poniedziałek, 12 maja 2014

Od Johanny



Kate pakowała się chodząc w te i we wte, czekając aż zdecyduje się wyjść.
-Ale ja jej nawet nie znam Kate...-Marudzę.
-Daj spokój, wiesz, że to moja daleka znajoma, a Mara na ciebie poluje.
-Daleka znajoma, która cię nie pamięta? I dlaczego na kilka dni?
-Zachowujesz się jak Ivy... Cały czas marudzisz...
-Właśnie, co z Ivy?
-Zostaje z Chrisem,Akkie i Jeremym.
-Aha...
Jeremy... Jeremy... już dość dawno go nie widziałam, ależ ja za nim tęsknię. Staram się normalnie żyć, ale świadomość, że kiedy się obudzę, i nie będzie go koło mnie, zniechęca mnie do dalszego życia.
-Dlaczego muszę jechać na jakiś pogrzeb? Pewnie i tak nie przyjdziemy na ten pieprzony pogrzeb, co nie?
-Daj spokój, musisz i tak czy siak jechać.
-Och, Kate! Daj spokój!
-Włóż jakieś czarne rzeczy...
-Nie. Pojadę tak, jak będzie mi się podobało. Będę robić to co będzie mi się podobało.
Kate westchnęła i wzięła kluczyki od samochodu.
-Czekam w samochodzie.
   Kiedy wyszła, ja zastanawiałam się nad tym, czy nie zrobić czegoś głupiego, jednak z mojej perspektywy wyglądało to na jeszcze głupszą rzecz, ale z jakiegoś powodu genialną, aczkolwiek po co się mordować, skoro... No tak, nie mam juz dla kogo żyć, nie mam już z kim żyć, nie mam celów. Wszystko sobie odpuściłam, od kiedy przestałam czuć cokolwiek, tylko strach,tęsknotę i ból złamanego serca. To do mnie nie podobne, nigdy tego nie czułam, nawet kiedy kilka lat temu Sam mnie rzucił, tamto to było nic, to co było, BYŁO z Jeremym, było prawdziwe i... jeśli chodzi o moje odczucia - wieczne.

   Jechałam samochodem już dwadzieścia minut, a Kate jednocześnie z kimś rozmawiała i prowadziła samochód. Była dobrym kierowcą, ma podzielną uwagę, więc mogła to robić. Ja myślałam nad spojrzeniem w głąb siebie, i wyszukanie jakiegoś sposobu, by choć na chwilę zobaczyć Jeremiego, ilekroć chciałam to zrobić, ktoś mi przerywał, albo nie byłam w stanie bo serce by mnie coraz bardziej bolało, nie wiem, czy straciłabym nad sobą kontrolę, ale chcę go po prostu zobaczyć, nawet jako ''duch''. I tak mnie nie widzi, może poczuć zimny dotyk, ale nic poza tym. Wątpię, że poczuje mnie, jeśli przestał mnie kochać. '

   Stałam w przed pokoju, przeszłam do kuchni, dalej pamiętałam co gdzie się znajduje, bez problemu znajdowałam drogę do kuchni, łazienki, pokoi... W kuchni siedziała Ivy robiąc sobie kanapkę. Rozejrzała się kiedy poczuła najwidoczniej powiew zimnego wiatru, a okno było zamknięte. Była bystra, wiedziała, że coś jest nie tak. Zmrużyła podejrzanie oczy i wróciła do krojenia chleba.
-Jeremy! Chcesz coś do jedzenia?!
-Nie.-Usłyszałam słabą odpowiedź dochodzącą z salonu. 
   Właśnie tam się skierowałam, wchodząc zobaczyłam włosy roztrzepane na wszystkie strony. Lekko i delikatnie wplotłam palce w jego blond włosy. Grał na telefonie, ale zgasił ekran kiedy dotknęłam jego policzka, może poczuł ten dotyk, ale słabo, miałam nadzieję, że nic nie poczuł, myślę, że byłby na mnie zły gdyby wiedział, że to właśnie ja tu jestem. 
-Kocham Cię...-Szepnęłam.-Szkoda, że mnie nie słyszysz... Nie możesz zobaczyć... zapomnieć o wszystkim... Przepraszam, jeśli jakkolwiek się zraniłam...
   Nachyliłam się i ledwo dotknęłam jego ust. Tak, by nic nie poczuł. Zagryzłam wargi i po policzku spłynęła mi jedna łza. Starłam ją powoli, nie odrywając wzroku od Jer'a. Dotknął lekko palcem swojej dolnej wargi, jakby to poczuł. Przykucnęłam przy nim, i dłonią przejechałam delikatnie po jego zaroście, kierując się w dół, po szyi zatrzymując się na prawym ramieniu. Widzę go ostatni raz? Nie wiem, ale myślę, że go już nie zobaczę. To tylko moje myśli, ale to jest ostatnie spotkanie przed moją śmiercią...
Zniknęłam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz