wtorek, 6 maja 2014

Od Christiana

  Siódma, ósma, dziewiąta, dziesiąta, jedenasta... Godziny mijały, tykanie zegara wydawało się coraz straszniejsze, a Akkie nie wstawała. Ponuro zerkałem na Damiena oglądającego telewizje w salonie. Ten przypał wraz z matką i siostrą miał zostać u nas jeszcze tydzień, żeby "zaaklimatyzować się w nowym miejscu", a "my przecież mieliśmy wielki dom". Zawsze wydawał mi się obcy, a w ostatnim czasie jeszcze bardziej. Nie wiem czemu, ale nie czułem się tu szczęśliwy. Miałem ochotę zabrać stąd siostrę i uciec...
  No właśnie... Akkie... Ostatnio działo się ze mną coś niepokojącego. Starałem się wymazać z głowy tamtą noc... Jednak bezskutecznie. W nocy nie mogłem zasnąć, tak mi było gorąco, nawet jak otwarłem okno.
Nie potrafiłem dopuścić do siebie jednej myśli o Akkie... A jednak to nieznane i denerwujące uczucie gnębiło mnie coraz bardziej każdego dnia.
- Hej przystojniaku! - dosiadła się do mnie wesoła Erin w kusej piżamie. Ku mojemu zdziwieniu wcale nie odwracałem wzroku, nie starałem się ukryć zdradzieckiego rumieńca, nie krztusiłem się wodą...
Coś mi się chyba pomieszało. Na siostrę powinienem reagować tak jak teraz. A na Erin, tak jak na Akkie...
Wszystko mi się nie zgadzało.
- Co taki zamyślony? - wyrwała mnie kolejny raz z zamyślenia i niby od niechcenia podwinęła sobie koszulkę.
- Uch... Ale gorąco. Nieprawdaż?
- Uhm... - mruknąłem i zerknąłem na zegar. Dwunasta...
Gdzie ta Akkie, no gdzie...?
- Strasznie mało rozmowny dziś jesteś - zauważyła dosypując sobie płatków owsianych do mleka.
- Przepraszam - mruknąłem, po czym nagle postanowiłem się zrehabilitować. - Naprawdę bardzo, bardzo gorąco. Piękna pogoda, jak na październik.
Erin uśmiechnęła się lekko. Schyliła się po coś do szafki, a spodenki gwałtownie osunęły jej się z chudego tyłka. Nie zrobiło to dla mnie większego wrażenia, jednak odwróciłem wzrok, nie chcąc, by pomyślała o mnie jak o jakimś zwykłym, napalonym zboczeńcu.
 - Wiesz, słodko wyglądasz z tymi roztrzepanymi włosami.
Uśmiechnąłem się lekko i zerknąłem na nią. Patrzyła na mnie pożądliwie z rozchylonymi ustami, jednak gdy tylko napotkała mój wzrok, chrząknęła i zarumieniła się gwałtownie.
- Wiesz, może sprawdzę co z Akkie.
- Może tak - powiedziała szybko - Nie spotkałam jej na korytarzu, ani nie słyszałam, żeby korzystała z łazienki.
Kiwnąłem głową i podreptałem na górę.
Zapukałem cicho do środka.  Nie słysząc odpowiedzi wyszeptałem.
- Akkie... Jesteś tam? To ja Chris...
Po czym zapukałem głośniej. Nie chciałem jej obudzić, gdyby spała... Ale Akkie zawsze wstawała dość wcześnie, chyba, że miała jakieś "smutne dni".
Nie słysząc odpowiedzi, ani żadnych oznak życia zaniepokoiłem się i uchyliłem lekko drzwi. Potem pchnąłem ją mocniej i znieruchomiałem.
 Łóżko i pościel Akkie leżała nietknięta.
Natomiast samej lokatorki nigdzie nie było...
  Przerażony gwałtownie zachłysnąłem się powietrzem. Powtarzałem w myślach, że może wyszła gdzieś na spacer... Lecz tak naprawdę...
   Nie wierzyłem w to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz