czwartek, 29 maja 2014

Od Johanna

   Jechałam samochodem znów załatwić sprawy. Było ich nie za dużo, ale Seth mnie na to nakłaniał, szczególnie, że nawet sama odczuwałam potrzebę by pomógł mi ktoś doświadczony. Ale trenowanie na takich istotach było dla mnie dość przyjemne. Lubiłam patrzeć na to, jak ktoś cierpi, szczególnie, że cierpieli przez nie niewinni ludzie. Nikomu miałam o tym nie mówić, to nie jest jakaś tam delikatna sprawa, to Seth chce mi pomóc, nikt o tym nie wie, szczególnie szef. Pomagał mi w sali ćwiczebnej kiedy wszyscy byli na treningach na zewnątrz.Na sali Seth wprowadzał demony, trzymaliśmy je my, bo najlepiej umieliśmy się z nimi obchodzić. Akurat te istoty z aniołami nie miały miłych wspomnień, wątpię, że w ogóle jakieś posiadają.
-Musisz się skupić. Rozumiesz? Inaczej nie będziesz mogła normalnie funkcjonować. Jak człowiek.
-Mhm.-Mruknęłam i skupiłam się.
Akurat miałam go zabić, a to było najłatwiejsze, jeśli miało się takie moce jak ja, ale należało nauczyć się jak nad nimi panować i do czego mogę je wykorzystywać. Najlepiej moje służyły w walce. Przenosiły w różne miejsca co ułatwiało mi zabijanie. Seth miał doświadczenie, dlatego postara się mi pomóc.
-Jak sprawa z wilkołakami?-Spytałam kiedy było już po ''zawodach'' kiedy bez najmniejszego wysiłku rozwaliłam łeb kobiety-demona.
-Nie najlepiej. Z aniołami robimy co możemy, wiem dość sporo, większość im powiedziałem.
-A mniejszość...?
-Chodzi o to, że nie jestem pewnych rzeczy do końca pewien.
-Więcej ich jest?
-Była pełnia, te dobre same z siebie przed tą nocą, przygotowywały się na to by nie pozabijać ludzi, nie pozmieniać ich. Te złe, wręcz przeciwnie. Uciekają, wychodzą na zewnątrz, najgorsze jest to, że nie wiemy gdzie przesiadują, gdzie się chowają.
-Boją się was?
-Nie mają z nami szans, nawet w dużej ilości. Tylko, że... ludzie z różnymi mocami, muszą nam pomóc...
-Dlatego... mnie tak ''szkolisz''?-Uśmiechnęłam się.
-Tak. Ale to poważne, nie chcę żeby coś Ci się stało przez... jakiś wypadek jeśli będzie ta wojna.
-Nic mi się nie stanie. -Zapewniłam go.-Nie panikuj jak Jeremy, bo to mnie drażni u ciebie. On już mi wystarczy.
-Coś dziwnego się ostatnio stało?
-A co masz na myśli?
-Sam.
-Ach... Nie... Nic.
-Minęły dwa tygodnie, wrócił.
-Widziałeś go?
-Tak. W sforze. Muszę tam chodzić, nic o mnie nie wiedzą.
-Oby się nie dowiedzieli, nie chcę żeby TOBIE coś się stało. Ktoś musi się martwić o ciebie.
-Musimy go złapać.
-Kiedy?
-Wracasz sama?
-No... Tak. A co?
-Samochodem?
-Tak, no przecież nie szłam tu na pieszo... Co się tak dopytujesz?
-Będę biegł w postaci wilka po lesie, będę obserwował i pilnował cię, aż nie dojedziesz do miasta. Może Cię zaatakować, będę ja w razie czego.
-Matko, rozmawiałeś z Jeremym czy co, że tak mnie pilnujesz?
-Nie, tylko... Nie ważne.
-No co? Gadaj.
-Jest coś takiego, jak wpojenie...
-Tak, wiem...
-Nie wybieramy tej osoby, to jest nagle. Patrzysz, i świat jest zupełnie inny.
-Chcesz mi powiedzieć, że wpoiłeś się we mnie?-Rzuciłam prosto z mostu.
-Wsiadaj. -Mruknął i wbiegł do lasu.
Zmienił się w czarnego wielkiego wilka, i kiedy ruszyłam przez otwarte okno słyszałam, jak coś przedziera się przez gąszcz.
   Potem z drugiego otwartego okna, usłyszałam to samo. Po tej stronie, gdzie biegł Seth, szelest ucichł i znikł, a po tej drugiej nadal był. Jednak jechałam jak zawsze - szybko i spokojnie. Uwielbiałam szybką jazdę, ale teraz nie wiedziałam czy mam się zatrzymać, czy zwolnić, czy jechać dalej. Usłyszałam wycie, wiedziałam czyje ono było, ale potem usłyszałam obce mi kolejne.
   Kilka sekund i wielkiego i brązowego skoczyło przed samochód. Zahamowałam gwałtownie i spojrzałam na wielkiego brązowego wilkołaka. Zaraz potem na niego rzucił się większy od niego - czarny. Wiedziałam, że to był Seth, ale zaraz potem zjawił się... JEREMY?! No tak, to wyjaśnia to co mówił Seth, miał za mną jechać, ale nie powiedział mi o wyciu. Jeremy musiał być w pobliżu, żeby usłyszeć wycie Setha, albo po prostu mój przyjaciel ma jakieś moce z telepatią, czy coś.
   Seth w postaci czarnego wilka, trzymał łapą jego gardło, by nie mógł się wyrwać. Jeremy coś wstrzyknął Samowi w klatkę piersiową, i ten po chwili padł. Ja miałam zamknięte drzwi z każdej strony, zastanawiałam sie - Seth musiał mi to zrobić, bym nie wyszła i nie zareagowała,lub nie zrobiła czegoś głupiego. Jednak Jeremy nic nie wiedział o moich treningach, pewnie powiedziałby, że są ryzykowne, bo to co prawda ćwiczenia ''z demonem''.
 
   Minęły dwa dni, a ze mną działo się coś dziwnego,nic poważnego, jednak... to nie było dla mnie normalne. Bałam się, bo miałam pewne obawy, ale nie chciałam nic na ten temat wiedzieć. Leżałam teraz wtulona w poduszkę, bo Jeremy musiał pilnie wyjść ''przesłuchać'' Sama. Był jakby.. dowódcą w sforze, musieli coś z niego wyciągnąć. Mówiłam Jerowi, że moja moc nie służy tylko do wali, ale do grzebania w myślach, wyciąganiu informacji, ale... nie pozwolił mi reagować. Jak zwykle, był za opiekuńczy. Kocham go, ale czasem to on potrafi skomplikować sobie robotę tylko przez moje bezpieczeństwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz