wtorek, 29 kwietnia 2014

Od Johanny

   Wstałam trzymając się za brzuch. Podeszłam do drzwi, kiedy zobaczyłam w nich Jeremiego, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, ale zrzedła mi mina, kiedy zobaczyłam, że wygląda jakby się z kimś siłował. Zmarszczyłam brwi i zmierzyłam go wzrokiem. Zrobiłam przejście w drzwiach a on wszedł poddenerwowany, spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem,jakby się coś stało. Zamknęłam drzwi i wróciłam wzrokiem na niego, a potem na podłogę.
-Co jest?-Spytałam.
-Podwiniesz bluzkę?
   Na to sama się zdziwiłam. Szukałam sprawnie wymówki, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Rzuciłam coś w stylu ''Nie wygłupiaj się! Po co?'' i usiadłam w fotelu.
-Nie żartuję, podwiń ją.
-Potem, dobra? Kiedy Kate wraca?
-Nie zmieniaj tematu. Podwiń bluzkę, proszę.
Westchnęłam i zamilkłam.
-Coś ci jest? Ktoś cię skrzywdził. Pokaż.
-Nikt mnie nie skrzywdził, Jer... O co chodzi?
-Nie udawaj. Coś się z Tobą stało, miałem na brzuchu ranę, jakby ktoś mnie zaciął nożem. Coś się stało, powiedz mi o co chodzi.
-Chętnie... ale nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo... Bo nie mogę.
-To nie jest wytłumaczenie. Mów, albo sam zobaczę co się dzieje.
-Chodzi o to... że... przed tym jak zabiłeś tego wampira, jego ''znajomy'' rzucił na mnie zaklęcie. Jakiś kolega... nie ważne. To łatwy czar, ale jeśli ktokolwiek mi go zdejmie, znajdzie mnie właśnie on...
-I co to ma wspólnego z...
-Bo to zaklęcie które sprawia ból, rany same się tworzą do póki zaklęcie nie będzie zdjęte.
-W czym problem żebyś je zdjęła?
-Bo... on się dowie że je zdjęłam. Przyjdzie do mnie. Będzie sto razy gorzej...
Ukucnął przede mną i pogładził mnie palcem po policzku.
-Nie bój się go. Masz mnie...
-Tak, ale wrócę prędzej czy później do Paryża, będę sama kiedyś, a ciebie może nie być, on wyłapie moment...
-Może to jest tylko...coś w rodzaju kłamstwa? Czar działa, ale może po usunięciu go nikt nie będzie cię chciał zabić?
-Eddie to kawał gnoja. Wątpię, że zrobiłby coś takiego. Musiał zostawić kogoś kto będzie kontynuował jego ''dzieło''.
-Nic ci przy mnie nie grozi. Nikt cię nawet nie tknie. -Szepnął uspokajając mnie.-Poczekamy na Kate...Albo zadzwonimy do niej. Poprosimy ją,żeby nam pomogła...
Zagryzłam wargę. Na pewno coś stanie na przeszkodzie, rozdzieli w końcu mnie i Jer'a, a wtedy ja będę na celowniku. Mimo tego kiwnęłam głową i przytuliłam się do niego. Mam szczęście, że go mam... Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Nie mogę go stracić, nigdy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz