niedziela, 20 kwietnia 2014

Od Jeremiego

 Miałem jakiś dziwny nastrój. Chłodne dłonie Johny spoczywały na mojej piersi. To mnie w jakiś sposób bolało. Coś dziwacznego rozchodziło się po moim ciele. Godzinę później do środka zaglądnął Christian.
- Ahm... Sorry... - mruknął.
- O co chodzi? - zapytałem marszcząc brwi.
- No wiesz... Akkie... Nie proszę cię o pomoc, ale...
- Okej - szepnąłem.
Musiałem mu pomóc. On pomógł przy Johnie.
Teraz poczułem to co on, gdy musiał zostawiać Akkie samą. Źle mu to wyszło. Bałem się o Johnę. Popatrzyłem na nią z wahaniem, jednak pomoc to pomoc.
  Mimo dziwnego podrażnienia pocałowałem ją lekko w usta i z czułością, choć piekły mnie opuszki palców, odgarnąłem jej kosmyk z włosa.
 Delikatnie odsunąłem jej dłonie od siebie i przykryłem kołdrą.
Gdy wychodziliśmy, zmęczony i wyczerpany psychicznie Christian, postarał się rzucić jakąś kąśliwą uwagę.
- Żałujesz, że jest chora? Wtedy mógłbyś... No wiesz.
Przewróciłem oczami i uderzyłem go w bark.
- A tak poważnie, robiłeś to kiedyś? - zapytałem ze śmiechem, oczekując odpowiedzi negatywnej.
Christianowi pociemniały oczy. Po chwili powoli skinął głową i zacisnął pięści.
Popatrzyłem na niego z wielkimi oczami.
- Z kim? Kiedy?
- 2,5 lata temu.. Na jakieś imprezie - dodał wymijająco, gdy wychodziliśmy z domu.
Śmiałem się cicho. Nie sądziłem, że Christiana było na to stać. Rzadko się upijał, był raczej rozgarnięty i przeważnie mnie "pilnował".
  Zakończyliśmy temat i wsiedliśmy w auto. Ciotka nie powinna być zła - w końcu często nas gdzieś niosło, a nie chciałem żeby wkręciła się w kolejną akcję.
  Ja niepokoiłem się coraz bardziej, o to co działo się z moim ciałem. Miałem ochotę sięgnąć po sztylet i zadźgać Christiana!! Zdezorientowany wyczuwałem w powietrzu jakąś dziwną siłę, a mój umysł walczył z nią uparcie.
 Christian zamyślony prowadził, a ja bawiłem się nożem. Nagle poczułem niewysłowioną chęć, aby wbić sobie go do serca. Ostre ostrze przystawiłem do piersi... Wbiłem go trochę mocniej. Poczułem mały stróżek krwi.
 Chris zerknął na mnie i zamarł. Zjechał szybko na pobocze i krzyknął.
- Co ty robisz palancie?! - wyszarpnął mi nóż z zbielałych palców.
Patrzyłem z otumanieniem, jak plama rozchodziła się na bluzie.
 - Próbowałeś się zabić?! - zapytał przerażony Christian.
Ściągnął podkoszulek, zmiął go i podał mi go. Pozbawiony z dziwnego uczucia przyłożyłem go bez słowa w miejsce rany. Skwitowałem go z rozbawionym wzrokiem.
- Jeszcze ludzie pomyślą, że jesteś gejem. Zaraz wysiadam.
Christian spiorunował mnie wzrokiem.
- Ja ci tyłek ratuje, a ty mnie będziesz od gejów kuźwa wyzywał?!
Spuściłem głowę i śmiałem się nienaturalnym śmiechem.
Zaniepokojony i lekko rozgniewany Christian wyjął ze schowka jakieś tabletki.
- Co to jest? - zapytałem podejrzliwie gdy potknął mi jedną pod nos.
- Nie gadaj, tylko połykaj.
 Jakiś głos szeptał uparcie, by tego nie robić, ale Chris wepchnął mi tabletkę do ust, tak, że się zakrztusiłem i połknąłem ją.
  Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. Ja byłem nadal otumaniony i zdezorientowany. Co to było...?
Dojechaliśmy pod jakiś budynek, ogrodzony wysoką siatką z kolcami. Wjazdu pilnowali strażnicy.
- Niezły ten "Dom św. Henry'ego" - prychnąłem.
Christian nic nie powiedział.
- Zabieramy Akkie i zmywamy się.
Strażnicy wpuścili nas po zbędnych formalnościach. Gdy szliśmy przez trawnik, mnóstwo obłąkanych ludzi. Patrzyłem kręcąc głową, jak gadali do siebie. Jedna kobieta nawet jadła trawę. Wszyscy chodzili w białych kitlach.
 Wzdrygnąłem się.  To miejsce było naprawdę nieprzyjemne.
- Zostaniesz tu, jak dalej będziesz próbował się zabić - mruknął Christian marszcząc brwi.
Nic nie powiedziałem. Szliśmy dalej i nagle jakaś dziewczyna siedząca na ławce zawołała ze śmiechem.
- Christy!! Kopę lat!!
Christian się zatrzymał i z niedowierzaniem popatrzył na dziewczynę. Oczy mu ściemniały i zacisnął ręce. Podążyłem za jego wzrokiem.
  Dziewczyna miała długie, wiśniowe włosy. Paliła papierosa z nogą założoną na nogę. Jej krótki kitel ledwo zakrywał uda. W jej ciemnych oczach błąkał ognik szaleństwa. Patrzyła na Christiana pożądliwie, rozbierając go wzrokiem.
- Przyszedłeś mnie zabrać? Nareszcie. Nie mogłam się doczekać! Dwa lata!
- Dobrze wiesz, że długo stąd nie wyjdziesz - szepnął Christian wbijając wzrok w chodnik.
Dziewczyna z ponurą miną zgasiła papierosa. Wstała i zaczęła krzyczeć trzymając się za włosy.
- To wszystko twoja wina!! Gdyby nie ty, ona by żyła!! Zabiłeś ją ty draniu!
Christian stał nieruchomo. Patrzyłem zdezorientowany to na niego, to na dziewczynę.
- Sama to zrobiłaś. Odradzałem ci to - wyszeptał Christan.
- Nieprawda! Przez ciebie muszę tu siedzieć!
- Uspokój cię Sasha. Chcesz żeby wsadzili cię w kaftan bezpieczeństwa? - wysyczał Christian.
Zakręciło mi się kolejny raz w głowie, tak jakby ktoś chciał wejść do środka. Ledwo trzymałem się na nogach.
- Christian, o co chodzi?
- Nie wtrącaj się Jeremy... - syknął Christian.
- O nie! Niech twój przyjaciel pozna prawdę o tobie!  Myślisz, że on zawsze był święty?! Nie!  - zaczęła krzyczeć jak w gorączce.
- Chodźmy już do Akkie - mruknął Chris zażenowany i lekko zdesperowany.
- Oh Akkie!! Twoja kolejna ofiara?! Jej też każesz to zrobić, a potem ją zostawisz na bruku?! Albo już zrobiłeś! Siedzi zamknięta w izolatce!! - wrzeszczała, a my się oddalaliśmy coraz szybciej.
Słyszałem jeszcze jej wrzaski i płacz.
- Zabójca! Zabójca!! Och Is!!! Moja Is!
- Kto to jest Is? - mruknąłem nadal wstrząśnięty i zaszokowany.
Christian się nie odzywał. Minęli nas jacyś lekarze. Odwróciłem się. Podbiegli do tej Sashy i wstrzyknęli jej coś do ramienia.
  Weszliśmy do środka. Byłem gotowy na spotkanie z siostrą, chociaż coś mnie nadal dręczyło. Tylko czy Christian w takim stanie... Był?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz