poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Od Akkie

Ciemność. Tak mogłam opisać wszystko co działo się wokoło mnie. Nie wiedziałam czy śnie czy też umarłam. Unosiłam się delikatnie w mroku. Nie bałam się. Wszystko było dobrze. Nic mnie nie rozpraszało. O niczym nie myślałam. Po prostu czułam że odzyskałam spokój. Kiedy ciemność znikneła a ja "wylądowałam" na polanie byłam szczęśliwa. Niczego więcej nie potrzebowałam. Nic mnie nie bolało, nie miałam żadnych zmartwień.
Ruszyłam prosto przed siebie. W oddali przed sobą zobaczyłam białe światło. Zatrzymałam się i uśmiechnęłam się. A więc leżałam na łożu śmierci. Ruszyłam bez wahania w stronę światła. Byłam gotowa odejść z tego świata i zaznać spokoju. Zdziwiłam się że mogłam trafić do nieba. Nie pamiętałam co robiłam w życiu ale czułam że nie byłam za święta.
Kiedy zbliżyłam się do światła dotknęłam go ręką. Zajaśniała. Uśmiechnęłam się. Słyszałam przyjemne głosy które zachęcały mnie do całkowitego przejścia do nieba. Dłoń mi przyjemnie mrowiła przez to światło. Zrobiłam krok do przodu. Już brakowało kilku centymetrów bym znalazła się całkowicie w świetle. Co mnie zatrzymało? Znajomy mi głos.
-Akkie!!!
Odwróciłam się i na polanie zobaczyłam go. Stał w cieniu i miał smutną minę. Nie wiedziałam czy to zjawa czy on tam jest naprawdę. A może to tylko moje wyobrażenie.
-Christian...
Nie wiem sama co się stało. Kiedy wypowiedziałam jego imię... światło zaczęło się oddalać. Już nie dzieliło mnie id niego kilka centymetrów a metry.
-Nie.. nie... nie...
Strasz wzrastał. I co teraz będzie?! Zaczęłam biec w stronę światła ale na marne. Tuż przed nim wyrosła przepaść a ja nie zdążyłam się zatrzymać. Runęłam w dół bez dna...


Otworzyłam oczy. Czułam się potwornie. Nade mną widziałam twarz jakiejś kobiety. Nic do mnie nie docierało. Co się stało? Byłam przypięta do jakiś maszyn i miałam jakąś maseczkę na buzi. Świat wirował. Czułam potworny ból jednak nawet nie mogłam się ruszyć. Czułam się tragicznie. Obok mojego łóżka na którym leżałam było drugie a na nim jakaś dziewczyna. Spała chyba ale na pewno żyła. Miała na sobie szwy. Wydawała się dziwnie znajoma. Jednak nie pamiętałam jej. Znowu zaczęłam tracić świadomość. Ostatnie co usłyszałam to głos kobiety.
-Ona jest tylko człowiekiem. Wy się sami leczycie... ona nie.
Znowu ciemność.


-Akkie..-usłyszałam głos kobiety.
Zobaczyłam ją na ławce. Na rękach trzymała niemowlaka.
-Moja mała kochana Akkie...
-Mamo?-odezwałam się.
To było dziwne. Nie pamiętałam tej kobiety jednak wydawała się mi znajoma.
-Oh... Akkie dlaczego?
Kobieta mnie nie widziała. Miałam ochotę krzyczeć lecz wiedziałam że to nic nie da. Miałam dziwne uczucie że ją znam jednak.. nie pamiętałam jej. 
Przeniosło mnie do szpitala. Zobaczyłam tę samą kobietę. Rodziła. Coś dziwnego sie działo na sali. Pielęgniarki i lekarz.. byli jacyś dziwni. Urodziła dziewczynkę po czym straciła przytomność. Małą zabrano gdzieś. Śledziłam pielęgniarkę z dziewczynka. Nagle podała małą jakiejś kobiecie. Ta wzięła ją i wyszła ze szpitala. 
Teraz widziałam tę matkę. Szukała swojej córeczki. Poszła do pokoju gdzie przy inkubatorze siedział mężczyzna.
-Elanor.. zobacz.. jaka ona słodka. 
Elanor? Kim oni byli?! dlaczego ich widziałam?! Kobieta podeszłą do inkubatora a ja za nią. jednak.. wiedziałam że to nie jest jej córka. Jej córka poszła gdzieś w świat.


Obudziłam się. Była noc. Kobiety już przy mnie nie było. Nadal byłam przypięta do jakiś maszyn. Ta dziewczyna już nie leżała w sąsiednim łóżku. Nie było nikogo. Nadal fatalnie sie czułam ale usłyszałam czyjąś rozmowę na korytarzu. 
-Jak to chcecie wyjechać? Gdzie?
-Nie wiem jeszcze. Ale jak najdalej.
Głosy ucichły. Kto chciał wyjeżdżać? Gdzie? i dlaczego miałam przeczucie że i ja jestem w to wplątana?a A co oznaczało to co zobaczyłam.. Kim była Elanor? Kim był ten mężczyzna i te dwoje dzieci? Byłam za bardzo wyczerpana. Zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz