piątek, 25 kwietnia 2014

Od Johanny

   Siedzę na łóżku cała dygocząc. Byłam blada, zapłakana... Bałam się ruszyć z miejsca, tutaj uważałam że jestem bezpieczna, w tym jednym miejscu. Ale fakt był taki, że nigdzie nie byłam bezpieczna. Na moją psychikę rzucała mi nieprawdziwe obrazy, aczkolwiek wiedziałam, co jest prawdą a co nie, jednakże głupiałam przy swoim umyśle. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, Deiny nie było, bo pracowała. Poświęcała cały swój wolny czas na pracę. Była jej całkowicie oddana, zarabiała kupę kasy, a lubiła pracować. Wpadała i wypadała z domu, po nocach też pracowała na laptopie, czymkolwiek,by dostać awans. 
   Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, spięłam się, cała sztywna otworzyłam je, i kiedy zobaczyłam kto to jest, cała się rozluźniłam. Stała przede mną Mara ze swoim synkiem na rękach. Rozglądał się po wielkim mieszkaniu cały uśmiechnięty. Za nimi stał Mike. Jak zwykle, obojętny i bez większego entuzjazmu. 
-No, widzę, że Kate miała rację. Ale o mieszkaniu nic nie wspominała... 
-Kazała... ci tu przyjechać?
-Nie! Nie wie że tu jestem, ale twój braciszek prosił mnie, bym go do ciebie podwiozła. 
-Eddie mi powiedział że tu jesteś. -Mówi Mike wchodząc do mieszkania. 
-A ty gdzie... j-jedziesz?-Miałam zachrypnięty głos. Wiedziałam jak wyglądam... okropnie.
Mara spojrzała na mnie i z uśmiechem powiedziała.
-A z twoim stanem, to nawet umarlaka byś przestraszyła.-Rzuciła złośliwie jak zawsze. 
-Tak, wiem... 
-Płakałaś... Co ci się stało w policzek?
-Nic... Nie ważne... -Odwróciłam wzrok. 
-Mówisz jak poturbowana! No, ja zaraz lecę, więc zostawiam ci młodego. 
-Ale... Nie mówisz o swoim... dziecku...?-Mówię słabo. 
Roześmiała się.
-Co ty! Jeszcze by mi tu padło z głodu! Pa.. Trzymaj się, bo nie wyglądasz na okaz zdrowia tylko jakby ktoś wyssał z ciebie wszystko...-Wyszła.
Spojrzałam na Mike'a. Rozsiadł się na czarnej kanapie i z poważnym wyrazem twarzy zatrzymał wzrok na ścianie. Wyglądał jak w transie...
-Na długo tu przyjechałeś?
-Nie. Ale widzę że jesteś w niezłym bagnie... Kazałaś Kate nie przyjeżdżać, więc zorientuje się co z tobą. Eddie niedługo do ciebie przyjdzie. 
Na to imię wzdrygnęłam się i potarłam ramiona z napływu zimna. 
-Kiedy... d-dokładnie... ?
-Za... kilka dni. Pewnie pięć dni masz na swobodne życie. 
-A jeśli uciekne...?
-To da wiele, ale uciekniesz bez walki?
-Widzisz mnie?! Widzisz jak ja wyglądam?! Nie mam siły na nic! Nie jem nic od kilkunastu godzin! Boję się zasnąć z myślą że on może zaraz wparować do mieszkania i mnie zabić, rozumiesz?! 
-Ale zabiłabyś go na spokojnie. Jest słaby, wampir który czerpie radość z cierpienia jednej osoby jest naprawdę słaby. Nie myśl, że go nie zabijesz, masz go na jeden cios i pada. Podpalisz jego ciało i nic po nim nie zostanie. 
-Daj... mi spokój...
-Ale widzę, że i tak nic byś nie zrobiła.-Dodał.- Widze jak wyglądasz. Masakra. Blada jak trup, wyglądasz jakbyś nic nie jadła od kilku dni. Ale widzę, że nic tu po mnie. Przyjdę za kilka dni, zobaczyć, czy jeszcze żyjesz. Zadzwonię do Kate, powiem jej o tobie. Nie jesteś w normalnym stanie i trzeba to naprawić... -Wyszedł biorąc mój telefon. 
Wrócił po kilku minutach. 
-Załatwione. Kate jest na ciebie wkurzona, mówiłem, by nie przyjeżdżała. Zrobi to, o ile nie pogorszy się twój stan. Pewnie i tak zadzwoni po Marę, lub po kogoś ze swoich ''przyjaciółeczek'' i sprowadzi tu kogoś. A teraz znikam. 
Zostałam sama. Opadłam na podłogę i zaczęłam płakać... Boję się... zaczęłam panikować, to koniec...!?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz