piątek, 11 kwietnia 2014

Od Johanny










   Nie wiedziałam, czy jestem w stanie w ogóle chodzić, mimo tego dalej jak dziecko tęskniłam za Jeremym, choć nie lubiliśmy siebie nawzajem. Rudowłosa kobieta co kilka godzin sprawdzała jak ze mną jest, co z moim stanem. Psychicznie, było źle. Ja to wiedziałam, ale nie ta obca mi kobieta. Może i próbowała ustalić czy jest ze mną w porządku, ale było ze mną źle. Nie to, że krytycznie, ale nie mogłam do siebie dojść po tragicznej sytuacji która stała się kilka dni temu i trwała do wczoraj. Natomiast fizycznie, było nie najgorzej, choć zacięcie na policzku nie goiło się, tak jak niewielka w tym momencie rana na brzuchu. Ręce były w nie najgorszym stanie, wracały do normy w błyskawicznym tempie.
-Jak się czujesz?
-Pyta mnie o to pani już pięćdziesiąty dziewiąty raz a ja odpowiadam DOBRZE. -Mruknęłam nurkując cała pod białą przytłaczającą kolorem kołdrę.
   Przez nią, czułam się jak w psychiatryku, na razie mój stan mnie nie obchodził, chciałam wiedzieć o co chodzi, ale rudowłosa nie wiele mi powiedziała.
-Mówię dziewczyno, nie możesz na razie o wszystkim wiedzieć. To dla ciebie byłby wstrząs, wiem o tobie dość dużo, dzięki twojemu towarzyszowi wampirowi.
-Ale... co z nim... Gdzie on jest...
-Będzie dobrze. Musisz nim trochę potrząsnąć... powiem ci po południu o co chodzi, wtedy dojdziesz do siebie.
-Chcę do niego... Teraz...
-To trochę potrwa.
-Zachowuję się jak dziecko...-Wymamrotałam cała roztrzęsiona.
-Będzie dobrze, rozumiesz? Jeśli będziesz znów normalnie funkcjonować, szybciej go zobaczysz, ale musisz być twarda... Jeśli chcesz go zobaczyć.
-Ale... Ja nic nie wiem... nie wiem o co... o co chodzi...!
-Dowiesz się. Obiecuję.
Zagryzłam wargę i nie odzywałam się. Doprowadzałam do siebie wszystkie fakty po kolei, powoli byłam sobą. Stawałam się znów tą samą dziewczyną i wredota wracała do mnie najszybciej.
   Rudowłosa wyszła a ja rozglądałam się za ciuchami jakie mogły zostać zabrane z mojego domu a raczej teraz w środku, pewnie wygląda jak po drugiej wojnie światowej. Jest! Zgramoliłam się z łóżka i bezszelestnie podeszłam do znanej mi torby z mojego domu. Rozpięłam ją, w ręce złapałam czarne rurki, luźną bluzkę i skarpetki, i resztę.
   Ubrana i ogarnięta siedziałam na podłodze. Wyglądałam jakbym rzeczywiście była na skraju załamania, ale wręcz przeciwnie. Próbowałam wytłumaczyć sobie kilka rzeczy na które nie znałam odpowiedzi, ale bez skutku. Wstałam i wyszłam z pokoju gdzie leżałam. Zobaczyłam zdaje się, jak pamiętam dobrze Christiana i rudowłosą kobietę. Uśmiechnięta i radosna podeszła do mnie i złapała mnie za ramiona.
-No! Jesteś sobą?
-Cały czas byłam. Tylko nie docierało do mnie to co ja tu robię i co zrobił upierdliwy Jeremy, że mnie tak potrzebujecie. -Westchnęłam.
-Tak, jesteś zdaje się sobą. -Kiwnęła głową. -Chodzi o to, że Jeremy nie do końca jest teraz sobą. W skrócie, potrzebujemy cię, bo masz na niego tak jakby wpływ...
-Zły czy dobry?-Parsknęłam.
-To nie jest zabawne, ale tak, dobry. Jeśli pomożesz mu dalej...
-Myślicie, że ten idiota mnie posłucha? On nawet ma mnie w dupie, nie obchodzi mnie on, ani ja jego.
-Czyli... że nie pomożesz nam?-Odezwał się brunet.
Opadłam na fotel i westchnęłam.
-Jasne, że pomogę. -Odpowiedziałam obojętnie.-Tylko wyjaśnijcie mi, co ja mam do Jeremiego, że mnie aż tak potrzebujecie?-Spojrzałam na Christiana i rudowłosą, czekając na odpowiedź. Kobieta dalej uśmiechnięta zastanawiała się nad tym, jak mi to wytłumaczyć. -Zrozumiem wszystko, tylko mówcie szczerze i prosto z mostu mi walcie.

(Dokończ Christian)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz