czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Christiana

  Nie wiem co u mnie było pierwsze. Przerażenie czy strach. Jakie 453699?!  Co oni z nią zrobili?!
Jednak musiałem reagować szybko. Ona zemdlała, a lud zaczął nadbiegać ze wszystkich stron.
 Dobrze, że się ściemniłem w połowie. Biegałem teraz o wiele szybciej, niż jako mieszaniec anioła.  Przerzuciłem szybko Akkie przez ramię i puściłem się pędem w stronę okienka.
  Ciężko było. Zaczęli strzelać i musiałem ochraniać Akkie z mojego przodu, aby nie dostało jej się kulą. Już mi prawie deptali po piętach.
  I nagle upragnione okienko! Jest! Wyskoczyłem! Teraz sprawnie między ulicami... Las...
Po parunastu minutach byłem w domu.  Lekko zmęczony wpadłem do domu.
  Przerażona i zmartwiona ciotka  z niewiadomego powodu, jeszcze bardziej zaszokowała się na nasz widok.
- Rany boskie! - krzyknęła, choć zawsze była spokojna i opanowana.
Ja skierowałem się do starego pokoju Akkie. Ułożyłem ją na łóżku i ignorując ciotkę oraz wpółprzytomnego Jeremiego. Otarłem nieuważnie pot z czoła i przykucnąłem przy Akkie.
  Złapałem ją za dłoń i przysunąłem do ust. Zmartwiony zwróciłem się do ciotki Kate.
- Pomożesz jej? - zapytałem.
Ona podeszła powoli do łóżka i popatrzyła na mnie.
- Pozwolisz mi ją zbadać?
Skinąłem głową.
Pochyliła się i mruczała.
- Wszystko możliwe... Podanie leków odurzających, gwałt, pobicie, przetrzymywanie...
- Gwałt? - cały się spiąłem i zacisnąłem dłonie. Przed oczami miałem wizje dopadnięcia tych doktorków i obdarcia ich z białych kitli.
- Nie wiem. Nie wiem. Jest bardzo poobijana... Christian - zwróciła się do mnie poważnie. - Ja nie wiem. Ja nie wiem co z nią będzie. Wygląda okropnie.
 Ciotka  zaczęła jej podwijać bluzkę i nagle zerknęła na mnie i jakiegoś nieswojego Jerrego w drzwiach
- Wyjdźcie - powiedziała, a ja niechętnie skierowałem się do drzwi i pchnąłem Jera.
Na korytarzu zobaczyłem jego zmartwioną minę i zapytałem.
- Co jest?
- Johanna.
- Co z nią? 
- Nawet nie wiem!!
Zaprowadził mnie do kuchni i powiedział mi spokojnie co się stało.
- Może warto poczekać ten tydzień...
- Żartujesz! Muszę ją znaleźć. Ty czekałeś jak ci oddadzą Akkie?
- No nie... - szepnąłem.
Nagle ciotka stanęła w progu i powiedziała.
- Christian. Nie mam dobrych wieści.
Poderwałem się.
- O co chodzi?
- Akkie... Prawdopodobnie straciła pamięć.
Zamarłem. Nie, nie, nie...! Tylko nie to!
- Całą? - wyszeptałem.
- Z tego co wiem... To tak. Chce stąd uciec. Szarpie się i płacze. Podałam jej leki uspakajające. Oprócz tego, jest mocno poobijana. To źle wygląda Christian... Nie wiem jak jej pomóc.
 Nie potrafiłem tego słuchać. Opadłem na krzesło i zakryłem twarz.
 To mnie przerastało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz