piątek, 16 maja 2014

Od Johanny


           Prawda jest taka, że kiedy kocha się tego, kto chce cię zabić, brakuje wyboru.Co mogłam zrobić? Jak mogłam uciec,jak mogłam walczyć,skoro zadałabym wtedy ukochanej osobie ból?Skoro nie chciała ode mnie nic innego, prócz mojego życia, jak mogłam jej go nie ofiarować? 
   Przecież tak bardzo kochałam...


   Siedziałam na parapecie w mieszkaniu, z którego nie mogłam wyjść. Wszystko było zamazane, jak od pierwszego spojrzenia w przestrzeń. Nie wiem ile tu byłam godzin, dni... może i nawet miesięcy, nie wiedziałam co się tak naprawdę dzieje, co jest fikcją a co jest realistyczne, mój brat odszedł, to była fikcja? Może realistyczne? Wszystko co się działo, pamiętałam tylko rozmowę z bratem. Resztę? Miałam wizję, jak łykam tabletki nasenne ze łzami w oczach, byłam cała czerwona od płaczu, trzymałam dłoń na czole, w drugiej miałam tabletki. Miałam zamiar je połknąć? Czy nie miałam odwagi, wpatrując się w nie. 
   Miałam wiele takich wizji, ale sama nie wiedziałam, co one znaczą. Może były po prostu... od tak sobie? To także uważałam, jako fikcję, a czasem prawdę, bo chciałam to zrobić pół roku temu... Ale minął już szmat czasu od tamtej chwili, po co mi się to przypomina? Może Michael próbuje mnie osłabić, w ten sposób dostać się z wirusem do mojego mózgu? To bardziej prawdopodobne, ale czy nie ryzykuje tym, że ktoś może go zabić? Kiedy zdecyduje się na włamanie się do mojego umysłu, staje się jakby w... śpiączce, tylko że w pozycji siedzącej. Nie reaguje, do póki nie dostanie się do mnie, albo ktoś do nie zabije. Dlatego, czarodzieje są słabsi jeśli chodzi o takie sprawy, każdy może go zabić.
   Spacerowałam po lesie. Było jasno, ale wszędzie były szare chmury i przedzierające się słońce co jakiś czas ukazywało pojedyncze promienie słońca. W okół było pełno mgły, gęsta jak mleko. Rozglądałam się i nagle zaczęło mi brakować tlenu. Starałam się nabierać powietrza, próbowałam zachować spokój. Ale to coś nie ustawało. Ktoś odcinał mi tlen we śnie, przez co się dusiłam, próbował mnie zabić! Uklękłam na trawie, coraz bardziej się męcząc. 
   Usłyszałam kroki, ktoś przechadzał się po lesie. Drobne i powolne kroki zdawały mi się zwierzęce, ale przecież jestem tu sama, jestem w swojej głowie.Nikogo tu nie ma, jestem sama, walcząca z facetem który chce mnie zabić!Ujrzałam dziewczynkę. Długie włosy sięgające jej prawie do kolan, zakrywały jej większość bladej twarzy. Miała sine, podbite oczy, miała zaledwie dziesięć lat. 
-Umierasz. 
Ja nie mogłam nic powiedzieć, dusiłam się, wiedziałam że zaraz moge stracić przytomność, i umrzeć. 
-Walcz. -Mówi dziewczynka delikatnym aksamitnym wręcz głosem. 
Minęły sekundy, może minuta, może dwie. Ja nie dawałam za wygraną, musiałam walczyć, nie mogę teraz umrzeć. Nagle przestało. Wszystko ustało, ja dyszałam jakbym przebiegła nie wiadomo ile... 
-Przeżyłam...?-Szepnęłam do dziewczynki.
-Tak. -Zaczęła się oddalać.
-Gdzie idziesz? Kim jesteś?
-Jestem granicą. 
-Jaką granicą?
-Wiem, nie rozumiesz tego. Tzn, że jestem twoją tarczą chroniącą cię przed wirusem.
-Dajesz... radę?-Nie wiedziałam co ja sobie teraz wymyśliłam... Moja głowa rzeczywiście się już namęczyła...
-Tak. To słaby czarodziej, nie jest w stanie się dostać. Ale zamiast mnie, poszedł na ciebie. Musisz uważać. 
-Kiedy się przebudzę?
-Widzę to, co dzieje się z czarodziejem, ale czasem. Jestem tylko granicą, tarczą. Niedługo się obudzisz, albo umrzesz. 
-To co w końcu?!
-Przeżyjesz, jeśli czarodziej umrze. Umrzesz, jeśli po przebudzeniu umrze twój anioł stróż.
-Dlaczego? To nie powinno się dziać? 
-Nie powinno... Ale za bardzo do siebie pasujecie, za bardzo archaniołowie chcą żebyście...
-Skąd tyle wiesz?!
-No... Jestem... kimś w rodzaju... 
-Nie chcę słuchać... nie... Chce zostać sama, zostaw mnie... -Położyłam się na trawie, skulona. 
Dziewczynka oddaliła się, zostawiając mnie samą. 
                                                                                                         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz