poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Od Johanny




   Leżałam na łóżku cała drżąc. Nie chciałam tego widzieć, ale moje ciało wyglądało tak jak jego. Ja to widziałam, no i Kate. Nikt inny. Może jeszcze Jeremy, bo był moim stróżem. Wszystko docierało do mnie powoli. Skuliłam się, ale do głowy zaczął powtarzać się słowo i słyszałam... głos mówiący coś niewyraźnie.
-Zapal. Weź papierosa, paczkę, dwie. Nic się nie stanie. Weź pieniądze i kup jakiś dobry towar, będzie ci lepiej. 
   Rozejrzałam się dookoła. Zmrużyłam oczy, miałam wrażenie jakby ktoś szeptał mi do ucha. Położyłam się znów, chciałam zasnąć. Usłyszałam kroki, ktoś przechadzał się w kuchni. Wstałam i ruszyłam w tamtą stronę, lecz usłyszałam szczekanie i warczenie psa. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, szczekał, warczał, reagował tak, jakby bronił kogoś od czegoś czego nawet on sam się boi.
-Co jest mały?-Szepnęłam i pogłaskałam go.
   On zaś nerwowo poruszył się i podszedł bliżej kuchni szczekając. Patrzył się w jedno miejsce, to cofał się, to wracał w ten sam punkt. Nie wiedziałam co mam dokładnie zrobić, zaczęłam uciszać Trev'a, sama byłam po chwili poddenerwowana. Zaczęłam zastanawiać się, co może być przyczyną jego zachowania, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Weszłam do kuchni a pies zaczął bardziej ujadać i wiercić się. Nagle coś przemknęło mi za plecami chuchając mi w szyję. Odwróciłam się. Trochę ciśnienie mi podskoczyło, poczułam chłód.
   Jedna chwila, jeden moment, i poczułam ten sam powiew wiatru za sobą i szybki zamach na mnie od przodu. Nic nie widziałam, tylko ten zimny powiew, i ból. Jęknęłam głośno z zadanego mi bólu i podwinęłam lekko bluzkę. Miałam na nim dwa ślady, jakby niedźwiedź mnie zaatakował i podrapał pazurami. Krew zaczęła mi lecieć z rany, przeraźliwie bolało. Jedną ręką starłam kilka łez z policzka. Byłam przerażona, drzwi były zamknięte na cztery spusty, a za nimi stało dwóch osiłków którzy zajmowali się w tym momencie rozmową o czymś zupełnie nie istotnym, nic nie mam do tego, że sobie ucięli pogawędkę, lepsze to, niż żeby spali pod drzwiami.
   Zaczęłam w nie walić pięściami, coś mnie zaatakowało, w tym momencie byłam bardzo przerażona, nie wiedziałam co zrobić - to było najgorsze. Przerażona do granic możliwości waliłam w te pieprzone drzwi jak jakaś nieźle trzepnięta w łeb, ochroniarze zaczęli się śmiać, uważali, że to tylko moja wyobraźnia.
-Kate! Kate!-Krzyczałam tak, że aż gardło mnie piekło.
   Kiedy do mnie podeszła, zamknęła drzwi na klucz, jakby chciała zaraz mnie zamordować i zrobić to bez świadków, ale spokojna i cierpliwa, zapytała.
-Co się dzieje?-Schyliła się, by spojrzeć mi w oczy. Nie odczuwałam tej niskości ostatnimi czasy, miałam większe problemy.
-Ja... J...Zo...Zobacz t-tooo... -Wyjąkałam.
   Może i wydaje się większości, że wyolbrzymiałam tą sytuację, ale nie wyobrażacie sobie, jaki to jest strach, kiedy zaatakuje cię coś, czego twoje oczy nie są w stanie zobaczyć. Podwinęłam bluzkę, Kate wytrzeszczyła oczy i po niespełna 10 minutach uspokoiłam się, założyła mi bandaż, stwierdzając, że będzie mnie kontrolowała, to co się dzieje. Zaczęła mnie uważać za wariatkę?
-Ale... to... to nie ja sobie... sobie zrobiłam...!
-Wiem przecież, wiem. Tylko to może być jedno stworzenie, musze mieć na ciebie oko do puki Jeremy nie wyjdzie z tej chorej sytuacji cało.
-W-właśnie... Kiedy on... No wiesz...?
-Z moimi zdolnościami...-Podkreśliła z uśmiechem.-Za kilka tygodni będzie zdrów jak ryba, dzięki temu że jest aniołem, to rany się zagoją, przez co szybko go zobaczysz.-Mrugnęła do mnie.
-Ale... On... W jakim jest... stanie?
-Coraz lepszym. -Widziałam, że mówi prawdę, inaczej powiedziałaby mi, jeśli byłoby coś nie halo. -Będzie tu Sabin, to jedna z aniołów. Jest profesjonalistką jeśli chodzi o obronę specjalną, leczenie... Widzi to, czego nie potrafimy dostrzec. Umie walczyć ze wszystkim, jest stworzona do takich jak ty, by takich chronić. Przed opętaniem.
-Aa...aha... -Wyjąkałam.
Zakryłam się kołdrą.
Weszła do środka wysoka kobieta, o czarnych długich włosach. Minę miała dość poważną, kiedy tu weszła.
-Jeśli ktoś będzie się chciał z nią widzieć, mam wpuścić, tak?-Spytała chrypliwym głosem.
-Tak. O ile mała będzie chciała.
Nie lubiłam, kiedy do mnie się odnosiło MAŁA czy inne podobne, ale teraz mnie to także nie obchodziło.
-Rozejrzę się, poszukam to co mam znaleźć...
-Nigdzie się nie ruszaj. -Mówi Kate ostro.
-Oczywiście-Odpowiedziała posłusznie Wysoka.
Kate wyszła, a ja zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz