niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Johanny

   Kochałam go... bardzo. A to co stało się wczoraj, było cudowne. Było doskonale... Wstałam pierwsza, ''Roxi'' jeszcze nie było, więc mogłam swobodnie przechodzić z pokoju do łazienki i do kuchni bez obawy, że babsko zrobi mi jeszcze kazanie i wyrwie z łóżka zaspanego i nagiego Jera'a z czego pewnie miałabym ubaw widząc jego wkurzoną minę.
   Zebrałam ciuchy poruszając się bezszelestnie by nie obudzić Jeremiego. Skierowałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Kiedy się ubrałam, poszłam do kuchni, trzymając w dłoni szklankę, a w drugiej telefon. Włożyłam go do kieszeni beżowych rurek i sięgnęłam do lodówki po zimny sok. Było ciepło, a do mnie doszedł fakt, że niedługo po wakacjach, i zacznie się szkoła. Znowu to piekielne uczenie się do sprawdzianów... Często zdarzało mi się olewać naukę bo na lekcjach starałam się przykładać i zapamiętywać to, co było na niej powiedziane i co zanotowałam, wtedy nie musiałam się uczyć na ogromne sprawdziany...
   Usłyszałam wibracje w telefonie. Wyjęłam go z kieszeni, i zerknęłam na wyświetlacz. Seth. Stary dobry kumpel starszy o trzy lata, ale zachowuje się nie za bardzo na swój wiek. Odjąć mu z dwa lata... i osiemnastka wita.
-Tak?
-Cześć John! Zgadnij kto odwiedził Maine!
-No, kto?-Wzięłam łyk soku.
-Harry! Wampirzasty przyjaciel. I ma dla nas niespodziankę... wpadniesz do mnie za godzinę?
-Ehm...-Spojrzałam na zegarek. Jedenasta, więc...-W sumie... to czemu nie. Będę. U ciebie?
-Tak. Super, czekamy!
-Ile was będzie?
-Z trzy osoby. Tosh...
-Skąd ona tu się wzięła?
-A co?
-Nic... Nic... Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na blat.
   Toshiko, dawna znajoma którą poznałam przypadkiem w Paryżu, przez Deinę. Na imprezie ją poznałyśmy, kiedy kupowała kupę drinków i obijała się przy barze. Rozrywkowa, cały czas jara i ćpa. Seth też, ale rzadko. Harry... Nie wiem, nie widziałam go rok, od kiedy pijany wskoczył za kółko i spowodował niezły wypadek, po czym zwiał dzwoniąc po karetkę. To Toshiko namawiała mnie do zabójstw. Poszło jej łatwo, mówiła że mi ulży po odejściu z Maine. Nie znała mojej historii, ale wiedziała, że ktoś tu dla mnie wiele znaczył, więc mówiła że zapomnę zabijając niewinnych ludzi.
   Poczułam ręce na swoich biodrach. Poznałam ten dotyk, pocałowałam go z uśmiechem, wiedząc, że zaraz wypadnę z domu na kilka godzin, nie chciałam go zostawiać, bo kiedy przekroczę próg domu, zapewne już będę chciała wrócić i rzucić się na niego.
-Wychodzę...-Szepnęłam całując go.
-Gdzie?
-Yhm... Do znajomego.
-Znajomego,mówisz?
-A co? Zazdrosny? -Uśmiechnęłam się.-Nie widziałam cię jeszcze zazdrosnego... Fajnie byłoby to zobaczyć...
Westchnął i pocałował mnie.
   Sięgnęłam po telefon i oderwałam się od niego z trudem. Był bez koszulki, a to jeszcze bardziej na mnie działało, bym nie ruszała się z domu. Wyszłam i niedaleko było mi do domu Setha. Był wilkołakiem, łatwo się wkurzał, ale nie odstraszało mnie to za bardzo. Widziałam już demony, wampiry... jeden wilk nie jest dla mnie nowością. Norma.
   Po godzinie przyszedł Harry. Z kieszeni wyjął... dość duży towar. Seth szczęśliwy jak i Toshiko klasnęli w dłonie.
-Nieźle stary!
-To jest ta niespodzianka?-Spytałam.
-Kiedyś brałaś. -Mówi Harry. -Prawie cały czas.
-Kiedyś. -Zaznaczyłam.
-No weź, nie chcesz ostatni raz powtórzyć?
Zastanowiłam się chwilę.
-No... czemu nie. -Wzruszyłam ramionami.
   Po kilku minutach zaczęło się. Połowa zniknęła, ale resztę schował Seth na następny raz. Był wieczór a nie chciało mi się za bardzo wracać z buta, szczególnie że byłam nieźle naćpana. Zadzwoniłam do Jer'a. Od razu się zorientował, że coś brałam. Z ciężkim westchnieniem powiedział że będzie jak najszybciej, i tak było. Przyjechał po mnie samochodem, i wsiadłam do niego cała roześmiana.
-Niezła zabawa, co?-Mruknął zły ruszając.
-Daj spokój... Raz...
-Tak, jasne. Mówisz raz, a potem i tak weźmiesz po raz drugi.
-Nie wkurzaj się...-Uśmiechnęłam się poprawiając się na fotelu.
-O to ci chodziło? Na ćpanie poszłaś?
-Nie o to chodzi... Nie wiedziałam że będzie jakikolwiek towar...Kiedyś ćpałam i mówiłam że nie chcę... oni mnie namówili...
-Jasne.
-Nie wierzysz?-Zaśmiałam się.
Przewrócił oczami i nie odzywał się więcej.

<Dokończ Jeremy!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz