wtorek, 15 kwietnia 2014

Od Jeremiego

  Czułem potworny ból który przyciskał mi żebra i uniemożliwiał oddychanie. Ciotka Kate jakimiś swoimi czarami właśnie nastawiała mi biodra z ponurą miną.
- Ja nie mogę jej okłamywać Jeremy... - szepnęła.
Jęknąłem i wbiłem palce w ramę łóżka. Pot wystąpił mi na czoło.
- Musisz - syknąłem. - To dla jej dobra.
Ciotka skończyła swoje czary - mary i zaczęła mi przemywać rany.  Wbiłem mocniej paznokcie w pościel i zacisnąłem zęby.
- Jeremy... Ja nie wiem. Ja nie wiem czy ty z tego wyjdziesz.
- Wyjdę.
- Myślę... Myślę, że tylko Johanna utrzymuje cię przy życiu.
Odwróciłem głowę i zagryzłem wargę.
- Dobrze myślisz ciociu... - wyszeptałem niemal niedosłyszalnie, jednak ciotka to usłyszała.
 Ciocia Kate uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś zakochany. Widać to po tobie.
Odwróciłem wzrok.
- A tam. Miłość nie miłość. Nie wiadomo jak z nią jest. Czasami mi się wydaje, że wierniejszy jest pistolet czy sztylet.
Ciotka przewróciła oczami.
- Chłopcy, chłopcy...
Syknąłem lekko, gdy ciotka przemywała mi ranę na szyi, jednak podniosłem się na łokciach. Przyszło mi to z trudem, jednak musiałem pokazać ciotce, że nieźle się mam.
- A ty ciociu? Czemu jesteś sama?
Ciotka przygryzła wargę.
- To dość trudny temat, wiesz Jerry? Owszem był taki jeden... Ale to było dawno... I nieprawda.
Nic nie powiedziałem. Ciekawiła mnie jej historia, ale postanowiłem nie dopytywać.
- Johanna na pewno czuje się dobrze?
Ciotka odwróciła wzrok.
- No tak jakby...
Natychmiast się poderwałem.
- To przeze mnie - syknąłem jednocześnie z złości na samego siebie i z bólu który zaczął mi dokuczać w okolicach żeber.
- Kładź się natychmiast!! Johanna... No cóż... Ehm... Ciotka plątała się, aż nagle wbiła we mnie wzrok z przepraszającym wyrazem twarzy.
Poczułem nagłą senność. Myśli o Johnie szybko się rozproszyły. Parę minut leżałem tak otumaniony. Potem wszystko wróciło do normy, jednak nie zadawałem pytań o Johanne.
- Co się dzieje z Akkie? - zapytałem nieoczekiwanie.
Wiedziałem, że dzięki niej Samuel... wypuścił mnie. Zamknąłem oczy na wspomnienie jego imienia. Nienawidziłem go z całej swojej duszy. Miałem zamiar go zabić... Jak oczywiście dojdę do pełnej sprawności.
   Odzyskałem przytomność już pod jakimś drzewem. Śmiać mi się chciało, jak pomyślałem, że ta krucha, mała Akkie przeniosła mnie na własnych siłach. Poczułem się jednak niemniej głupio - można powiedzieć, że ucierpiała moja męska duma. Jednak Akkie zawdzięczałem życie i nie mogłem stroić fochów z tego powodu.
   Ciotka odwróciła głowę. Nie mogłem odczytać jej wyrazu twarzy.
- Ma się dobrze.
- Skąd to wiesz? - zapytałem podejrzliwe i kaszlnąłem. Nadal byłem słaby po... tym incydencie.
 - Mam swoje wiadomości - odparła wymijająco.
Zamilkłem. To wszystko wydawało mi się takie dziwne. Co chwile wykrzywiałem usta w grymasie bólu, gdy ciotka jeździła mi jakąś szczypiącą substancją po ranach. Nagle do pokoju weszła jakaś wysoka, czarnowłosa kobieta.
 Zilustrowała mnie z uniesionymi brwiami, po czym nachyliła się ku ciotce.
- Kate, Johanna chce go zobaczyć - szepnęła, jednak ja usłyszałem.
Ciotka przygryzła wargi.
- Nie może. Powiedziałam jej, że Jeremy szybko wraca do zdrowia. Jeśli go zobaczy, dowie się, że skłamałam.
- Nie jest znowu tak ze mną źle - burknąłem. Ja też chciałem zobaczyć Jeny.
Kobieta przyszpiliła mnie spojrzeniem.
- Same problemy przez ciebie. Gdybyś nie zawracał głowy Johannie, wyszkoliłaby się na wspaniałą czarownicę, bez obciążeń uczuciowych.
Przewróciłem oczami i uśmiechnąłem się lekko. Policzek mnie szczypał, gdy się uśmiechałem, ale nie potrafiłem tego powstrzymać. A więc wywoływałem "obciążenia uczuciowe". Chciałem się dowiedzieć dokładnie jakie...
  Czułem jednak narastające zmęczenie i ból. Nie dałem rady być wiecznym luzakiem i szczęśliwym człowiekiem który ma gdzieś jak się czuje. Kobieta wyszła, a ciotka Kate pokiwała głową widząc co się ze mną dzieje.
- Tak się dzieje Jerry, gdy zamiast odpoczywać wiecznie mielisz jęzorem.
Zdobyłem się na wymuszony uśmiech. Powieki same mi się kleiły. Miałem nadzieję, że z Christim i Akkie wszystko w porządku... No i Johannie nic nie będzie, cokolwiek jej dolega.. Miałem nadzieję, że uda mi się dziś w nocy do niej wymknąć...


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz