środa, 21 maja 2014

Od Johanny

   Obudziłam się dość późno. Przy mnie nie leżał Jeremy, przeciągnęłam się i wstałam. No tak, zapomniałam wczoraj zdjąć ciuchów z siebie, więc poleciałam się przebrać. W drugiej łazience ktoś brał prysznic, zapukałam. Z pokoju naprzeciwko wyszła Kate, uśmiechnęła się do mnie i mówi
-Jak coś, Jeremy tam jest.
-Kiedy wstał?
-Niedawno.
   Kiwnęłam głową a ona odeszła cała w skowronkach. Weszłam do łazienki bez problemu, rzeczywiście, Jer brał prysznic. Opuściłam klapę i usiadłam na sedesie, z lekkim uśmiechem wpatrując się w białą ścianę. Ta łazienka była większą od tej, w której brałam prysznic. Ta była za bardzo... wypasiona, oczywiście Kate ją zaplanowała, ona lubiła luksusowe i eleganckie mieszkania i wnętrza.
Jeremy wiedział, że weszłam, albo zauważył przez zamknięte drzwi kabiny. Wychylił głowę zza drzwi i kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się widząc moje roztrzepane włosy i zaspaną minę.
-Co się tak szczerzysz?-Uśmiechnęłam się do niego.
-Jesteś piękna.
-Mhm... -Mruknęłam.
Wstałam i podeszłam do niego. Pocałowałam jego mokre usta... Pocałunek przerodził się w serię pocałunków.
-Seks pod prysznicem?-Zaśmiał się.-Dość mało miejsca... Nie przeszkadza Ci to kochanie?
-Nie.
Po chwili ja byłam cała mokra. Nie zauważyłam kiedy Jeremy wciągnął mnie pod prysznic, poczułam głód.
-Nic nie jadłaś?-Spytał odgarniając moje mokre blond włosy opadające na twarz.
-Dopiero wstałam...Nie zdążyłam.
-Kiedy idziesz do roboty?
-Pewnie jakoś za dwie godziny...-Pocałowałam go.- Może trzy...
-Umiesz robić krewetki?-Rzuciłam.
-Nie mów że masz na to ochotę...-Zaśmiał się.
-Mam...
-Jeśli już to wolę do restauracji na to iść... ale ty będziesz to jadła.
-Ale ty mi je zrobisz...
-O nie... Kate mnie zabije pewnie za ten smród...
-Kate lubi krewetki.
-No dobra... Kiedyś ci je tam zrobię.-Przewrócił oczami.
Pocałowałam go, miałam już wychodzić, ale nie chciał mnie puścić. Przyciągnął mnie do siebie, i zaczął całować.
-Może pod tym prysznicem nie będzie tak źle, hmm?
-Jeremy, jestem głodna... Poza tym jest Kate i Ivy, pewnie twoja siostra znów będzie podsłuchiwała... -Uśmiechnęłam się, ale po tych słowach Jeremy przestał mnie całować i zesztywniał.
-Co jest?-Spytałam przyglądając się mu.
-Nic... -Wykręcał się powoli.
-Jeremy, coś z Ivy? Kate...?
-Nie... tylko... Dobra... chodzi o to, że jakiś skurwiel zgwałcił moją siostrę.
-Dlatego ze mną wtedy rozmawiała...-Szepnęłam.
-Rozmawiała z tobą? Czemu mi nie powiedziałaś?
-Myślałam, że to taka... niewinna rozmowa... że... no nie wiem! Mówiła mi że miała swój pierwszy raz, że... nie wiem, ale była wtedy... normalnie się zachowywała, kiedy to powiedziała?
-Wczoraj... -Mruknął dalej zdenerwowany.
Łatwo zauważałam u niego, kiedy był spięty, kiedy był zdenerwowany, coś go martwiło... To było widać wyraźnie, że kiedy o tym mówił, sprawiał wrażenie jakby zaraz miał znaleźć tego chłopaka i skręcić mu łeb.
-Tylko nie przesadź... Wiem, że możesz być zdolny do zabicia tego chłopaka... albo do ostrego pobicia go, jeśli się nie opanujesz.
-Chętnie bym to zrobił.
-Jer... Nie przesadzaj...
-On zgwałcił moją siostrę! Mam patrzeć jak beczy i przeżywa to? To jest na całe życie!
-Rozumiem to, ale nie możesz od razu na wejściu go zamordować. Może był... nachlany, najarany...
-Nie szukaj wytłumaczenia, to pewnie zwykły sk...
-Dobra... już... spokojnie.-Pogładziłam go po policzku.
Jeremy spojrzał mi w oczy i po chwili milczenia mówi już spokojniej
-Zmieniłaś się...
-Czemu tak uważasz?
-Nie jesteś już taka wredna jak wtedy. Jesteś... cudowna...
-Czy to ma być coś w stylu zaciągnięcia mnie do łóżka?-Uśmiechnęłam się. -Znowu? Co za dużo to nie zdrowo...
-Przy tobie nie mogę się opanować. -Zbliżył się bardziej tak, jakby chciał sprawdzić, czy powstrzymam się od pocałowania go, lub coś więcej...
Westchnęłam głęboko i odwróciłam się.
-Widzisz, to ty nie możesz się opanować najczęściej. -Rzucił kiedy nacisnęłam klamkę w drzwiach.
Odwróciłam się do niego i z uśmiechem powiedziałam.
-To ty tak na mnie działasz.-Zauważyłam przed wyjściem jak się szeroko uśmiecha. Zawsze w takich sytuacjach miał ze mnie ubaw.
   Poszłam do kuchni, a tam zastałam Kate. Zwróciła uwagę na pierścionek, schowałam go szybko. Nie chciałam by Kate rozbrzmiewała pieśni przez najbliższe dni o tym, że Jeremy mi się oświadczył a ja powiedziałam to jedno, krótkie słowo... jedno małe słówko, a tak mnie cieszy...
Usiadłam na krześle przy stole na przeciwko Kate. Uśmiechnęła się.
-Chciałabyś mieć dziecko?
Zakrztusiłam się kawą. Złapałam powietrze z trudem a Kate widocznie miała ze mnie ubaw.
-Skąd to... pytanie..?
-A tak pytam... Odpowiesz?
-Mhm... Nie wiem.. Na razie nie, nie planuję... dziecka...
-Yhm... A...
Miałam szczęście, bo w tej chwili wszedł Jeremy. Odetchnęłam z ulgą, bo Kate na pewno chciała mnie powypytywać jeszcze dłużej.
-Kiedy jedziesz Jeremy?-Spytała Kate.
Jeremy wpatrywał się we mnie z uśmiechem jak zaklęty. Ja widząc minę Kate, powstrzymałam śmiech. Myślałam że Jeremy kompletnie się wyłączył ze świata przez moment...
-Jeremy!-Krzyknęła Kate.
Jeremy obudził się dopiero kiedy złapałam go za rękę. Kate wzięła wdech i zmierzyła go niepewnie wzrokiem.
-Hmm?-Mruknął Jer.
-Kiedy jedziesz do roboty?-Powtórzyła.
-Za... godzinę. -Odpowiedział patrząc na zegarek przez chwilę.
Poszedł do lodówki. Nie minęło pięć minut, a całe jedzenie z jego talerza zniknęło w mgnieniu oka.
-Będziesz stary i gruby.-Rzuciłam złośliwie z rozbawieniem.
-A co? Wtedy przestaniesz się ze mną kochać? -Odpowiedział równie złośliwie, tak by Kate chyba to usłyszała i do niej dotarło.
   Spięła się i wyszła bez słowa z lekkim uśmiechem. Po chwili wybuchnęłam z Jeremym śmiechem. Do kuchni weszła Ivy, Jer spoważniał i spojrzał niepewnie na siostrę. Wbiłam wzrok w stół, nie chciałam widzieć jej zapłakanej twarzy, ale kiedy na nią spojrzałam, wyglądała zupełnie normalnie, tylko oczy miała trochę czerwone od płaczu. Wszystko zakrył delikatny makijaż,jednak Jeremy widział, że nie czuje się za dobrze. Widziałam, że się o nią martwił, chociaż trochę. Mam nadzieję, że nie zamorduje tego chłopaka jak tylko się dowie kim jest, i dostanie na niego ''namiary'' lub przypadkowo usłyszy od kogoś, kto to ten chłopak. Wolę, by go przypadkowo nie zabił, pewnie by go nastraszył, poturbował, i odszedł z myślą, że już żadnej tak nie potraktuje, ale na pewno w myślach miałby Ivy... cały czas kiedy by na niego patrzył.
   Kiedy Ivy wyszła, minęła w drzwiach Christiana. Był trochę przybity, Jer zwrócił na to uwagę, od razu zareagował i zaczął z nim rozmowę. Dobrze się dogadywali, nawet jeśli Chris stracił pamięć. Aczkolwiek ja z nim nie za bardzo się lubiliśmy, w ogóle rzadko rozmawialiśmy, w ogóle zwracaliśmy na siebie uwagę. Dla niego liczyła się tylko Akkie, a dla mnie tylko Jeremy. Przy okazji ze mną zamieniał raz na jakiś czas kilka,parę zdań. On cały czas myślał o Akkie, widać było wyraźnie, że ją kochał.
   Kiedy usłyszeliśmy samochód pod domem, a potem zaraz dzwonek do drzwi, Kate wpuściła osobę. Była to nie za wysoka blondynka, skierowała wzrok na Jera, a potem na Chrisa. Potem znów na Jera. Unikała wzroku Christiana, a kiedy patrzyła na mojego Jeremiego, zdawało mi się, że go rozbiera wzrokiem.
-Cześć Lancey.-Odezwał się pierwszy Jeremy widząc jak mierzę dziewczynę. Bawiło go to, widziałam to. Zignorowałam jego i przyglądałam się dziewczynie.
-Cześć... Nie przeszkadzam?
Jeremy spojrzał znów na mnie, uśmiechnął się szeroko i wrócił do blondynki.
-Nie, nie przeszkadzasz.
-Możemy pogadać? Musiałam przyjechać...
Jeremy wstał i wyszedł z dziewczyną. Chris spojrzał na mnie i skomentował.
-Wydaje mi się, czy jesteś zazdrosna?
-Nie mam o co...
-Wiesz, pracują razem, co by było jakby mieli romans?
-Kolejny, którego to bawi. Jesteście naprawdę tacy sami!
-Nie powiedział bym. On jest bardziej...
-Ale często macie takie same uwagi i zdania.
-Możliwe.
-Co z Akkie?-Zmieniłam temat.
Westchnął ciężko.
-Małe zamieszanie się zrobiło...
-A co jest? Coś z nią nie tak?
-Nie, wszystko dobrze... tylko... Ach, nie ważne... Nie dziwię się, że Jer taki ma z ciebie ubaw, śmiesznie wyglądasz jak tak się zachowujesz.
-Przestań Chris... -Mruknęłam.
Jeremy kiedy wrócił, słyszałam jak samochód odjeżdża. Jer wrócił na swoje miejsce i spojrzał na mnie znów powróciwszy do szerokiego uśmiechu. Tryskał radością...
-Byłaś zazdrosna czy co?-Zaczął jak zwykle rozbawiony zaistniałą sytuacją.
-Wyglądała jakby zaraz miała cię rozebrać...
-Tak działam na kobiety, co nie?
-Dajcie spokój... -Mruknęłam i odeszłam od stołu.
Skierowałam się do pokoju, walnęłam na łóżko i włączyłam jakąś grę na telefonie. Nie jestem zazdrosna... tylko... wkurzona... Lekko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz