piątek, 11 kwietnia 2014

Od Jeremiego

  Zmrużyłem oczy i zacząłem się śmiać. Kolejna wróżka martwa. I dobrze. Na co w tym świecie takie stworzenia? Wyjąłem srebrny nóż z jej brzucha i odwróciłem się.
 - Coin. - uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
Była ode mnie... Dużo starsza, jednak nie było tego po niej widać. Wzięła mnie pod ręke i rozmarzonym głosem szeptała.
- Jesteś świetny Jerry.  Jak tak dalej pójdzie, to będziesz profesjonalnym zabójcą! Wyczyść jeszcze z pamięci swoją przeszłość.
Na ostatnie słowo zrzedła mi trochę mina. Cienie zaczęły przysłaniać moje wspomnienia, jednak czułem, że ktoś tam jest... Kto na mnie czeka. Nie potrafiłem się odpędzić od tego uczucia, dlatego odskoczyłem od Coin i wściekły rzuciłem nóż na ścianę.
- Mam dość!! Dość tych wszystkich, pieprzonych wspomnień!
Poczułem jej zimną dłoń na ramieniu.
- Zwalczysz to... Tak jak ja to zwalczyłam.
- Ale...
- Po co ci pieprzona miłość? Rodzina? Codzienne życie? Robisz o wiele więcej dla świata! - powiedziała i nagle położyła mi ręke na karku i pocałowała.
  To było dość dziwne. Nie brałem tego na serio, zresztą podobnie jak ona. Byłem już zmęczony, walką z dobrymi sumieniami i resztkami dobra we mnie. Chciałem je wypalić, by robić to, co naprawdę lubiłem.
  Popchnąłem Coin na zimną ścianę i pocałowałem ją mocno. Coś mi nie grało w jej ustach. Białych włosach. Przez głowę przelatywała mi twarz jakieś brunetki... Denerwowało mnie to. Wmawiałem sobie, że to może jakaś moja ofiara? Albo osoba z przeszłości? Na pewno!
  Nagle moich nozdrzy dobiegł jakiś zapach. Usłyszałem krzyk kobiety. Odskoczyłem od Coin i wytężyłem zmysły.
  Zerknąłem w jej oczy. Zrobiły się całe czarne, podobnie jak moje. Zacisnąłem ręce i zagryzłem zęby.
I nagle coś mnie tknęło. Ruszyłem przed siebie z błyskawiczną prędkością. Biegłem za tropem. Mijałem uliczki, budynki... Zaciskałem mocniej nóż.
  Zatrzymałem się nagle koło kontenera na śmieci. Czułem, że to tu kręciły się pijawki.
Rozglądnąłem się uważnie i przykucnąłem.
- Powiedz mi gdzie ona jesteś! - krzyknął jakiś chłopak odwrócony tyłem do małego chłopca. Nagle z drugiej strony kontenera, jakaś kobieta cicho stęknęła, patrząc na mnie ze zmasakrowaną twarzą.
- Pomóż mi... Błagam... - wyszeptała.
Obrzuciłem ją obojętnym wzrokiem i zerknąłem co się dzieje przede mną.
   Spostrzegłem wampirzycę. Siedziała na schodach prowadzących do jakiegoś opuszczonego magazynu. Nawijała na palec gumę, jednocześnie ją żując. Patrzyła figlarnie na faceta i młodego.
 - Skarbie, odpuść szczeniakowi. On i tak ci nic nie powie.
Krwiopijca nie odpowiedział. Uderzył raz chłopaka. Ten stał nieruchomo, ale zamknął oczy po uderzeniu.
Starszy wampir pobiegł przed siebie. Młody też się ulotnił. Wampirzyca spojrzała ze śmiechem na czołgającą się z drugiej strony kontenera dziewczynę.
Ruszyła koło mnie, a ja zacząłem działać.
 Gdy wpiła się dziewczynę, wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni werbenę. Zmiąłem zioło w ręce i zaszedłem wampirzycę od tyłu.
 Gdy dziewczyna mnie zauważyła, w jej oczach pojawił się promyk nadziei, ale według mnie nie miała szans na przeżycie.
 Działałem szybko. Złapałem wampirzycę za szyję i przyciągnąłem od tyłu do siebie. Momentalnie wsadziłem jej w usta werbenę i zakryłem je mocno dłonią. Przyblokowałem ją dodatkowo na szyi nożem, również nasączonym tym groźnym dla pijawek ziołem.
 Zaczęła się krztusić, ale za późno. Przyblokowałem ją do ziemi i przygwoździłem ją do ziemi kolanem.
Szybko straciła przytomność. Wyjąłem jej z ust werbenę. Śmierć byłaby za łagodna dla jej człowieka. Gdy przytaszczę ją do magazynu, chłopacy na pewno się z nią zabawią. Nic im nie sprawiało tyle radości, co poniżanie innych kobiet nadnaturalnych. Chodziło też, ile ktoś "wytrzyma", bo bolało nas gdy wchodziliśmy w jakieś intymne kontakty z innymi istotami. Takie zabezpieczenie, aby nikt się czasem nie zabujał w takiej osobie.
  Dziewczyna nie miała szans na przeżycie. Zostawiłem ją tu. Wyciągała jeszcze ręke z łzami w oczach, gdy odchodziłem ze związanymi wampirzycami i obrzuciłem ją obojętnym wzrokiem. Podniosłem kamień i z zastanowieniem podrzuciłem go w ręce, po czym uderzyłem nim z całej siły w skroń dziewczyny.
  Natychmiast zmarła. Może to i lepiej.
Udało mi się niespostrzeżenie zanieść pijawkę do starej fabryki butów, która była obecnie naszą bazą. Chłopaki często torturowali swoje ofiary na starych maszynach.
 Gdy wszedłem do środka z radością dorwali się do niej. Uwiązali ją w jakimś pomieszczeniu do góry nogami i dość szybko zdarli z niej ciuchy i dźgali ją rozgrzanymi prętami. W uszach właśnie miałem jej półprzytomny wrzask.
  Ja chyba nigdy nie zgwałciłem żadnej z dziewczyn w moim "nowym życiu". Zawsze jak się za to zabierałem, coś mnie blokowało. A raczej ktoś.. Obraz ładnej brunetki. Nie mogłem się go pozbyć i okropnie mnie to wkurwiało.
  Zapatrzyłem się w jakiś widok za oknem. Miałem nadzieję, że wszystko się ułoży i te przeklęte wspomnienia znikną.



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz