piątek, 18 kwietnia 2014

Od Christiana

  Naprawdę nie chciałem zostawiać samej Akkie... z Lacey... Ale nie miałem wyboru. Jeremy dużo dla mnie zrobił i byłbym chamem, gdybym mu się nie odwdzięczył.
  Teraz właśnie jechaliśmy autostradą. Ja prowadziłem. Ciotka siedziała obok mnie, zapisując coś w notatniku, a Jeremy siedział, a raczej leżał rozwalony z tyłu.
- I believe in you
You know the door to my very soul
You're the light in my deepest darkest hour
You're my savior when I fall !!! - Zawodził z tyłu do piosenki Bee Gees'ów.
- Ciociu, masz jakieś nowsze teksty? - zapytałem z westchnięciem.
- Ehm... Chyba nie. Ale o co ci chodzi? Jerry ładnie śpiewa! - roześmiała się.
- Yhm. Wyjątkowo tematycznie do sytuacji - mruknąłem.
 Ciotka odwróciła się i wbiła wzrok w Jerrego.
- Opowiedz mi coś więcej o wyglądzie tego domu.
- Ehm... Bogaty... Czerwony dach. Kogut na nim... Chyba... Ściany niebieskie. Taki wiejski.
Ciotka pokiwała głową.
- Jaki kogut miał kolor?
- Ehm... Złoty.
- To mi wygląda na Rye w stanie Rockinghan.
Oboje spojrzeliśmy zdziwieni na ciotkę.
- Skąd tak dobrze znasz geografię Stanów Zjednoczonych? - zapytałem.
Ciotka błysnęła zębami.
- Mam swoje informacje.
 Podróż trochę się dłużyła z "ładnie" śpiewającym Jerrym. Po trzech godzinach dojechaliśmy do Concord - stolicy New Hampshire.
- Wyskoczę może po jakieś jedzenie - zaproponowała ciotka, gdy przejeżdżaliśmy przez małą uliczkę, zatłoczoną spacerowiczami. Dość szybko dostrzegłem jakąś budkę z jedzeniem.
 Jerry smętnie pokiwał głową. Chyba już mu nie wychodziło udawanie szczęśliwego i śpiewanie piosenek. Widać, że bardzo martwił się o Johannę.
 Podobnie jak ja o Akkie... - pomyślałem.
Ciotka pobiegła po jakieś jedzenie. Gdy wróciła nawet go nie ruszyłem. Jeremy żuł bez życia hot - doga.
Jechaliśmy dalej.
  Godzinę później, po tłumaczeniu przez lokalnych mieszkańców drogi, różnych pomyłkach i przystankach, dotarliśmy do Rye. Jeremy rozglądał się, aż nagle znieruchomiał. Po chwili odezwał się mechaniczne.
- Jedź prosto przez 2 kilometry. Potem skręć w prawo. Będzie uliczka na prosto, w którą będziesz musiał wjechać. Jedź do końca. Tam naprzeciwko niebieskiego domu z kogutem jest dom o który nam chodzi - wyrecytował.
 Ciotka nic nie mówiła, jakby się spodziewała że tak będzie. Ja zaskoczony pojechałem, tak jak mi przykał.
Gdy wreszcie stanęliśmy w cieniu jakiegoś drzewa i obserwowaliśmy dom "z kogutem" i dom naprzeciwko, Jeremy był jakiś dziwnie ożywiony. W jego oczach widziałem pragnienie zemsty. Ściskał za sztylet przy spodniach.
  Dom naprzeciwko tego, który widział Jeremy w wizji, był bardzo bogaty. Raczej w stonowanych kolorach. " Z klasą" jakby powiedziała Lacey..... Lacey.... Miałem nadzieję, że dobrze zajmowała się Akkie.
 - No to co? Idziemy? - zapytał Jerry dziwnym głosem.
Zmrok już powoli zapadał.
Ja też byłem gotowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz