wtorek, 25 marca 2014

Od Christiana

   Wróciłem późno do domu. Akkie nie było w środku. Westchnąłem i opadłem na łóżko wściekły.
Zaraz potem zobaczyłem światła motoru.
Obiecała!
 Miałem dość. Po dzisiejszym dniu, nie miałem jeszcze ochoty pomagać jej, aby pani Marta nic nie usłyszała.
 Pewnie znowu wróciła pijana i naćpana, albo zmalowała coś jeszcze.
 Długo się snułem, aż w końcu znów trafiłem na plac zabaw. Jeremiego już nie było. Za to niedaleko, na ławce w parku siedziała jakaś dziewczyna w kapturze. Dyszała ciężko. Powinienem już przywyknąć, że jestem tym zasranym aniołem i widzę lepiej. Miała przerażony wyraz twarzy.
   Postanowiłem podejść bliżej. Gdy mnie zobaczyła cofnęła się i wstała szybko.
- Kim jesteś?! Nie zbliżaj się! - syknęła.
Uniosłem brwi zaskoczony.
- Spokojnie.  Nie chcę cię skrzywdzić.
Stanęła prosto, ale nadal była czujna.
- Co tu robisz?
- O to samo mógłbym cię zapytać. - Odparłem rozbawiony.
- Jak masz na imię?
- Christian.
- Skąd jesteś?
- Dzięki, że mi podałaś swoje imię. - Odparłem ironicznie.
Zmrużyła jestem.
- Johanna. Wystarczy?
 - Ym... Może?
Rozluźniła się nieco i nawet uśmiechnęła lekko.
  Nagle w nozdrza uderzył mnie ostro- słodkawy smak. Rozejrzałem się niespokojnie. Instynkt nakazywał mi wiać... Albo śledzić... I zabić..
 Wzdrygnąłem się zaniepokojony i zdezorientowany.
- Może chodźmy stąd.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Jak chcesz.
Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się.
 Po paru krokach usłyszałem szybkie dreptanie trampek za mną.
- No dobra. Idę. Tylko łapy przy sobie!
- A przy kim mogą być jeszcze?
 Przewróciła teatralnie oczami.
Skręciła w jakąś uliczkę. Bez słowa poszedłem za nią. Gdy stanęła pod swoim - prawdopodobnie domem - powiedziała do mnie.
- Dzięki za towarzystwo. I że mnie nie zgwałciłeś, ani nie pobiłeś.
- Ha ha ha, dzięki. - Odparłem sarkastycznie i odwróciłem się.
   Znikłem w mroku. Miałem nadzieję, że poradzę sobie dobrze i zmierzę się z Akkie w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz