piątek, 25 kwietnia 2014

Od Christiana

  Wracaliśmy już do domu. Ja miałem w głowie chmurne myśli. Czułem jakiś niewysłowiony niepokój. Przyspieszyłem nagle kroku. A niech mnie! Mogłem nie zostawiać jej z tym - dla mnie obcym człowiekiem. Nie wiadomo kim był. Może jej coś zrobił...? Nonsens... Przecież go dobrze znała...
  Jednak mimo wszystkich moich domysłów - nie domysłów wpadłem szybko do domu. Z ulgą stwierdziłem, że jego już nie ma, a Akkie sama stoi przy oknie, jakaś... taka dziwna. Bez słowa podszedłem do niej i ku - zaskoczeniu moim i jej - przytuliłem ją mocno.
  Podniosła twarz i spojrzała na mnie tymi dużymi oczami w których można było utonąć.
- Nic mi nie jest. Naprawdę Chris jestem bezpieczna - zaśmiała się cicho, choć jej mina była zbyt poważna i zamyślona, by uchodzić za radosną.
 Mimo wszystko cieszyłem się, że nic jest nie jest. Prawie jak dziecko.
- Ten twój kolega tu wróci? - zapytałem.
- Tak. Za trzy dni - powiedziała ostrożnie, jakby ważąc słowa.
Kiwnąłem głową, powstrzymując jakieś dziwne uczucie. W tej właśnie chwili w drzwiach stanął Jerry.
- Wybieram się do Maine, do ciotki. Jedziecie ze mną?
Odsunęliśmy się od siebie i zilustrowaliśmy.
- Czy ta ciotka mnie zna? - zapytała Akkie.
- Bardzo dobrze - powiedzieliśmy równocześnie z Jerrym.
- W takim razie... Jedziesz Chris?
Wzruszyłem ramionami.
- Mogę. Czemu nie?
- Dobrze, to jadę.
  Dziesięć minut później, wszyscy przygotowani z prowiantem na drogę wsiedliśmy do auta. Akkie spała u mnie z głową na kolanach, a Jerry pogwizdując prowadził. Uśmiechałem się lekko, patrząc na znajomą, wypraną z wszelkich emocji twarz.
  Popatrzyłem przez okno. Jechaliśmy już godzinę. Jeszcze tylko drugie tyle i mieliśmy być na miejscu. Byłem ciekawy co słychać u ciotki. Widziałem, że Jerry jedzie szybko niecierpliwie patrząc na mijane tablice. Widać chciał się dowiedzieć co u Johny. Ja chciałem się dowiedzieć co słychać u wszystkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz