerszą prawdą o mnie samej. Okropność. Tak właśnie bym reagowała. Popełniła samobójstwo a jako duch byłabym załamana i nie mogła spokojnie ''żyć'' z świadomością że dzieci zostały bez opieki, matki i ojca.
    Po kilku godzinach, nie wytrzymywałam, coś się ze mną działo. Fulvia wiedziała co robić, próbowała mnie uspokoić razem z Jeremym. Był już duży, martwił się o mnie ale radził sobie ze mną by uspokoić mnie, a żeby Fulvia mogła podać mi leki uspokajające.
-Mamo spokojnie. Zaraz Fulvia poda ci leki..
Nie mogłam z siebie nic wydusić. Po prostu zaczęłam panikować, bo myśli o Joelu zaczęły mnie atakować, jakieś wyobrażenia... martwy on... ja sama... Łamiące się serce i życie bez niego by mnie załamało i doprowadziło do szału a finał byłby taki, że skończyłabym w ciemnej dupie, inaczej mówiąc, w grobie.
  Chyba było po wszystkim, straciłam świadomość tego co się dzieje. Fulvia podając mi leki czekała aż padnę i zasnę. Dała mi dużą dawkę, bym przeczekała ten okropny dla mnie czas i moment, żebym mogła po przebudzeniu, po całej sprawie, wojnie, poznać fakt.
   Joel żyje. Prawda, czy fałsz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz