środa, 21 maja 2014

Od Christiana

  Siedziałem w kuchni zamyślony, bezmyślnie obierając ziemniaki. Ciotka Kate dała mi to zadanie pół godziny wcześniej, żebym się czymś zajął i przestał rozmyślać o "niestworzonych rzeczach". Do tej pory zdążyłem obrać... dwa. Nie dałem rady się skupić na tak prostej czynności.  W pewnej chwili zaciąłem się nożem w palce i syknąłem.
  W tejże właśnie chwili do środka weszła ciotka Kate.
Wstrzymała dech na widok moich zakrwawionych palców. Ja nic nie robiłem tylko patrzyłem na spływającą krew z zadumą, przemieszaną fascynacją.
- Chris! Co ty wyprawiasz! Nie umiesz obrać paru ziemniaków?! - zapytała łamiącym się głosem - Słyszysz mnie Christan?!
Wyrwany z zamyślenia spojrzałem na nią.

Ciotka westchnęła  i pospieszyła do łazienki po bandaże.
  Mi wszystko było jedno. Rana już się zagoiła i mogłem normalnie funkcjonować. Ale Akkie ostatnio unikała mnie... przynajmniej ja miałem takie wrażenie. I nie wiedziałem z jakiego powodu.
Ciotka wróciła z plastrami, chciała mi opatrzyć ręce, ale zły wyrwałem się i zabrałem jej je.
- Nie jestem dzieckiem, ani obłożnie chorym - burknąłem i niezdarnie zacząłem otwierać opakowanie. Zdeprymowana ciotka przygryzła wargę.
- Chris...
- Nie musisz mnie we wszystkim wyręczać - powiedziałem rozgniewany - Sam sobie potrafię poradzić w niektórych sytuacjach.
I w tejże właśnie chwili ciotce zadzwonił telefon. Zdezorientowana spojrzała na ekran komórki i odebrała.
- Halo?
Rzadko objawiały mi się moje anielskie zdolności, jakoś miałem to we krwi, jednak teraz zauważyłem, że słyszę bardzo dobrze, trajkoczącą dla zwykłego śmiertelnika - cicho - dziewczynę.
- Czy tu mówi Kate? - spytała szybko nieznajoma.
- Tak, to ja... - odparła cicho ciotka.
- To dobrze! Ja... To znaczy Akkie, jest tu i zemdlała i boję się, że, bo ten ona...
- Spokojnie - przerwała stanowczo ciotka potok słów, a ja denerwowałem się coraz bardziej - Gdzie jest Akkie...? Co się z nią dzieje...?
- Zemdlała, zemdlała mówiłam!
- Jak to się stało?! - spytała szybko ciotka łapiąc kluczyki.
- Nie czas na wyjaśnienia!  - odpowiedziała i podała adres.
Miałem złe poczucie, że to nie było zwykłe zemdlenie. Zdenerwowany szybko ruszyłem za Kate, po drodze mijając całą szczęśliwą Johannę i towarzyszącą jej Ivy. Przynajmniej one były wyluzowane i szczęśliwe, choć ta druga wydawała się dość przygnębiona...
 Jednak po chwili przestałem zwracać na to uwagę. Teraz ważna była Akkie i tylko Akkie.
Wymusiłem na ciotce, żebym ja prowadził, jednak gdy wsiadłem do auta syknąłem zdezorientowany.
Cały świat zamarł, a ja znalazłem się w czarnej pustce.



Jakiś głos, jak rozżarzone żelazo zaczął ryć mi ślady w mózgu. Słowa były niewyraźne, jednak po chwili stały się czytelne.
"Przyjdź do nas Christianie. Czekamy na ciebie... Przyjdź"
Ten głos, a raczej głosy były potworne. Przypominały jęczenie zjaw. Po chwili jednak wszystko się unormowało, a ja znów siedziałem w samochodzie.
- Chris? - spojrzała na mnie zaniepokojona ciotka.
- Nic, nic... - mruknąłem, po czym ruszyłem zdezorientowany. Teraz każda sekunda się liczyła, aby dotrzeć do Akkie. Może z powodu jej braku miałem jakieś... majaki? Lekko zdenerwowany starałem się zapomnieć o tym niezrozumiałym zdarzeniu.
  Instruowany przez Kate szybko dotarłem na miejsce. Z bijącym gestem dostrzegłem dziewczynę w czapce machającą do nas i zarzuconą na jej ramię Akkie.
  Błyskawicznie wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem do nieznajomej. Gdy z ulgą wziąłem moją Akkie na ręce, spojrzałem w twarz bohaterce i całkowicie zdębiałem.
 Zdezorientowany patrzyłem na jej twarz. Ugięły się pode mną nogi. Zacząłem się cofać, aż wpadłem na ciotkę Kate.
- Chris co robisz? - spytała zdenerwowana - Zanieść Akkie szybko do samochodu i wracamy do domu. A pani... - przerwała i znieruchomiała i rozszerzyła oczy gapiąc się na... sobowtór Akkie. Nie wierzyłem własnym oczom. Czy moja dziewczyna miała siostrę bliźniaczkę i nigdy mi o tym nie powiedziała? Coś tu nie grało, jednak zbyt się spieszyłem z dojściem do samochodu, by zastanawiać się dalej. Teraz ważne było tylko zdrowie, a może nawet... życie Akkie. Wsadziłem ją do samochodu, nie mniej zszokowany sytuacją.
- Kate, pospiesz się... - syknąłem starając się nie patrzyć na śmiałą nieznajomą. Ona ruszyła się jednak wchodząc do auta od strony pasażera, dokończyła dosyć nie składnie.
- A pani... Pojedzie z nami... Dobrze?
Dziewczyna posłusznie kiwnęła głową, a ja starałem się ukryć frustrację. Wszyscy wsiedli, a ja szybko odjechałem.


































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz