Ta dziewczyna była jedynym ratunkiem dla mojego brata. Ostatnie dni przyniosły mi wiele zmartwień. Najgorsze były nie spotkania z Gregorym ale pobudki gdzie byłam cała we krwi i wszystko do okola. Dziś stało się coś gorszego. Oglądałam wieczorem wiadomości.
"Zagadkowe zwierze znów zaatakowało. Dziś rano znaleziono rodzinę brutalnie zamordowaną. Tak jak poprzednie ofiary były rozszarpane i praktycznie wysuszone z krwi. Władze zastanawiają się jakie zwierze mogło to zrobić oraz czy to było zwierze a nie czyn człowieka. Napastnik zamordował już ponad 10 osób. Kto będzie następny? Jesteśmy bezpieczni?.."
Wyłączyłam telewizję. Czy to byłam... ja? Opis się zgadza. Wysuszone z krwi... Ja czułam jeszcze większy głód. Czy to byłam ja? Znowu mordowałam? Błagam nie..
Wyszłam z domu. Głód ściskał mi żołądek. Mój umysł wampira powtarzał bez przerwy "Krwi. Krwi. Krwi.". Bałam się. A co jeśli znów kogoś skrzywdzę? Weszłam w las. Świeże powietrze. Tego potrzebowałam. Usiadłam na kamieniu.. potem już nic nie pamiętam.
***
-Proszę nie..-szeptała jakaś dziewczyna.
Nie panowałam nad sobą. Jakaś większa część mnie chciała to robić.. tylko ta minimalna się wahała.
-Wybacz.-wyszeptałam i wgryzłam się w nią.
Jej krew była bardzo słodka. Tak jak dwóch poprzednich ofiar. Czułam jak zabierałam z niej życie.
Zabiłam ją. Kiedy ja wypościłam.. odzyskałam nad sobą kontrolę.
-Co ja zrobiłam.. o matko...-wyjąkałam cofając się aż uderzyłam w ścianę plenami.
Zaczęłam płakać. Obok w uliczce widziałam dwa rozszarpane ciała. O matko.. matko.. co ja zrobiłam. Zabiłam. To jednak ja.
Osunęłam się na ziemię i płakałam. Byłam mordercą. Bezwzględną pijawką. Nawet teraz kiedy musiałam pomóc bratu.. nie byłam w stanie. Jak zawsze... sprawiałam większe kłopoty niż pomagałam. Byłam skończona..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz