czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Johanny




   Siedziałam w wielgachnym domu sama z tą El. Kobieta patrzyła się na mnie, wyglądała na dziewiętnaście, może dwadzieścia lat. Ruszyła do kuchni, miała szczupłą figurę, chude ładne nogi... Upominała mi raz że nie zrobi mi krzywdy, ale nie byłam tego pewna.
-No, może i nie umrzesz, ale będzie cię troszkę bolało...
-Co...?
-Kiedy wejdę w twój umysł. Trochę będę musiała powymazywać ci niektóre zdolności, wiem za co się zabrać.
-A jeśli się pomylisz... usuniesz mi pamięć... bądź coś innego...?-Zaczęłam panikować.
Roześmiała się.
-No co ty. Nie ma opcji. Jestem doświadczona w tych sprawach, spokojnie.
-Opowiesz mi coś o sobie...?
-Miałam syna. To wystarczy?
-Nie... -Mruknęłam.
Nagle wyszła rudowłosa dziewczynka. Około trzynaście lat... Wyglądała na przeraźliwie szczęśliwą.
-Ivy, idź do pokoju słonko. -Powiedziała potulnie.
-Nie chce mi się tam siedzieć.-Opadła na fotel.-Chcę być z tobą. Kolejne wakacje mam!-Odpowiedziała uśmiechnięta.
El podeszła do tej Ivy i spojrzała jej w oczy.
-Idź spać, jest późno. -Powiedziała potulnie, a dziewczyna wstała i odpowiedziała.
-Dobrze. Kocham cie.-Wyszła jak zahipnotyzowana.
-Masz na nią niezły wpływ...
-Nie wiem, mieszkała z tą Kate, wzięłam ją sobie na kilka dni. Przecież mam prawo.
-Kojarzę... To siostra Jera...-Przestałam mówić, i wytrzeszczyłam oczy.- Porwałaś jego siostrę?!
-Spokojnie, mam do tego pełne prawo. Nie znasz mnie, to bądź cicho.-Złapała mnie mocno za rękę i ścisnęła z całej siły.
-A...Aua!-Przecedziłam.
-No, nie stawiaj mi się, nie jestem taka milutka jak dla Ivy.
-Zosta...w mnie!
Pchnęła mnie na ścianę. Trzasnęłam o nią plecami i opadłam na ziemię. Próbowałam się podnieść, uciec, ale nie mogłam. Za bardzo dostałam, nie mogłam wstać.
-Zabijesz mnie, co?! Dawaj!
-Nie, wtedy Jeremy będzie miał mi to za złe... I  tak jeśli się dowie kto mu zakosił ciebie, będzie zszokowany. Potem wściekły... Nie uratuje cię.
-Bo?! Zabije cię! Jeśli mi coś zrobisz... to...
-Nie zabije mnie. -Uśmiechnęła się podchodząc do mnie. -Nie jest w stanie mi zrobić krzywdę. Jestem po stronie zła, więc w sumie... może mnie zabić.. Ale nie jestem pewna.
Złapała mnie za drugą rękę.
-Zadzwoń do niego, przez utratą przytomności. Zrobię końcowy efekt...
-Mogę...?
-Tak, nie zabraniam ci do niego dzwonić i pisać. -Nie puszczała ręki.
Zadzwoniłam do niego pośpiesznie i odebrał od razu.
-Gdzie jesteś Johanna?!
-Nie mogę ci powiedzieć... Nie uwolnisz mnie od niej...
-Zrobię to co będę musiał. Powiedz, gdzie jesteś?!
-Jeremy... Ja... Ja nie mogę... Kobieta która mnie porwała ma pseudonim El... Nie wiem... Porwała Ivy! Jest tu, cała i zdrowa, jest traktowana jak księżniczka, nic jej nie jest... Odnoszą się do siebie jakby ona była jej córką... Nie wiem co jest grane...!
-Będzie dobrze, spokojnie... Uspokój się. -Usłyszał moje przerażenie w głosie. 
Byłam roztrzęsiona, od tego uderzenia.
-Jeremy... Ja się boję... ona mnie zabije... Aua!!-Krzyknęłam kiedy ścisnęła moją rękę mocniej.
-Robi Ci krzywdę?!
-Ta...tak... ale dam radę.. Wrócę za... tydzień...
-Nie dożyjesz do końca tygodnia. 
Kobieta nagle przekręciła mi rękę. Złapałam mocniej telefon i zaczęłam przeraźliwie krzyczeć.
-JOHANNA! JESTEŚ TAM?! CO CI JEST?! CO CI ZROBIŁA?!
-Złamała .... ZŁAMAŁA MI RĘKĘ...! -Wykrztusiłam.-Musze kończyć...
-Będę po ciebie... Jestem twoim aniołem stróżem, znajdę cię bez problemu...
-Nie...! Poczekaj aż będziesz zupełnie zdrowy... Weź Christiana... Sam nie dasz rady w takim stanie...Kocham cię...-Rozłączyłam się.
-No, wynosimy się stąd. -Szarpnęła mnie w górę a ja ubolewająca za nią ruszyłam w stronę drzwi. -Co jest?! Zamknięte?!
-Zamknęłam je... Poczekasz na mojego...
-Obrońcę? Och! Zawsze mi staniesz na drodze ze swoimi czarami!
-Nawet jak zemdleję, nie otworzą się. Tylko Jeremy może je otworzyć...
-CHOLERA! JESTEŚ CZAROWNICĄ! -Wrzasnęła i odrzuciła mnie od siebie. Opadłam na ścianę i zsunęłam się na podłogę.
-Nie wyjdziesz stąd, do póki ja nie powiem że możesz...
Zemdlałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz