czwartek, 24 kwietnia 2014

Od Christiana

 Byłem bardzo zadowolony, że Akkie wreszcie się uśmiechnęła. O jedenastej przerzuciłem sobie koc przez ramie i pojemnik z kanapkami i wymaszerowałem przed dom. Akkie leżała pogrążona we własnych myślach na leżaku.
- Aron... Aron... - mruczała cicho.
Przygryzłem wargę. Nie wiedziałem kim jest ten Aron i to mnie najbardziej bolało. Co jak był jej bardzo dobrym przyjacielem, bądź... chłopakiem?
 Skarciłem się w duchu. Byłem bratem/ przyjacielem i opiekunem Akkie. Miała prawo spotykać się z kim miała ochotę, a mnie to nie powinno interesować, chyba, że typek był jakiś podejrzany.
- Choć, zabieram cię w piękne miejsce - powiedziałem wesoło i przykucnąłem przy niej.
Odwróciła leniwie głowę, wystawiając ją po części na promienie słoneczne.
- Skąd mogę mieć pewność, że mnie nie uprowadzisz?
- Nie możesz. Musisz mi zaufać - uśmiechnąłem się lekko.
Akkie popatrzyła na mnie w zamyśleniu i po chwili podniosła się z leżaka. Przygładziła ciemną spódnicę i podniosła wzrok mówiąc.
- Zgoda... Daj mi 5 minut... - mruknęła i jakby z przestrachem rozglądnęła się po ciemnym lesie otaczającym dom.
  Usiadłem na schodach i czekałem zerkając od czasu do czasu na zegarek. Po dokładnie 5 minutach z zaskoczeniem ujrzałem przygotowaną Akkie w drzwiach. Uniosłem brew mile zaskoczony.
- Pierwszy raz widzę kobietę, która mówiąc "5 minut" faktycznie wraca po 5 minutach.
Na wymizerowanej, chudej i bladej twarzy Akkie pojawił się nikły uśmiech. Potem jednak podniosła wzrok na las. Zaciskając szczęki powiedziała zdecydowanym tonem.
- Chodźmy.
Uniosłem brwi i wstałem. Szybko mnie wyprzedziła. Zauważyłem, że wbiła paznokcie w dłonie. O co chodziło? Bała się? Czego? Lasu?
 Przyspieszyłem i położyłem jej ręke na ramieniu.
-  Jestem z tobą. Żadna... zjawa cię nie dopadnie.
Akkie uniosła oczy i spojrzała na mnie.
- Nie potrzebuję twojej pomocy... Dziękuje, ale nie boję się niczego.
Zrezygnowany zabrałem dłoń z jej ramienia i wbiłem wzrok w ziemię. Poczułem takie duszące i przykre uczucie, które szeptało "To nie jest twoja Akkie - to ktoś inny". Szybko jednak postanowiłem się ogarnąć.
   Gdy weszliśmy w las, przejąłem kurs. Skupiłem się na odtworzeniu w pamięci drogi, choć przyszło mi to łatwo, bo jako anioł miałem bardzo dobrą pamięć.
   Zeskoczyłem z pnia w dość sporą wyrwę. Pomogłem zejść Akkie. Przygryzła wargę. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili ugryzła się w język
Po parunastu zakrętach, wyrwach, pniach i zdradzieckich dziurach dotarliśmy na miejsce. Uśmiechnąłem się na widok znanej wiśni i dużego, pięknego jeziora. Położyłem koc i pojemnik pod wiśnią. Była ona tu wyjątkowa, bo spośród wszystkich, normalnych bym powiedział drzew jako jedyna wyróżniała się swoimi kwiatami.
  Odwróciłem się w stronę Akkie. Stała nieruchomo między dwoma drzewami i obserwowała z podziwem okolicę. Wreszcie ruszyła się i przycupnęła na rozłożonym kocu.
 Ja nie mogłem wytrzymać stojąc w miejscu. Było gorąco, woda letnia i przyjemne środowisko. Bez wahania ściągnąłem koszulkę i spodnie.
 Odwróciłem się od Akkie. Złapałem jej wzrok, gdy ostatniej chwili odwróciła wzrok od moich pleców i się zarumieniła. Czy mi się zdawało, czy po prostu dostała pąsów od gorąca?
 Powiedziałem jednak naturalnie, nie dając po sobie nic poznać.
- Masz ochotę popływać?
Akkie przygryzła wargę.
- No nie wiem... Nie mam stroju i...
Przewróciłem oczami.
- Możesz pływać w tym. Rób jak uważasz - po czym ruszyłem ku wodzie i zręcznie wskoczyłem na główkę.
Od razu poczułem przyjemny chód. Ramionami sprawnie przecinałem wodę. Nie wiem kiedy zacząłem się zbliżać do środka. Nie czułem już lądu pod sobą.
 Odwróciłem się. Zobaczyłem, że Akkie też weszła do wody. Na brzegu zostawiła spodenki.
Zobaczyłem na tafli wody swoje odbicie. Przyjrzałem się swoim zaczerwienionym policzkom. To na pewno musiało być od gorąca.
  Poszukałem nad taflą Akkie i natrafiłem nad nią. Płynęła wolno żabką, lecz bardzo wyrafinowanie i elegancko. Podpłynąłem do niej szybko.
 Widać, że była już słaba. Nie dziwiłem jej się. Po ostatnich przejściach...
Zilustrowałem ją szybko. Zrobiła węzeł na podkoszulku, tak, że odsłaniał jej szczupły, acz wychudzony brzuch.
 Nie zerkałem niżej. Akkie była jak siostra jednak... No tego nie dało się wytłumaczyć. Nie teraz. Popatrzyłem na niebieskie niebo i zamyśliłem się.
  Nagle Akkie lekko krzyknęła. Spojrzałem na nią. W jej oczach malował się lekki strach patrzyła cały czas na dno. W jednym momencie przybliżyła się do mnie i drżąc złapała mnie rękami za ramiona. Zaniepokojony przyciągnąłem ją do siebie lekko, a ona objęła mnie całym ciałem przyciskając głowę do mojej szyi.
  Po chwili przestała drżeć. Strach chyba ustąpił. Popatrzyła mi poważnie w oczy.
- Christian, przepraszam, że psuję ci zabawę... Nie nadaję się do niczego.
- Przestań Akkie - szepnąłem - Nic nie psujesz. Przeszłaś... Ciężką chorobę. To może się zdarzyć - wzmocniłem głos patrząc na nią zdecydowanie.
Po chwili kiwnęła głową i spojrzała na brzeg bardzo od nas oddalony.
Westchnęła cicho.
- Nie mam siły... - szepnęła patrząc na mnie przepraszająco.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnąłem się wesoło - Pomogę ci.
Akkie jak małpka uczepiła się moich pleców oplatając mnie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz w jakiś sposób dodawało otuchy. Szybko kraulem podpłynąłem do brzegu.
  Lekko zmęczony poczułem jak Akkie zsuwa się ze mnie. Zabrałem ubrania i odwróciłem się w jej kierunku. Zobaczyłem jak na mokre majtki wsuwa spodenki. Odwróciłem pospiesznie wzrok. I znowu się zarumieniłem. Zły przygryzłem wargę i powtarzałem "Zarumienienie się w takich sytuacjach to rzecz normalna. Ja zresztą często się rumienie".
  Dbając o jej zdrowie, jednak powiedziałem po chwili.
- Idź się przebrać za krzaki, bo się jeszcze rozchorujesz - mruknąłem.
 Wbrew moim obawom, gdy oboje się przebraliśmy, Akkie nie rozsypała się. Usiedliśmy obok siebie na kocu i jedliśmy kanapki. Akkie roześmiała się cicho z kromki z serem, na którym ułożyłem mordkę kota - oczy z ogórków, nos z rzodkiewki, usta z papryki i wąsy ze szczypiorku. Ucieszyłem się, że przynajmniej poprawiłem jej humor.
- Chris... - powiedziała w zamyśleniu. Wzdrygnąłem się lekko. Kiedyś... Przed tym zdarzeniem... Często tak się do mnie zwracała... Prawie jedyna. - Mam do ciebie jeszcze parę pytań... Odnośnie mojej przeszłości - powiedziała szczerze.
- Słucham? - roześmiałem się.
Akkie uśmiechnęła się lekko. Przynajmniej dziś jako - tako była radosna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz