czwartek, 24 kwietnia 2014

Od Johanny

-Jak to szuka cię policja?!-Wybuchnęła Kate przez telefon kiedy zwiałam przez psami.
-No.. Nie ważne! -Po czym dodałam z rozbawieniem.-Wyjdę z tego, nie wiedzą jak wyglądam!Spadam na cztery łapy od kilku miesięcy.
-A teraz może ci tych łap zabraknąć! W co ty się wpakowałaś?!
-To moje życie, na razie sobie radzę, a tobie mówiłam - nie dzwoń do mnie i zapomnij.
-Poczułam się twoją opiekunką... muszę dzwonić, a nie odbierałaś przez jakiś czas. Wróćmy do sprawy. Jak to szuka cię policja?
-Ech... -Weszłam do mieszkania i poszłam po schodach na pierwsze piętro rzucając kluczami na szafkę. Opadłam na łóżko i jak gdyby nigdy nic mówię.-A co u ciebie?
-Nie zmieniaj tematu!
Roześmiałam się.
-Daj spokój! Policja nic na mój temat nie wie, a nikogo nie złapali. Ściga mnie, bo jakiś chłoptaś mnie widział. Zamorduję skurczybyka jak go zobaczę, przysięgam!
-Uważaj, w Paryżu wiele się dzieje, jacyś turyści giną... uważaj na siebie.
-Hah! Dobre mi sobie! Ja... a z resztą! Nie ważne... Słyszałaś o tych zaginięciach?
-Pewnie. To było przecież w TV, w wiadomościach. Raz na jakiś czas je oglądam, bo to bzdety, ale... jeszcze tak opóźniona nie jestem!
-No... To proszę Cię, nie pytaj się mnie co u mnie, bo nic ci i tak nie powiem. Ale ty mi możesz powiedzieć.
-Nic ciekawego, kiedy tu byłaś, przynajmniej miałam co do roboty, tak samo Jeremy... Każde z was było poszkodowane, a Christian to samo, no! I jeszcze Akkie! A teraz jestem sama.
-No... I pewnie nie wrócę za szybko.
-Obiecałaś że mnie odwiedzisz. -Wyczułam że się uśmiecha.
-Ale nie teraz, kilka miesięcy temu wyjechałam. Nie wrócę.
-To kiedy masz zamiar?Trudno się do ciebie dodzwonić!
-Wiem,wiem. Ale... ech... gdybym mogła ci wszystko powiedzieć... byłoby mi łatwiej...
-Ale co jest? Dlaczego nie powiesz?
-Ach! No bo nie mogę, zamordowałabyś mnie na wstępie...
-Coś ty zmalowała?
-Nic,nic. Po prostu... Jestem... inna.
-To znaczy? Powiedz mi tylko jak sobie radzisz... i jaka inna?
-Powiem ci całą wiązankę.
-No, gadaj.
-Ech... No to... poznałam dwie dziewczyny które ćpają i jarają, no i palą. Wciągnęły mnie w to, mam odjazdowe mieszkanie i zajmuję się... brudną robotą, policja mnie ściga ale jak zastrzelę tego chłoptasia to dojdą kolejne wiadomości o zaginięciach! Odjazdowe mieszkanie może i mam, ale tęsknię za tobą... I Jeremym... Ale wiem że i tak nie wróci, więc radze sobie tutaj zajebiście.-Mówię szybko a Kate chyba zaniemówiła. -Noo... To ja idę, bo muszę dopaść tego chłopczyka który mnie wydał... gnojek jeden...
-Wydał..?!
-Kate, wyluzuj. Mam wszystko pod kontrolą. Kończę już... Muszę iść.
   Rozłączyłam się i włożyłam telefon do kieszeni. Wyszłam z mieszkania zamykając je, i ruszyłam na poszukiwania chłopaka, chociaż, wiedziałam gdzie mieszka, bo dobrze go znałam. Był to ''znajomy'' Sary, ale i tak chciała go zabić zanim się do niej odezwał.
   Weszłam do mieszkania chłopaka i zatrzaskując drzwi nawet nie pukając, weszłam do jego pokoju. Znalazłam go w salonie, spał na kanapie, rozłożony Sebastian.
-Żartujesz sobie?-Parsknęłam kiedy zrzuciłam go z kanapy.
-Co tu robisz Johanna?
-Pytasz się jeszcze?! Nagadałeś policji o mnie.
-Co?! Mówiłem tylko, że to Sara zabijała, bo tak było. Prawda?
-Też zabijałam Seba.Złapali ją?
-No... Nie żyje.
-Że co?-Myślałam że kpi, ale jednak... nie.
-Miała problemy, pamiętasz?Wampir...
-Eddie...-Szepnęłam.
-Tak. A ja ci tylko uratowałem tyłek, więc nie pieprz głupot.-Wstał z podłogi na fotel.
-Cholera. No nieźle... Mam teraz kupę problemów jak mu Sara powiedziała że jestem z nią...
-Nie, nic nie zdążyła powiedzieć. Sara była jednym z jego celów, chciał ją zabić już kilka lat temu. Zrobił to od razu.
-Skąd to wiesz?
-Widze przyszłość, i przeszłość.
-Super... I tak jak go spotkam, będzie mnie miał na celowniku.
-Jeden strzał i po tobie. -Klasnął w dłonie rozbawiony.
-Ćpałeś. -Rzuciłam.
-Nie, ale mam zamiar.
-Nie wydasz mnie jemu, tak?
-Co ty, on jest słabym kurduplem. A z kolei ty... Kurduplem czarownicą, córka tej Cerrie... Chce cię zabić,bo tak sobie chce, nic wielkiego.
-Jestem aż taka niska?
-Nie, ale lubię cię wkurzać. Jesteś dla mnie jak siostra. Tylko siostra, nie żebyś chciała coś więcej, fuj.
-No, przelizać się z własną siostrą... ble.
-Chodzić z nią, to już w ogóle.
-Weź, bo zwymiotuję!-Mówię z obrzydzeniem, tak jak on.
-Z o cztery lata młodszą.
-Spadaj! -Mówię rozbawiona i wyszłam.
Wróciłam do mieszkania i położyłam się w łóżku. Wzięłam swojego psa, nie mogłabym go zostawić. Jest jedyną deską ratunku od zwariowania w samotności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz