sobota, 19 kwietnia 2014

Od Christiana

  Jeremy był w siódmym niebie. Mimo jego poważnego stanu i jeszcze gorszego stanu Johny, ku oburzeniu i gniewie ciotki Kate, usiedli razem pod jabłonką. Po chwili musiałem odwrócić wzrok.
  Ja jednak miałem jakieś okropne przeczucie, że coś jest nie tak z Akkie. Gdy dochodziliśmy do domu, w drzwiach stanęła zrozpaczona Lacey.
 Wiedziałem już, że coś nie jest tak.
Machała dramatycznie rękami, wyjaśniając wszystko po kolei ciotce. Odkąd usłyszałem słowa "uciekła" i "dawno", wpadłem w jakieś nieznane otępienie. Świadomość, że odnalazłem ją ledwo żywą z nadszarpniętą pamięcią i uważała mnie za mordercę była dostatecznie przybijająca. A wiadomość, że jako słaba, schorowana, pozbawiona zdolności wampira uciekła w nieznany świat... była przerażająca.
  Nic nie powiedziałem. Zaszyłem się w swoim pokoju. Za korytarzem zrobiło się jakieś zamieszanie. Ciotka wykrzykiwała.
- Mówiłam ci, że tak będzie Jerry!! Tobie popękały szwy, a ona... Ja nie wiem!! Ja nie wiem co się z nią dzieje!
 Hałas po chwili ucichł. Drzwi się uchyliły i do środka wszedł przygnębiony Jeremy kuśtykając.
Popatrzyłem niego ze sztucznym rozbawieniem i włączyłem mały telewizor stojący na szafce.
- Mogłeś sobie odpuścić mizianie, dopóki Johanna i ty nie dojedziecie do pełnej sprawności.
Jerry popatrzył na mnie zły.
- Daruj sobie te uwagi.
Zamilkłem. On też był załamany. Trzy najważniejsze osoby w jego życiu - Johna, Akkie i matka - nie matka - miały jakieś problemy i kłopoty.
  Teraz bawiłem się pilotem i skakałem po kanałach. Wyczerpany odrzuciłem pilot. Słuchałem na jakiś wiadomościach, jak kobieta - żona jakiegoś ważnego urzędnika Maine - opowiada o jego bankructwie i kochance, która była tego przyczyną. Potem opowiadali o wyścigach  konnych. Na końcu reporterka powiedziała.
- Ostatnio rośnie populacja ludzi z różnymi schorzeniami psychicznymi. Dom św. Henry'ego, nie nadąża już w przyjmowaniu i leczeniu nowych pacjentów.
- To prawda. Ostatnio bardzo duży ich przybywa - mówi Dymitr Thoelwell, pracownik, a zarazem syn dyrektora zakładu psychiatrycznego. - Ostatnio przybywają do nas różni ludzie. Są tacy, którzy twierdzą, że mają różne, niezwykłe moce. Większość cierpi na podstawowe choroby - schizofrenię czy zanik pamięci zwany amnezją. Zdarzają się również tacy, którzy twierdzą, że widzieli wilkołaków, wampirów, aniołów czy inne mityczne stwory z kart książek.
 Jeremy zaśmiał się cicho, mimo przygnębienia. Podejrzewałem, że nie może iść do Johanny, bo ciotka mu zabroniła. Bawił się swoim starym telefonem. Ja marszczyłem brwi słuchając, jak kobieta rozmawia z tym synem dyrektora. Zaczęli wymieniać nazwiska z prośbą o odwiedzenie domu św. Henry'ego i pomocy w opiece nad ludźmi z rodziny.
  Jeremy ze znudzeniem wziął pilot i chciał przełączyć, gdy nagle coś usłyszałem.
Nie wiedziałem czy mam omamy, ale wyrwałem zdziwionemu pilota z ręki.
- Gregory Masliowitz, Sebastian Durnands, Isabella Witchout, Akkie Winchester, Beniamin Send.
Znieruchomiałem. Akkie Winchester...?!
Jeremy chyba też to usłyszał, bo patrzył ogłupiały w telewizor.
 Zerwałem się i popędziłem do komputera. Musiałem zebrać jak najwięcej informacji o tym psychiatryku. Jeśli ta Akkie Winchester to moja Akkie... To byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na globie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz