niedziela, 20 kwietnia 2014

Od Johanny




   Nagle znów coś się ze mną działo. Zaczęło się od bólu wewnętrznego, czułam jakby coś mnie rozsadzało od środka, atakowało mnie. Miałam ochotę krzyczeć, ale nawet to sprawiało mi ogromny ból. Kate zjawiła się po kilku minutach, przez to coraz bardziej miałam ochotę umrzeć. Zaczęłam drapać sobie ręce, aż do krwi. Rudowłosa nie wiedziała za co ma się wziąć, czy uspokoić mnie bym przestała siebie kaleczyć, czy zacząć swoje czary mary. Nie panowałam nad sobą, czułam, jakby coś we mnie było, chciało mnie zabić, albo torturować, karmić się moim bólem.
-Johanna... spokojnie... uspokój się. Pomogę ci...
-To...c-coś... jest we mnie... coś mnie atakuje...
-Wiem..-Wymamrotała zajmując się moimi rękoma.
Wypowiedziała kilka zaklęć, uspokoiłam się, ale dalej czułam niewielki ból w klatce piersiowej, w gardle, w brzuchu... Wszędzie, ale ból gasł..
-Muszę cie pozbawić mocy... czarów... zdolności nadnaturalnych.-Mówi.
-Dlac...dlaczego?-Wyjąkałam cała roztrzęsiona.
-Masz problem, i to nie byle jaki. Demon się tobą zaciekawił, a to już wielki problem. Zabije siebie, i ciebie w kilka dni jeśli bym tego nie zauważyła... Byłby ogromny problem.
-Czyli... chcesz.. pozbawić mnie...''czarodziejstwa''..?-Nie wiedziałam jak mam to ująć, miałam wrażenie że jestem w horrorze, a zarazem bajce dla małych dzieci. Czarodziejki i te inne...
-Tak. To jest konieczne, jeśli wyprowadzi cię z równowagi, potomek Cerrie pokarze na co go stać... całe miasto przewróci do góry nogami.
-Będę człowiekiem?
-No, czarownicą będziesz...tylko bardziej jako człowiek. Czarownicą bez możliwości czarów, zaklęć, i innych. No... można powiedzieć że będziesz się zachowywała jak człowiek, będziesz jak człowiek.
-Dobrze...
   Wzięła w rękę strzykawkę i wbiła mi ją w rękę z zamachem. Sekundy, spowodowały, że straciłam przytomność.
   Obudziłam się. Otworzyłam oczy rozglądając się po całym pokoju. Byłam w tym samym, czułam że to coś mnie opuściło. Koło mnie stała Kate patrząc na moje ręce, twarz, i resztę. Była zadowolona, bo uśmiechała się od ucha do ucha.
-Udało się, tylko.... prawie mi umarłaś, demon miał pewne uwagi co do moich zaklęć.
Pokiwałam głową zszokowana.
-Jak się czujesz?
-To coś mnie... opuściło...
-Yhm... Coś jeszcze?
-Nie czuję bólu... Czuję się... dobrze... Bardzo dobrze...
-Sukces jak zwykle odnoszę ja.-Zaśmiała się klaszcząc w dłonie.-Jesteś zdrowa, widać demon był w tobie od kilku tygodni, ale okazał się w nieodpowiedniej porze, nie ma go, i jesteś odporna na tego typu stwory.
-A... przy Jeremym... przecież jest moim stróżem... Jak mógł...
-Przy nim umierał w tobie. Uciekał z twojego ciała, i wracał kiedy byłaś bez Jer'a.
-Aha... Teraz jestem bezpieczna...?
-Tak. -Odparła zadowolona nadal.-Wieczorem będziesz mogła normalnie funkcjonować, na razie musisz odpocząć.
Wyszła. Ja zakryłam się bardziej kołdrą i zmęczona i wyczerpana zamyśliłam się, zatopiłam się we własnych myślach wyłączając się kompletnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz