czwartek, 24 kwietnia 2014

Od Johanny

   Siedziałam właśnie na policji. Miałam składać zeznania, ale ja raczej się z nimi wolałam ''bawić'' niż składać te pieprzone gówna..., udawałam że nic nie wiem. Aczkolwiek, nie wierzyli mi. Zaczęli się na mnie wkurzać, ale nie dawali tego po sobie poznać, ja raczej miałam niezły ubaw, ale dalej udawałam grzeczną dziewczynkę.
-Powiedz mi, znałaś Sarę Johnson czy nie?
-Tak, znałam ją.
-A wiesz, kto mógł ją zabić?
   Tu był pies pogrzebany. Eddie jeśli się dowie, że cokolwiek o nim powiedziałam, nie zabije mnie od razu. Jego celem i tak jest torturowanie mnie wiekami, a ja nic nie będę miała do gadania, mimo tego że jestem czarownicą. Musiałam kłamać, może udawałam twardą, jak zwykle, ale bałam się Eddiego.
-Nie wiem.
-Nic ci nie mówiła? O tym ,że ktoś ją nęka? Nic?
-Powtarzam, nic nie wiem o tym kto mógł ją zabić.
-Nie denerwuj się, widzę, że masz może coś wspólnego z tym morderstwem?
-Tak, na pewno. Zabiłabym ją, no pewnie!-Parsknęłam.
   No tak, byłabym zdolna do zabicia jej, do zabicia każdego. No, może jest jeden wyjątek. Ale tylko jeden, resztę, bym pozabijała. A! Nie, jednak nie. Jest jeszcze Kate.
-No więc...?
-Mówię po raz kolejny! Nie wiem kto ją mógł zabić! Nie znam jej znajomych!
-To nie znałaś jej życia?Znajomych? Ktoś był na nią cięty?
-Nie wiem, nie zwierzamy się sobie. -Syknęłam znudzona.
-Nie wyciągniemy nic z ciebie, co? Twarda jesteś. Ale to może zmienimy?
-Wątpię, nie skorzystam z propozycji. -Uśmiechnęłam się lekko. -Mogę już iść?
Policjant westchnął i oparł się o krzesło.
-Tak, możesz iść.Jesteś czysta.
-Ekstra. To do niewidzenia. -Powiedziałam i wyszłam.
   Był wieczór, kierowałam się do swojego mieszkania, wieżowca w centrum, na 15 piętrze... Tak, było wysoko, ale była winda! Na moje szczęście, bo chyba bym sobie musiała kogoś wynająć do noszenia mnie z góry na dół...
   Weszłam do mieszkania, było ciemno. Zobaczyłam postać w rogu, spięłam się. Znieruchomiałam i nie ruszałam się. Czekałam na to, aż postać się ruszy, albo ja coś brałam... Nie, mam zwidy... Kto by mi sie wkradł do mieszkania na piętnastym piętrze? Zawsze są na dole na wielgachnej sali jakieś bale, albo w ogóle, jest wielki tłum... Nie wiem co to za apartament, w którym dzieją się różne bale, ale mieszkają tu różne osobistości, modelki i inne... Ostatnio kiedy siedziałam na schodach czekając aż Deina ruszy tyłek z łazienki doszły mnie krzyki. Była to awantura, wyszłam z mieszkania udając że kieruję się do windy, chciałam zobaczyć co tym razem dzieje się w pięknym apartamencie. Dziewczyna... z dwadzieścia lat, kłóciła się ze swoim chłopakiem o to, że podrywał jedną z modelek. Miałam niezły ubaw, choć nie powinnam. Ale... dlaczego nie? Ukrywalam śmiech i rozbawienie, ale dziewczyna była na serio wkurzona. Wydzierała się na cały korytarz, a chłopak tłumaczył się jej zaciekle, że '' to nie tak jak myślisz''. Pff, stara śpiewka facetów...
 -Widzę że nie łatwo cię znaleźć. -Mówi mężczyzna.
-E...Znamy się?-Ostrożnie zapaliłam światło i zrobiłam krok w tył, w razie czego...
Roześmiał się i wstał. Teraz, zobaczyłam kim jest osoba w ciemnościach.
-Eddie... Skąd wiesz że tu mieszkam?
-Nie było łatwo, ale... Sara, podała mi szczegółowe dane twojego pobytu. A gdzie twoja najstarsza koleżaneczka?
-Od niej się już odwal, chcesz mnie, prawda?
-No, tylko się nad tobą poznęcać, jak wtedy. Pamiętasz? No oczywiście, że tak. Przecież krzyczałaś z bólu kiedy wbijałem ci nóż w ręce i brzuch. Było zabawnie. Chcę to powtórzyć.
-A potem znów odejdziesz zabijesz inną i wrócisz do mnie by znów to powtórzyć po roku?
-Chętnie. -Uśmiechnął się i zbliżył do mnie.
   Zesztywniałam. Odepchnęłam go lekko i zrobiłam kilka kroków w tył.
-Nie musi to być dzisiaj... sam ustalę termin spotkania. Będzie miło... Załatwię nóż. No i pistolet, w razie jakbyś prosiła mnie o śmierć. A w sumie... Nóż już mam, brakuje jednego... -Wyjął ostre narzędzie i przyłożył mi je do policzka.
   Przeciął nożem miejsce, i z niego polała się krew. Przyłożyłam rękę do policzka spuszczając wzrok. Jeśli chodzi o niego, naprawdę byłam bezsilna. Bałam się go, akurat jako czarownica nic mu nie mogę zrobić, tylko uziemić w jednym miejscu do kiedy ja nie pozwolę na to by zaklęcie ustało, ale nawet tego się bałam. Było to dla mnie okropne, przeżywałabym tu horror.
-Znikam... Będę... za jakiś czas, zabawię się kilkoma innymi, trzeba się rozgrzać przed deserem. -I zniknął.
   Zsunęłam się na podłogę i oparłam plecami o ścianę. Zwinęłam się w kłębek, powróciły wspomnienia z tamtych dni. Były to okropne cztery dni z nim w jednym pomieszczeniu kiedy miałam tylko małego chłopca o imieniu Mike. Właśnie, co z nim? Gdzie on jest?
   Czułam lęk, bałam się tego, że to może się powtórzyć, te dni z nim w jednym pomieszczeniu, kiedy z każdą kolejną raną robił się brak na inne. Moje ciało starało się leczyć te najmniejsze, pozostawiając czysty nietknięty fragment mojego ciała, za czym szły kolejne cięcia nożem. Był psychiczny, lubił się znęcać, wybierał ten ulubiony cel na tą jedyną ofiarę.
-Johanna...? Co jest...? Co się stało?!-Ukucnęła przy mnie Deina która właśnie przybyła z zakupów.
-N-nic... Jest...dobrze...
-Wyglądasz, jakbyś była psychicznie wykończona...
-Musimy stąd... się wyprowadzić... -Wymamrotałam.
-Nie,coś jest z tobą nie tak, przecież... byłaś sama tylko dwie godziny... Byłaś sama... Jesteś zdrowa psychicznie... Co mogło się stać?-Po chwili zauważyła moją ranę na policzku. Syknęła i dotknęła zranione miejsce.-Uuu... Sama sobie to zrobiłaś?
-Nie... -Szepnęłam cała drżąc.
-Co się z tobą dzieje?-Mówi zmartwiona.
   Ona była jedyną osobą, która się mną potrafiła zająć. No, od chwili kiedy zniknęłam z Maine, wtedy miałam Kate, i Jeremyego... Kate mi pomagała czarami, a Jer samym byciem ze mną. Naprawdę mi się polepszało, kiedy widzialam tego świra cały czas uśmiechnięty mimo tego że był cały poturbowany.
-Ja... Ja nie wiem...
-Czegoś potrzebujesz?-Mówi delikatnie i z troską, tak jak często mówiła do mnie Kate. Wszystko zaczęło mi się kojarzyć z Maine...
-Dam radę... Sama dojść do pokoju i wyjść z pokoju...
-Nie wyglądasz na taką... Jesteś blada... lodowata. Matko, co ci jest?
-Ktoś tu był... -Mówię, nie wymieniając jego imienia bo samo ono powodowało że traciłam nad sobą kontrolę i byłam w niezłym dołku z którego nie mogłam się tak łatwo wygrzebać.
   Wstałam i poszłam do pokoju kładąc się skulona na łóżku przy otwartych drzwiach na oścież. Bałam się, znów to wróciło, znów to samo! Nie,nie,nie...! Ja nie chcę! Nie chcę znów tego czuć, tego strachu, bólu! On wróci, ja to wiem!
-Uspokój się...-Szepnęła Deina.
-Co...ty tu robisz...?-Wymamrotałam cała roztrzęsiona.
-Spałaś, krzyczałaś w nocy, myślałam że coś ci jest...
Westchnęłam.
Ma mieszkanie na przeciwko mnie, a śpi w moim. Dlatego, że martwi się o mnie... Jeśli ktoś tu był, i jej to powiedziałam, musi mieć na mnie oko. Są tu trzy pokoje, więc bez problemu wcisnęła się do jednego z nich.
-Może powinnaś... Się wyprowadzić...? -Mówię.-Będzie lepiej, nie będę cię budzić krzykami w nocy...
-Nie, czuję się jako twoja opiekunka...
-Matko, jak to...b-brzmi... -Cała się zaczęłam trząść.
Zakopałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy.
-Idź... Spać...Będzie OK.
Wyszła z wahaniem a ja zostałam sama... Z moim lękiem. Nie mogłam spać, czułam, że coraz bardziej zapadam w stan... bardzo zły stan... przez Eddiego, zaczęłam się nieźle bać, a od tego strachu, szła psychika. Ona się niszczyła, a wraz z nią, ja...
   W nocy budziłam się z krzykiem. Miałam okropne sny, morderstwa moich bliskich z udziałem Eddiego... kazał mi zabijać Kate i Jera powoli, katując ich... Budząc się i kiedy się uspokoiłam, zaczęłam drżeć, ręce zaczęły mi dygotać, paznokciami na rękach robiłam ślady mocnego zadrapania. To wszystko było nienormalne... Bałam się, strach coś ze mną zrobił, pozmieniał mnie, a ja nie mogłam się uspokoić.
   Zadzwonił telefon, była druga w nocy. Spojrzałam na wyświetlacz. - Kate. Odebrałam szybko, mając nadzieję, że mnie choć trochę uspokoi.
-Johanna... Ehm... Coś się stało?-Mówi słysząc mój szybki oddech.
-N-nie... J-jest dobrze... -Jąkałam się przeraźliwie.
-Płakałaś?
-N-ni-ee...
-Co się dzieje Johanna? -Mówi zatroskana Kate.
Miotałam się w łóżku cała drżąc.
-On mnie chce z-zabić...! -Zaczęłam płakać.-J-ja się go b-booje! Rozumiesz?! On po-powiedział że sam wybierze termin! Znowu mnie będzie... torturo-wał! Znowu! -Mój stan był naprawdę zły. Sama to zauważyłam... Ale nie mogłam siebie uspokoić.
-To ten, który wcześniej cię...
-T-tak! Mówiłam ci o nim!-Rozbeczałam się jeszcze bardziej.
-Podaj adres... gdzie mieszkasz.
-Nie! N-nie przyjeżdżaj! Ja...Ja dam s-sobie radę sama!
-Jesteś tam sama? Przecież jakaś koleżanka po ciebie przyjechała...
-T-tak! Ale ona mieszka naprzeciwko mnie, czasem... czasem mnie odwiedza, ale rzadko, bo ona pracuje!Prosze cie, nie przyjeżdżaj...!
-To co ja mam zrobić?! Patrzeć jak cię będzie ten skurwiel katował?!
-Nie, nie będziesz nic wiedziała kiedy...! P-proooszę... NIE przyjeżdżaj...!
-No dobrze... Ale jak ci coś zrobi? To co ja mam...
-Nic! Ni-nie reaguj na nic! Zapomnij,że ci coś mów-wiłam!
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na podłogę. Nie mogłam spać, za każdym razem ten sen się powtarzał. Nie mogłam przestać płakać, głowa zaczęła mnie boleć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz