czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Johanny





    Siedziałam zanudzając się na śmierć w wielkim wypasionym mieszkaniu miętosząc w ręku piękność od Jeremiego. Nie świętowałam tego dnia, więc nic nie chciałam otrzymywać od nikogo, nawet nie spodziewałam się, że pamięta o nich i wie że mam je dokładnie za trzy dni. Usłyszałam kroki w przestronnym hallu. Jakby jakaś kobieta chodziła mi po domu, bo charakterystyczne znajome mi bardzo stukanie obcasów o podłogę mogłam rozpoznać wszędzie. Zesztywniałam, siedziałam w fotelu wygodnie, do czasu, jak zobaczyłam o kilka centymetrów wyższą ode mnie kobietę. Nie wiedziałam,jak tu weszła, patrzyła się na mnie, a jej brązowe długie włosy przełożyła na jedną stronę ramienia i wpatrywała się we mnie.
-Kim jesteś?-Spytałam uważnie się jej przyglądając.
-Jestem El... Mów mi po prostu El. -Zaplątała się na wejściu, nie dokończyła swojego imienia.
-Jak tu... jak tu weszłaś? Mam zabarykadowane drzwi a za nimi stoi dwóch umięśnionych kolesi... Jak? Po co?
-Nie zadawaj tyle pytań. Od tego ja jestem. Twoje imie pojawiło się u jednego z demonów, tak, jestem demonem, ale nie chcę cię opętać, mam inne sprawy na głowie. Nie karmię się strachem, od kiedy się przebudziłam, zabawą jest dla mnie zabijanie takich złych ludzi... bandytów... ale zdarzy się zabić i dobrego człowieka, istotę. Przyszłam po ciebie.
-Po mnie? Po co?
-Nie zadawaj pytań. -Mówi ostro. - Nie znam cię, po prostu ustaliłam sobie ciebie na cel, kiedyś byłam dobra, teraz to się zmieniło. Odrobinkę.
-Nie obchodzi mnie to co ty chcesz. Ja tu zostaję...
-Wrócisz tu. Chyba że mam cię codziennie odwiedzać, albo porwać. W sumie i tak mam zamiar wykonać to ostatnie.
-Działasz sama czy z kimś?
-Nie zadawaj pytań.-Powtórzyła. -Ech, działam sama. Nienawidzę w grupach, w dwójkach. Sama.
-Aha... Ale nigdzie nie idę...
-Chyba że mam się dowiedzieć czegoś o tobie... no i zabić jednego na dowód, że sprowadzisz tylko swoją decyzją śmierć.
Zastanowiłam się chwilę.
-Mogę się z kimś pożegnać...?
-Tak. Prowadź.
Wsiadłam z nią do samochodu. Wydostałyśmy się tak, że El wyskoczyła przez okno łapiąc mnie.
-Lekka jesteś. Bardzo.-Skomentowała.
Siedziałam cicho. Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam zrobić, ale zaryzykowałam. Wrócę, na pewno.
-Wrócę...?-Upewniłam się.
-Tak, oczywiście. Tylko że stanowisz zagrożenie dla całego bodajże świata, i zepsujesz mi tym plany. Musze się za ciebie wziąć, bo znając ''Panią Kate'' nie ma czasu na to.
-Skąd ją znasz?
-Słyszałam o niej dużo rzeczy.
Dojechałyśmy. Wyszłam z samochodu a ona jeszcze powiedziała.
-Szybko. Wrócisz za tydzień, ale nie myśl że nie obejdzie się bez bólów.
Westchnęłam i pobiegłam do domo-namiotu. Napotkałam Kate, ona zdziwiona moim przybyciem zaczęła na mnie wrzeszczeć, ale teraz czas przyszedł na moje wrzaski.
-Kate nie mam czasu na twoje uwagi. Gdzie JEREMY?-Mówiłam bardzo szybko, byłam naprawdę przestraszona. Bałam się tego, co będzie.
-Tam...-Wskazała palcem na drzwi na przeciwko.
Wbiegłam tam i wpadłam w objęcia Jer'a.
-Co się...stało?-Spytał zdziwiony moim przerażeniem, pewnie pierwszy raz mnie widział w takim stanie.
-Musze się... pożegnać..
-Co ty mówisz?
-Za długo by opowiadać... -Mówiłam przeraźliwie szybko, z każda sekundą byłam coraz bardziej wystraszona.
-Mów.
-Zaraz muszę iść... jechać... nie mogę.. -Plątałam się.
-Gdzie jechać? Nigdzie nie pojedziesz...
-Jeremy, ja muszę.. Ona mnie straszy... mówi... obiecuje że zabije...
-O czym ty mówisz? Uspokój się...-Wtulił mnie bardziej w siebie.
-Nie mam czasu... Możesz do mnie dzwonić, ale nie wrócę za szybko... tydzień... może dwa... Kocham cię. Ale musze iść... Szczerze... nie wiem czy wrócę. -Pocałowałam go i wybiegłam ze łzami w oczach kiedy wsiadłam do samochodu i odjechałam.
-No, brawo dziewczynko. Mam nadzieje, że pani Kate nie wyszuka cie swoimi abrakadabra, bo wtedy... wrócisz. Nic na siłę, tylko na teraz musisz ze mna jechać.
Byłam w szoku, przerażona cała i roztrzęsiona. Co będzie dalej...?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz