piątek, 11 kwietnia 2014

Od Christiana

  Siedziałem z Akkie na werandzie. Niebo się pięknie różowiło, a słońce powoli zachodziło. Akkie oparła się o mnie i wsunęła mi dłoń w moją. Spojrzałem jej w oczy i westchnąłem cicho.
 To był moment. Nie wiedziałem czemu, ale pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją w usta. Wiem, że nie powinienem... Jednak sytuacja z Jerry'm zaczynała mnie powoli przerastać. Akkie dawała mi coś w rodzaju wsparcia.
  Wargi zaczęły mnie oczywiście szczypać, serce szybciej bić, a ręce dotykające jej dłoni boleć.
Jednak mimo to nie oderwałem się od niej. Dopiero, gdy usłyszałem kroki na werandzie.
 Jednocześnie odsunęliśmy się. Akkie miała zaróżowione policzki, a coś w jej oczach zdradzało, że jest czymś wyraźnie zmartwiona i zdenerwowana. Jeremim? Pewnie tak.
Za nim jednak zdążyłem się upewnić, na werandę weszła ciotka.
- Myślę, że możecie już porozmawiać z Johanną.
 Akkie poszła po picie i zostaliśmy sami z nią w pokoju.
Na początku była oporna. Denerwowała mnie trochę jej pewność siebie i przeświadczenie, że Jerry ma ją gdzieś. Jednak dla człowieka, którego traktowałem jak brata, musiałem się poświęcić.
  Przykucnąłem przy jej fotelu i zacząłem szeptać.
- Wiem, że nie masz pojęcia kim jestem ja, ani kim jest Jeremy. Czy twoja inteligencja podsunęła ci pomysł, że być może na tym świecie nie istnieją tylko pijawki i psy (wilkołaki) ?
Johanna uniosła brwi i wpatrzyła się ciekawa w moje oczy, a ja kontynuowałem dalej.
- Pewnie nie. A więc ja jestem aniołem. Oczywiście nie w pełnej części. 2/4. Ale tak się na nas mówi potocznie.
Nie chciałem jej wprowadzać w nasz świat. I tak miała problemy z wampirami. Jednak musiałem, aby zrozumiała jak dużo od niej zależy.
- Są anioły dobre. My niestety nimi nie jesteśmy. Za to jesteśmy mieszańcami, szaraczkami - potocznie zwanymi "mrocznymi" ze względu na zmagania z przeważającą częścią swoją mrocznej natury. Jesteśmy podatni na wpływy.
- Ale jaki związek z tym ma... Jeremy? - szepnęła nadal nie wierząc w to co słyszy. Prawdopodobnie była przerażona, jednak dobrze to ukrywała.
- Ci z nas którzy są samotni, życie postawiło przed nimi jakieś okropne wydarzenie lub nikt ich nie kocha, a oni nikogo... Zmieniają się. - szepnąłem.
Johanna zmarszczyła brwi. Ja wstałem i podszedłem do okna. Akkie dawno wróciła z piciem, ale stała z milczeniem w koncie. Czułem, co przeżywa. Być może, nigdy nie znała dobrze Jeremiego, ale pokochała go.
 Dobrze, że Ivy nie było na razie w domu. Miała już trzynaście lat, ale strasznie trajkotała i lubiła robić "dużo hałasu". Wybrała się na parę dni wypoczynku z Roxaną.
Ciotka kontynuowała.
- To się stało z Jeremim. Zmienia się... Bądź zmienił się. Nie wiemy.
- Ale... Jak się... Zmienia? - szepnęła poddenerwowana Johna.
- Na gorsze. Jeśli trzecia grupa aniołów, o której nie opowiedział ci Christian... Ci naprawdę mroczni potocznie nazywani ciemnymi... Zainteresują się Jerry'm jeśli już tego nie zrobiły, nawet jego miłość do ciebie go nie uratuje.
Johanna gwałtownie zamrugała i wyprostowała się na fotelu.
- Co proszę? Jaka miłość...?
- No... Jeremy się w tobie zakochał.
- Ma pani pewność? - powiedziała głośno Johanna mrużąc oczy i udając obojętność.
- No... Nie mam. Ale myślę, że tak jest.
Johanna gwałtownie nabrała powietrza. Opadła z powrotem na fotel, westchnęła i zamknęła oczy.
- Niech pani kontynuuje.
- Jeśli nie zapobiegniesz jego przemianie, stanie się brutalnym potworem. Będzie zabijał bez opamiętania istoty nadnaturalne, ludzi, a nawet nasz gatunek. Nie będzie do niego nic docierało. To będzie stracony człowiek.
- Ale... Jak mam mu pomóc? - zapytała Johanna, a głos jej zadrżał.
Odwróciłem się i wbiłem w nią wzrok.
- Powiedz mu, że go kochasz.
- A jeśli nawet to nieprawda?
- Jesteś pewna, że to nieprawda? - zapytała nagle szeptem Akkie.
Johanna wbiła w nią wzrok i nic nie powiedziała. Przeniosła oczy na okno.
-Mimo to... Gdzie mam go spotkać? - zapytała wymijająco.
- Jest coś w nim, że nadal go do ciebie ciągnie. Spotkacie cię, uwierz mi. - powiedziała ciotka i nagle wyszła z pokoju.
 Ja też zrobiłem to samo. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na Johannę. Trudno było mi określić jej nastrój. Akkie podała jej wodę. Wziąłem moją wampirzycę za ręke i wyszedłem.
 Nie wiedziałem, czemu jeszcze dłoń mi nie spłonęła. Akkie miała w sobie to coś, czego nie miały inne wampiry...
 No nic... Miałem nadzieję, że sprawy z Jerry'm dobrze się ułożą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz