czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Christiana

- Wstawaj! - zrzędziła od dłuższej chwili Lacey.
Westchnąłem i zakryłem sobie głowę poduszką.
 Z tego, co się orientowałem, była dwunasta w południe. Nie miałem ochotę wstawać i cierpieć kolejnego dnia bez Akkie z beznadziejnym poczuciem, że nie wiem gdzie jest i nie mogę jej odnaleźć.
 Nagle Lacey rozdarła mi się nad uchem.
- To że nie ma jej tutaj, to nie znaczy że zwalił się cały świat!
Nagle coś we mnie drgnęło. Odrzuciłem koc, tak, że Lacey wpadła mi na kolana. Poważnie zajrzałem jej w oczy, po czym powiedziałem.
- Właśnie mi się zawalił. Akkie była dla mnie wszystkim. Bez niej nic nie ma sensu.
W oczach Lacey zobaczyłem ból, który szybko zamaskowała. Podniosłem się. Było mi zimno, bo byłem w samych bokserkach. Potarłem ramiona. Ogólnie od zniknięcia Akkie cały czas czułem chłód. Chłód w sercu.
   Poszedłem do kuchni. Otworzyłem szafkę i szukałem czegoś do picia. Nagle w oko wpadła mi butelka wina... Zagryzłem wargę... Przecież nic się nie stanie, po jednym łyku.
 Jednak skończyło się na paru... Zawartość butelki ubywała powoli, a ja się czułem coraz lepiej.
  Nagle do  pomieszczenia weszła Lacey. Patrzyła obojętnie w bok i zaczęła mówić, machając melodramatycznie rękoma.
- Christian, uważam, że nie powinieneś się tak zadręczać. Ja też mogę... - nagle urwała, widząc, że przyglądam się jej z rozbawieniem.
  Zachłysnęła się powietrzem i nagle wrzasnęła.
- WINO?! WINO?! Najpierw pety, potem ogólne odcięcie się od ściana, a teraz alkohol!! Przez tą jedną, nieszczęsną dziewuchę nie możesz sobie marnować życia! - nagle zamilkła i zakryła usta, uświadamiając sobie to co powiedziała.
  Wbiłem w nią przenikliwy wzrok i zmrużyłem oczy.
- Gdyby nie Akkie i jej rodzina, dawno błąkałbym się po jakiś ulicach, wylądowałbym w sierocińcu. Nie poznałabyś mnie nigdy. Zastanów się Lacey, zanim powiesz coś takiego - wysyczałem i wstałem. Zabrałem butelkę i poszedłem do pokoju.
- Christian! - złapała mnie za ręke  i otworzyła usta, jednak odepchnąłem ją lekko i zamknąłem drzwi.
Wyczerpany i załamany zjechałem po nich. Miałem już dość życia.Nie wiedziałem już co robić.Gdzie jej szukać...
  Aż nagle wpadłem na  genialny plan. Jeśli ciotka mówiła, że zaciemnieni potrafią bardzo dobrze wytropić istoty naturalne...
 Wiedziałem już co robić.

                                                          ***
 Dni mijały. Ja zaczynałem powoli wchodzić na drogę zła, jednak nikomu o tym nie mówiłem. Zapachy stały się coraz ostrzejsze. Coraz lepiej widziałem. I moje serce coraz bardziej zajmowało zło.
  Nie wiedziałem, czemu ciotka nie wymieniła, że jeśli się chce zostać zaciemnionym, to po prostu można. Może chciała nas chronić? Jednak mi to szło rewelacyjnie. Ogromny minus tego był taki, że coraz bardziej zaczynałem się się mniej przejmować Akkie. Ciemność zaciekle walczyła z miłością. Tylko to ostatnie uczucie, utrzymywało mnie, że tak powiem w równowadze. Jeszcze nie przeszedłem na stronę ciemności, a już zaczynałem dość sporo czuć.
  W którąś sobotę, idąc zgarbiony po chodniku, poczułem jakiś słodkawy zapach.  Podniosłem wzrok i zobaczyłem jakąś dziwną dziewczynę, wyglądającą jak elf. Postanowiłem iść za nią.
  Skręciła do jakiegoś zaułka i zagryzła wargę. Bała się czegoś.  Nagle z cienia wyszła jakaś zakapturzona postać. Schowałem się za ścianą.
 - Masz pieniądze, elfico? - warknął typ.
Czyli się nie myliłem. Miałem ochotę podskoczyć! Jeszcze parę dni i będę świetnie rozróżniał zapachy istot nadnaturalnych.
- Mam, mam... - pisnęła.
Odwróciłem się i poszedłem przed siebie. To nie była moja sprawa, a z tego co wiem, elfy miały tam jakieś moce.
   Idąc tak przez miasto, poczułem nagłą potrzebę skręcenia w stare, opuszczone budynki. Długo między nimi szedłem, sam nie wiedząc czemu. I nagle zatrzymując się koło dawnego, zlikwidowanego ośrodka naukowego, poczułem jakiś dziwny zapach. Naprawdę. Mieszanka... Wampira.... i... Anioła?!
Podskoczyłem w miejscu. Miałem ogromną nadzieję, że to Akkie!
  Okręciłem się i wbiłem wzrok w wybite okno, którym najprawdopodobniej przemieszczała się ta banda.
Wbiłem paznokcie w dłonie. Jeśli uda mi się ją stamtąd wydostać... Jeśli tam jest...
 Chyba będę najbardziej szczęśliwym człowiekiem na tym globie.

(Klaud, daje ci wolną ręke. Jeśli nie chcesz, by cię uratował, nie pisz o tym. Nie wiem, co ty chcesz zrobić z Akkie, dlatego nie wryję się ;) Także wiesz :D )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz