piątek, 18 kwietnia 2014

Od Jeremiego

 Ciotka szła z tyłu. Christian za nią. Ja włóczyłem się za nimi. Zastanowiłem się nagle nad moim życiem. Kim byłem kiedyś...? Facetem który miał sporo kumplów - ludzkich kumplów. Który nie przejmował się sprawami typu miłość. Spał z jakąś laską na każdej imprezie. Wracał naćpany albo nachlany do domu. Miał beztroskie życie... Ale czy szczęśliwe...?
  A teraz został mi tylko własny kuzyn, bo zerwałem kontakty ze starymi znajomymi. No i Johanna - pierwsza dziewczyna którą biorę na serio i jestem gotowy dla niej się poświęcić.
  Ale tak? Nie wiem kiedy ostatnio piłem, albo ćpałem. Chyba wieki temu. Nie można powiedzieć, że tego żałuje, ale też że tego nie żałuje. To wszystko było jakieś pokręcone.
- Obudź się Jeremy! - syknął nagle Christian, budząc mnie z zamyślenia.
Właśnie staliśmy przed drzwiami tego domu. Chyba tylko głupi, by się nie skapnął że ktoś przyszedł.
- Jeremy, idź po pistolet. Zostawiłam go w samochodzie - szepnęła ciotka zaczajona przy drzwiach.
Nagle Christian tak się przekręcił, że wpadłem na drzwi. Skrzypnęły cicho.
- Christian!! - warknęła ciotka.
Ja poderwałem się i pobiegłem. Już po chwili złapałem pistolet i wróciłem.
 To co zastałem po powrocie zdziwiło mnie.Ciotka stała w progu jak wmurowana. Christian podtrzymywał ją na nogach również blady.
 Zniecierpliwiony przepchnąłem ich.
- Co tu się dzieje - warknąłem.
Wszedłem do środka. Rozglądnąłem się.
- Jeremy... - szepnęła ciotka.
Rozglądnąłem się. Nic nie widziałem.
- Jerry!! - powiedziała głośniej, prawie leżąc na Christianie.
Nagle zobaczyłem na kanapie Johannę. Leżała skulona i drżąca. Szlak mnie wziął. Podbiegłem do niej szybko i wziąłem ją na ręce.
 - Kochanie... - szepnąłem odgarniając jej włosy z pokaleczonej twarzy. Poczułem, jak jakiś szew mi pęka na brzuchu, ale zignorowałem to. Podejrzliwie rozglądnąłem się w szukaniu tej kobiety.
 Nagle w promieniu paru metrów stanęła.  To było dziwne. Gdy popatrzyłem na jej twarz, zabolały mnie oczy.  Oczy, nos, usta, włosy zlewały się ze sobą, tworząc jedną, niewyraźną plamę. Kogoś mi przypominała, kogo kochałem i skrycie za nim tęskniłem. To niedorzeczne! - pomyślałem. Zły oddałem nieprzytomną Johannę, w wolne ręce Christiana. Ciotka Kate zjechała po plecach na dół i zakryła oczy. Oboje patrzyli to na mnie, to na tą kobietę z przerażeniem.
  Ja popatrzyłem na poranioną Johannę i tak się wściekłem, że wyjąłem sztylet. Obudziła się we mnie mroczna natura.  W jednej chwili znalazłem się przy kobiecie i pchnąłem ją na ścianę. Ona tylko się śmiała histerycznie. Przytknąłem jej ostrze do gardła.
- Co ty jej zrobiłaś wariatko?! - warknąłem.
Jej rysy nadal były nieregularne. Nie mogłem zobaczyć jej twarzy!! Nie wiedziałem, czy miesza mi się we łbie czy ona to zrobiła specjalnie.
- Oj nieładnie, nieładnie. - szepnęła - Ojciec nie byłby zadowolony.
Znieruchomiałem. Szybko jednak odzyskałem czucie i przytknąłem nóż mocniej.
- Jak śmiesz?! Jak śmiesz mówić tak o moim ojcu!! Nic o nim nie wiesz!
Kobieta nagle głośno się roześmiała. Mogłem przepuszczać, że popatrzyła na spoczywającą w ramionach Christiana Johnę.
- Ona? Ona jest dla ciebie ważniejsza, niż osoba która dała ci życie?
Ściągnąłem brwi. No wariatka! O czym ona bredziła?!
- Przestań! Życie dała mi Teaurine. Nie wiem o czym ty mówisz.
Roześmiała się.
- Ivy, choć tu! - krzyknęła.
Drgnąłem. Nagle przypomniało mi się, jak matka wołała Ivy na obiad. Ona przybiegała uradowana i przytulła się do niej.
  Teraz ze zdziwieniem zaobserwowałem, że moja trzynastoletnia siostra zrobiła to samo. Wsunęła się między nas i przytuliła do niej.
- Co ty jej zrobiłaś?!!
Nagle Ivy zobaczyła, że przyciskam nóż do gardła kobiety.
- JEREMY! CO TY ROBISZ!! TO NASZA MAMA! - piszczała.
Nic nie powiedziałem. Ta kobieta jednak potrafiła niszczyć ludzi. Bezceremonialnie odepchnąłem Ivy na dywan. Zaczęła mnie bić pięściami w plecy. Nie bolało mnie to, wręcz drażniło. Na szczęście Christian, który oddał Johannę oszołomionej Kate i zabrał małą.
 Mnie rozbolała głowa.
- Kończmy to - mruknąłem.
Wyjąłem pistolet i wycelowałem w głowę kobiety.
- Zabijesz mnie? Własną matkę? - wyszeptała cicho.
I nagle niewiadome rozmazanie, ustabilizowało się. Powoli zobaczyłem całą twarz kobiety i...
 Cofnąłem się przerażony. Wypuściłem sztylet i pistolet z ręki. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Z trudem stłumiłem wrzask.
- KIM TY JESTEŚ?! - krzyknąłem i uderzyłem nogami o kanapę.
Nie odzywała się.
 Ja nie potrafiłem zrozumieć tego, że ona wyglądała jak moja matka. To było jakieś... Chore!!
 Cofnąłem się szybko i wziąłem Johannę na ręce. Wyszedłem i rzuciłem w wyjśćiu.
- Nie wiem kim ty jesteś. Może jakąś bliźniaczką mojej matki... Umarli z grobu nie powstają, a ja widziałem Teaurine Elenę Evest nieżywą w trumnie.
 Po czym wybiegłem wstrząśnięty na zewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz