piątek, 11 kwietnia 2014

Od Johanny




 


   Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Miałam mętlik w głowie, we mnie dużo się działo, miałam kompletny chaos, a najgorsze było to, że nie wiedziałam jak się do tego wszystkiego zabrać. Wampir mnie ściga, lub ścigał, nie to, że bałam sie wyjść na zewnątrz, tylko wiedziałam do czego on jest zdolny, nie chciałam znów tego przeżywać. Myślałam o tym, czy pomóc Jeremiemu... Co ja mam zrobić do cholery? Nic do mnie nie chciało dotrzeć, ale dopuszczałam do siebie pojedyncze informacje z ostatnich chwil rozmowy. Musiałam się przewietrzyć, aczkolwiek rudowłosa kobieta która przedstawiła mi się jako Kate, stanęła przede mną i zatrzymała.
-O co chodzi? -Warknęłam.
-Wiem, że jesteś zaskoczona, ale zrozum też fakt, że nie możesz nagle zniknąć bo może być za późno.
-Nigdzie nie zniknę. Chcę się przejść.
-Przejdź się wokół domu.-Odgryzła się.
-Dobra! Super ekstra! Mam się zajmować pieprzonymi sprawami Jera? To dajcie mi ochłonąć, bo za dużo tego jest! Mam dość... tego... wszystkiego..-Zaczęłam gestykulować nerwowo rękami.
-Dobrze, ale tylko ci mówię Johanna, że musisz uważać. Wróć bezpiecznie i w całości...
-Wolę w kawałkach... -Mruknęłam i wyszłam.
   Zauważyłam, że dawno nie chodziłam do szkoły, ale przecież jest wolne, ale ono niedługo się kończy. Znowu pieprzona nauka, powrót do rzeczywistości. Wszystkie fakty z ostatnich minut, godzin mnie dobijały... Aniołki,pieski, pijaweczki... Co, może jeszcze wróżki i syrenki?! Dreptałam zła po zatłoczonym chodniku. Było popołudnie, i wszyscy pchali się do sklepów, domów, a także pracy. Usiadłam na murku. Spojrzałam na most, naprzeciwko mnie. Ten na którym załamałam się i siedziałam na nim zjarana i rozpłakana. No, przynajmniej miałam pojęcie o tym, że byłam żałosna. A teraz? Kiedy stawiałam jakikolwiek krok naprzód, teraz, od kiedy wstałam z łóżka, bolał mnie brzuch. Piekł i nie dawał spokoju jak rzep na psim ogonie, ale powoli zaczęłam się przyzwyczajać, bo on nie zniknie za szybko. Nagle na mur wgramolił się czarnowłosy chłopiec z jasnymi oczami. Patrzył się w to samo miejsce co ja, cicho siedząc nic nie mówił... Odezwał się, i usłyszałam jak zawsze, obojętny, acz stanowczy głos.
-Jesteś celem...
-Co?
-Jesteś celem. -Stwierdził.
Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia co mam odpowiedzieć, ani jak zareagować.
-Wiem, że powiedzieli ci za dużo, ale to dla twojego dobra.
-O co ci chodzi... Celem?
-Tak. Cel, dla żerujących.
-Mike, mów jaśniej...
-Nie zrozumiesz. Jesteś początkującym członkiem tego świata, tego gdzie żyja nadnaturalni.
-Może... zrozumiem... -Wycedziłam.
-Nie. Jestem pewien tego, że nie zrozumiesz. Zrozumie to ktoś, kto jest bardziej zagłębiony w temat.
-Chodzi ci o jakąś istotę..?
-Tak. O żerujących.
-Na co żerują?
-Interesuje ich strach, karmią się nim. Znasz te istoty tylko z filmów i książek.
-Nie przychodzi mi nic do głowy.
-Demony. Jesteś łatwym celem, najłatwiejszym. Słaba psychicznie i fizycznie. Idealny punkt dla nich.
-Co one moga mi zrobić?-Zaczęłam wierzyć we wszystko.Nie miałam wyjścia...
-Zaczną od płatania ci w głowie figli. Wmawiania czegoś, czego nie ma. Potem zaczną się tortury, które trwają nawet kilka lat... potem opętanie, a na koniec zabijanie po kolei każdego kogo spotka, najczęściej dzieci. Są w twoim ciele...
-Nie ma na to... obrony... czy czegoś?
-Oczywiście, że jest.
-Niech zgadnę... Miłość?-Rzuciłam obojętnie.
-Nie... No... to też...
-To co?
-Zobaczysz. -Wzruszył ramionami.
Po chwili milczenia dodał.
-Kochasz go.
-Kogo?
-Nie udawaj. No tego aniołka.
-Nie wiem. -Szepnęłam.
-To się dowiedz, bo wam obojgu przyda się to uczucie w przyszłości.
-Nie miałeś odejść?
-Miałem... Ale zostaję. Jestem ci potrzebny Johna.
-Wiem...
-Wracaj już. Odprowadzę cię.
-Jak myślisz, kiedy mogą mnie zaatakować te... demony?
-Przyjdą, ale jeśli zaczniesz działać w dobrą stronę, będą się bały, nawet w grupie się do ciebie zbliżyć.
-W jaką stronę?
-Kogo kochasz. -Odpowiedział znów wzruszając ramionami.
Odprowadził mnie i zniknął za drzewami. Ja usiadłam przez ''domem'' na trawie. Zakopałam się w stercie niepoukładanych spraw... Mike ma rację... Jestem łatwym celem. Ale mam czas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz