poniedziałek, 5 maja 2014

Od Johanny

   


   Wróciłam do domu, tam impreza już się skończyła. Wszyscy wyszli, został tylko Harry i Seth sprzątając bajzel w salonie. Weszłam podskakując jak mała dziewczynka do salonu i stanęłam przed Sethem spoglądając na Harrego.
-Ehm... Nie widzieliście Jer'a?
Wiedzieli jak wygląda, bo nie raz widzieli jak mnie odbiera spod szkoły. Więc nie było żadnego problemu jeśli chodzi o to, czy go nie widzieli.
-Pytał się o ciebie na imprezie, ale wyszedł i nie wrócił do teraz.
-Nie ma go od...?-Spytałam.
-Od czterech godzin. -Odpowiedział Seth.
-Wróci, nie martw się John.-Pocieszył mnie Harry.
   Zawsze zgrywał mojego brata, kochałam go tylko jak brata, zastępował mi Jaspera, zawsze był kiedy go potrzebowałam, ale teraz był tylko Jeremy. Kiwnęłam głową odgarniając z policzka kosmyk włosów. Opadłam na kanapę a koło mnie chłopacy.
-Widziałaś jak blondynka, twoja ''bliźniaczka'' zabawiała się z Michaelem?-Zaczął rozbawiony Harry.
-Nie,nie było mnie prawie całą imprezę, a co? Coś się działo?
-No! Nieźle się zabawiali.
-Ale nie w mojej sypialni...?
-Nie, na dole.
-Uf... Ja pościeli nie będę sprzątać!-Uśmiechnęłam się.
-No dobra! Ja idę!-Mówi rozbawiony Seth i wrócił po kilku minutach.
-Lecimy?-Spytał Harry.
-Ta, wpadniemy potem. Cały dom lśni. -Mrugnął do mnie i wyszli.

   Minęło kolejne cztery godziny. Ja już zaczęłam panikować, ale może jest w pracy? Z kumplami poszedł? Albo coś mu się stało?! Nie, zawsze sobie poradzi... Co się z nim dzieje? Zadzwonię do niego!Tak, to dobry pomysł...
Nie odbierał. Dzwoniłam jedenaście razy. Zostawiłam kolejną czternastą wiadomość tekstową.
-Jeremy, co się dzieje? Odezwij się, proszę, martwię się... Co z tobą?Proszę, odezwij się... 
   Jednak nic się nie działo, nie dzwonił,nie odpisywał na dwadzieścia sms'ów. Wysyłałam kolejne, kiedy zadzwoniłam, wyłączył telefon. Po dwóch godzinach włączył. Kiedy zaczęłam dzwonić, znów wyłączył. Rzuciłam telefon na fotel na przeciwko mnie. Poszłam przed dom i usiadłam przed domem na kamiennych schodkach. Zakryłam twarz dłońmi, przeraziłam się, co się stało?! Usłyszałam coś... jakby ktoś gasił silnik. Zerwałam się na równe nogi i rozejrzałam. To była Deina, nie Jeremy. Prosze, wróć... błagam... Wróć... Proszę...! - Myślałam. A nawet szeptałam do siebie niewyraźnie to samo w kółko. Martwiłam się o niego, co się mogło stać?
-Johanna?
-Nie widziałaś...e...ehm... bmw b...
-Ta, widziałam Jera i jego samochód, jak gdzieś jechał. Nieźle zapieprzał po drodze.
-Matko... W jaką stronę jechał?!
-Nie wiem, nie zwróciłam uwagi, Johanna, pokłóciliście się?
-Nie! Wszystko było doskonale! Nagle... Nie odbiera telefonów...ehm... wiadomości! Wyłączył telefon! Ja nie wiem co mam zrobić!
-Rzeczywiście dziwne... -Mruknęła pod nosem.
-Nie wiem co ja mam zrobić...-Wyszeptałam już cała we łzach. -Co jak... Jak mnie zostawił na dobre?! Ja nie.. Nie... Ja...
-Uspokój się. Poczekaj do jutra... do wieczora. Zobaczymy jak się sprawa potoczy, dobrze? Zostanę z tobą, jeśli chcesz.
Kiwnęłam głową i weszłyśmy do środka. Co się dzieje z moim Jeremym...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz