piątek, 30 maja 2014

Od Johanny

   Wstałam i poszłam do łazienki, Jeremiego jak zwykle nie było, nie miałam mu tego za złe, bo musiał pracować, za to ja mogłam załatwiać... ehm... swoje sprawy. Nie wiedział o nich, nie musiał zresztą. Miałam tyle dziwnych bóli, np. brzuch. To miejsce bolało najbardziej, ale to chyba... przed miesiączką. Właśnie, spóźniała mi się. Nie wiedziałam co jest, co się dzieje właściwie. Jak już wspomniałam wcześniej, podejrzewałam, że mogę... MOGĘ, być w ciąży... Nie chciałam być w tym wieku matką, na prawdę nie chciałam. Nie uśmiechało mi się wstawanie o czwartej, czy między drugą a piątą rano i czekać aż dziecko zaśnie. Od kiedy pamiętam, nie lubiłam dzieci, ale... No dajcie spokój, 18 lat i dziecko?
   Nawet nikomu bym tego nie wyjawiła,po prostu bym milczała. Starała się ukryć to, że jestem w ciąży. Kiedyś - jak najbardziej mogę mieć dziecko.Ale nie teraz. Nie ma mowy nawet. Nigdy nie miałam zamiaru mieć dzieci, nawet jako mała dziewczynka byłam jedyną z wielu która nie bawiła się tymi lalkami niemowlakami. Zawsze wolałam jakieś ciekawe historie rodziców albo opiekunki. Rodzice nigdy nie zajmowali się mną jak powinni, ale no cóż zrobić? Takie miałam życie, a teraz nagle dowiedziałam się, że moim ojcem jest jakiś facet ''wyżej'' jak to ujął Jasper. Kate zna mojego ojca, to jest najgorsze, jak w ogóle ona go znała, czyli... że znała moje życie od A do Z i na dodatek... była moją opiekunką jak byłam jeszcze mała. To się trzyma kupy, ojciec odszedł ode mnie i mojej matki kiedy dostał robotę, widać była miliony razy ważniejsza od mojej matki, czyli co, nie kochał jej? Albo kryje się za tym coś jeszcze, jeśli nie chciał mnie i mojej mamy w swoim życiu, to miało sens, może nie chciał mnie i niej narażać na coś poważnego?
Kiedy po kilkunastu godzinach wrócił Jeremy, ja leżałam w łóżku wpatrując się w sufit. Jeremy wrócił o drugiej w nocy, położył się koło mnie i delikatnie przysunął do siebie.
-Miałem być wcześniej, przepraszam... Wypadło mi kilka spraw...
-Nie mam Ci tego za złe.
Nie odpowiadałam normalnie, więc zaczęłam udawać, że wszystko jest dobrze. Bo tak naprawdę, było... koszmarnie. Nie chciałam się z nikim dzielić... Po prostu miałam... problem. Sama sobie dam z nim radę...
-Coś się stało?
-Nie... Jestem... jestem zmęczona...
-Na pewno?
-A tobie... coś się stało? Też jesteś jakiś... dziwny.
-Pierwszy pytałem.
-Mówiłam, jestem zmęczona. Tyle...
-Mhm... Po prostu sprawa w robocie... Znów jutro gdzieś jedziesz?
-Nie wiem... Seth ma dla mnie kilka spraw...
-To znaczy, że z Sethem się spotykasz?
-No, od wczoraj nie tylko z nim... Ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Zabronił mi.
-Słuchasz się go jak szefa?
-Nie, tylko to mój przyjaciel, jest dla mnie ważny. Zabronił mi mówić, bo to dla mojego bezpieczeństwa.
-A no jeśli tak... Śpij...

   Rano było coś makabrycznego. Kiedy obudziłam się o jedenastej, musiałam łazić po domu szukając jakiś tabletek przeciw bólowych. Jeremy jak zwykle musiał wyjść, a ja za to umierałam z bólów. Byłam sama w domu, jedynie Ivy siedziała przy stole i jadła płatki przyglądając się mi szczęśliwa.
-Co jest?Źle się czujesz?
-Mhm...! Zaraz zwymiotuję... -Rzuciłam i złapałam szklankę i nalałam do niej wody.
Połknęłam tabletkę, a Ivy przyglądała się mi uważnie.
-Co?-Spytałam i usiadłam na przeciwko niej.-Co z tym Tomem?
-Mówiłaś Jerowi coś?
-Nie, nawet nie mam czasu. Nie mamy ostatnio dla siebie chwili wolnej, on jest aniołem, ja człowiekiem, szybciej się męczę.
-Dzięki, że milczysz w tej sprawie. Miałabym z nim długą rozmowę...
-Pokłócilibyście się, jak to kochające się rodzeństwo.
-A ty masz?
   No właśnie, co z Mike'em? Nie widziałam go już dość długo, co się z nim dzieje? Wiem, że ostatnio widziałam go w Paryżu. Moje mieszkanie pewnie zapewnia mu jakiś dach nad głową, za które płaci Deina, bo to w sumie jej mieszkanie. Ale, co się dzieje z moim przyrodnim bratem? Mimo tego, że ma te swoje ponad 200 lat, a wyglądał jak 8 letni chłopiec, mógł urosnąć i to sporo, wyglądałby jak osiemnastolatek i na tym się zatrzymał...
-Mam, ale nie wiem co się z nim dzieje. Z tego wszystkiego o nim zapomniałam...
-Czemu wymiotowałaś?
-Nie wymiotowałam...
-Może jesteś w ciąży?
Zamilkłam i od razu starałam się zmienić temat.
-Tom po ciebie przyjeżdża?
-Tak.
-Jak zwykle, swoim ''motorowerkiem''?-Zażartowałam.
-Nie motorowerkiem, tylko motorem...
-Masz szczęście, że Jeremy ma na siódmą rano, bo nie wiem czy dałby ci wsiąść z nastoletnim wampirem na motor.
-Masz racje...
Kiedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, Ivy poderwała się porwała torbę i wybiegła z domu.
A jak już myślę o ciąży... Nic nie mogę powiedzieć Jerowi... Nie chcę by ktokolwiek o wszystkim wiedział. Nie chcę by ktoś wiedział, Jeremy nie może wiedzieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz