piątek, 18 kwietnia 2014

Od Johanny




  Wszystko mnie bolało. Byłam półprzytomna, ale słyszałam całą rozmowę, nie mogłam uwierzyć. Jeśli to jego matka... to musiało coś być powiązane ze mną. Po co ja jej potrzebna?
-Może... to... naprawdę... twoja matka...
-Nie... Nie,nie,nie. To NIEMOŻLIWE!Umarła! Nie żyje!
-Mogło ją coś opętać... w trakcie kiedy... umierała...
-Jak się czujesz?-Zmienił temat.
-Doskonale... -Chrząknęłam.
-Zabieram cię stąd...
-Super... tylko... Co z twoją... matką..?
-Nie ciągnij tego... Po prostu... Nie chcę o tym gadać.
   Usłyszałam kroki. Kate przerażona podeszła do nas i poczułam na swoim ramieniu zimną dłoń. Kate przerażona mówi.
-Wyjeżdżamy. -Zażądała.
-Ona jest czarownicą?-Usłyszałam głos tej... matki Jerrego.
-Tak. -Warknęła wściekła Kate.- A ty demonem. Wiesz, co czarownice robią podróżnikom? Wiesz, doskonale. Dlatego się przestraszyłaś Johanny. Chciałaś ją zabić, ale w porę przyjechaliśmy.
-Zgadza się.-Potwierdziła. -Więc zabierzcie ją stąd. Nie chcę jej widzieć. Zanim ją zabije.
-Ona zabije cię pierwsza. -Odrzekła.-Wiesz,że czarownice zajmują się takimi jak twoja pieprzona rasa. Mamy cię na jedno słowo, i umierasz. Więc ty uważaj, co robisz.
-Zajmę się opętaniami. -Powiedziała i usłyszałam trzask drzwi.
-Wyjaśnisz nam, o co chodzi z demonami i czarownicami, Kate?-Spytał Christian.
Westchnęła.
-W samochodzie. -Odrzekła.-Jeremy,weź ją do siebie, do tyłu.
   Jer delikatnie ułożył mnie na tylnym siedzeniu. Potem poczułam jak siada koło mnie, ja wtuliłam się w niego i przeszły mnie ciarki. Wszystko mnie naprawdę bolało, a na dodatek było mi strasznie zimno. Kiedy przytuliłam się do Jer'a, poczułam przyjemne ciepło. Jednak zrobiłam to delikatnie, by nic go nie zabolało. Dalej pamiętałam że jest w poważnym stanie.
-Chodzi o to... że... Czarownice zajmują się podróżnikami. Czyli demonami. Każda z czarownic ma za zadanie się nimi zająć, i zabić, bez względu na wszystko. Jeśli stanowi oczywiście zagrożenie dla otoczenia, to wtedy jest obowiązek zabić... Teau... Elena... jest bardzo bliska tego, żeby ją zabić. Wtedy... Albo ja, albo Johanna będzie musiała ją zabić, bo ją znamy najbardziej. Wiemy do czego może być zdolna...
Czułam jak Jeremy się spiął, ale zaraz rozluźnił kiedy położyłam rękę na jego torsie. Czułam się naprawdę bezpieczna, przy nim, ale nie wiedziałam, jak zniósł tą informacje. Ivy siedziała koło Jer'a wsłuchując się w całą tą rozmowę.
-Aha, czyli moja mama jest demonem?
-To już nie jest twoja mama, Ivy.-Mówi Jer obejmując mnie ramieniem.
-A ty, coś ty się taki potulny zrobił? Nigdy nie widziałam, żebyś się tak dla jakiejś dziewczyny aż TAK starał. -Skomentowała Ivy.
-Kocham... ją.
Lekko się uśmiechnęłam, mimo bólu. Poczułam, że coś na mojej twarzy... jakby wsiąkało. Na rękach także, ale tylko ta jedna, najbardziej boląca.
-Eee... Jeremy...-Mówi Kate.
Ja miałam zamknięte oczy. Wszyscy myśleli, że śpię.
-Hmm?-Mruknął Jeremy.
-Ehm... Nie uważasz, że rany na jej twarzy się... trochę zagoiły?
Jeremy uniósł moją twarz lekko.
-Tak... Co jest?
-Widocznie jej ciało leczy jej rany. Te najmniejsze, a te największe pozostawia mnie... Niesamowite.
-Christian, za ile będziemy?-Usłyszałam głos Ivy.
-No, trochę sobie poczekasz.
-Nie ma złamanej ręki?-Spytała Kate.
-Obejrzycie mnie sobie jak dojedziemy...-Mruknęłam dalej wtulona w Jer'a.
-Się do ciebie przyczepiła..-Skomentowała Kate.
-Jak wyzdrowieje, to się zacznie, w nocy zacznie się szaleństwo.-Zaśmiał się Christian.
Jeremy zaśmiał się pod nosem. Chyba zasnęłam... Byłam szczęśliwa, że jestem z Jeremym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz