sobota, 26 kwietnia 2014

Od Johanny

   Siedziałam wygodnie w fotelu cała sztywna i przerażona. W każdej chwili mógł wejść tu Eddie, ale jeśli jest ze mną Mike, na razie nic mi się nie stanie.To śmieszne, że mały chłopiec mnie broni, młodszy ode mnie o kilka lat, ale co innego mi pozostało? Młody żyje na tym świecie kilkaset lat i zna się na wszystkim lepiej, a Eddiego zna z trzy lata podając się za jego brata.
   Usłyszałam kroki na korytarzu. Wstałam z fotela i powoli przeszłam przez przestronny i szeroki korytarz do drzwi. Nie spojrzałam przez wizjer, po prostu otworzyłam te cholerne drzwi bo co? I tak gdyby to był Eddie, i tak dostałby się tutaj bez problemu, gdybym nawet miała drzwi pozamykane na cztery spusty.
   Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam lekko drzwi. Zobaczyłam swojego brata z dość dużym zarostem. Skąd wiedział, że tu mieszkam...? A tam, nie ważne. Fajnie, że mnie odwiedził po pół roku nie widzenia. Powiedzmy, że się za nim stęskniłam.
-Mogę?-Uśmiechnął się i wlazł wraz z Nathanem.
-Wooooow!-Krzyknął jego towarzysz.-Ale chata... Skąd miałaś kasę? Takie mieszkania w Paryżu kosztują kupę pieniędzy!-Uśmiechnął się wraz z braciszkiem.
-Co jest?-Zareagował na mój widok Jasper.-Kto ci to zrobił?-Dotknął lekko mojego policzka.
   Strąciłam lekko jego dłoń i westchnęłam. Szukałam zmiany tematu, bo nie chciałam rozmawiać o tym, kto zrobił mi te rany, jak mi może pomóc, i wiele innych.
-Wyglądasz jak trup.-Rzucił jak zwykle złośliwie Nathan.
-Wiem.-Kiwnęłam głową odgarniając blond włosy.
-Zaraz włosy ci zsiwieją.-Zaśmiał się głupkowato.
-Zamknij się Nat.-Przerwał mu Jas.-No dobra, nie chcesz, to nie mów...
-Co tu robicie?-Spytałam.
-Jesteśmy na chwilę. Deina powiedziała nam gdzie jesteeeś...
-Niedługo rozpowie wszystkim...
-A co, nie cieszysz się na widok brata?
-Z takim wielkim zarostem wyglądałbyś jak budda. Tylko ubierz pasujące do swojej twarzy ciuchy i będzie jak ulał. -Uśmiechnęłam się słabo.
-Ja tęskniłem, a ty widać nie bardzo.-Uśmiechnął się szerzej.
-Ile masz tu pokoi?-Spytał Nathan.
-Ehm... Z trzy... Jeden na dole dwa na górze.
-Widzę, że ktoś tu zarabia.
-Nie... Miałam swoją kasę.
-Widać na bogato poleciałaś siostra. -Ciągnie Jasper.
-No... Deina wybierała mieszkanie. Mieszkała ze mną,ale teraz... mieszka z chłopakiem.
-Uuu... -Mruknął Nathan rozbawiony.
-Dobra, spadamy!-Klasnął w dłonie Jass. -Pa siostra.
-Jedziesz dalej na koniec świata zarabiać kupę kasy?-Uśmiechnęłam się. Cały czas słabo... ale próbowałam normalnie się uśmiechać... nie wychodziło mi chyba za dobrze...
-Tiiiaaak. -Przeciągnął końcówkę i pożegnał się ze mną.
    Kiedy wyszli zostałam sama. Mike jak zwykle zniknął. Położyłam się spać, ostatnio bardzo dużo spałam. Koszmary nie wracały, ale pewnie i tak się zaczną powtarzać i męczyć mnie jak poprzednio.
   Obudził mnie pewien odgłos... Jakby ktoś chodził po korytarzu na dole i idąc po schodach dźwięk dotarł do mojego pokoju. Drzwi miałam zamknięte, więc nie widziałam kto może za nimi stać. Próbowałam sobie wcisnąć do łba, że mam przesłuchy...
   Drzwi nagle z hukiem się otworzyły a w nich stanął Eddie. Było ciemno,ale poznałabym jego sylwetkę wszędzie. Zjawił się przy moim łóżku a ja znieruchomiałam. W ręku trzymał nóż.
-Jestem na... chwilkę... -Przekrzywił głowę na bok i z uśmiechem przyłożył nóż do mojej ręki.
-Zostaw mnie... proszę...-Szepnęłam.
-Wątpię, że to się stanie. Jesteś dla mnie niezłą rozrywką!Nie zrezygnuje z ciebie! Nie masz swojego anioła stróża, więc nie jesteś ''odporna'' na ataki z mojej strony, i z każdej innej.
   Wbił mi nóż w rękę, rozcinając skórę. Krzyknęłam, a on szepnął mi do ucha.
-Cii... Cicho, nie chcemy, by ktoś mnie zauważył, prawda?-Uśmiechnąwszy się, kontynuował cięcia nożem na tej samej ręce.
-Zostaw mnie... Pr-proszę... -Powstrzymywałam łzy.-ZOSTAW MNIE!-Krzyknęłam głośniej kiedy zrobił mocniejsze nacięcie.
Roześmiał się i nie przestając mnie krzywdzić, powiedział.
-Daj spokój, to za bardzo mnie bawi, bym przestawał.
   Do pokoju wszedł Mike. Wyglądał na wkurzonego, pierwszy raz widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienił.
-Zostaw ją... ja się nią zajmę.
-Ucz się Mike, ucz się. -Rzucił mu nóż  i zniknął.
Ja rzucałam się na łóżku, skręcałam z bólu. Cała ręka była w krwi, jak i skrawek prześcieradła. Mike rzucił na podłogę zakrwawiony nóż i podszedł do mnie uspokajając mnie.
-Johanna, spokojnie... ach... mówiłem ci... uważaj na siebie... -Mamrotał pod nosem.
  Wampirzym tempem poszedł po bandaż, którego Kate zapewne nie schowała na wszelki wypadek, Mike zajął się raną, opatrzył ją dokładnie. Ale krew dalej leciała.
-Nie mam jak ci inaczej pomóc. Nie ma tu niczego... Chwila... Kate jest.
Nie płakałam, ale skręcałam się na łóżku z bólu uciskając rękę.
-Będę za kilka godzin. Masz od niego spokój na... dwa dni. Myśli że ja się tobą zajmuję tak jak on... Wrócę. -Mówi znów obojętnie i wyszedł.
No cóż, nie zajmował się nigdy ranami. Jest wampirem, nie zajmuje się takimi sprawami, tylko pije krew! W tej chwili, chciałam umrzeć... Bardzo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz