czwartek, 8 maja 2014

Od Christiana

 Umierałem z tęsknoty i rozpaczy, gdzie może być Akkie. Najgorsze było to, że nikogo to zbyt nie interesowało... Jedynie ojciec był lekko zestresowany... albo raczej wściekły. Jedynie oprócz mniej smutno, SMUTNO było Damienowi, że stracił okazję na złapanie dobrej żony.
  Wściekły chodziłem po trawniku przed domem. A co jeśli... jeśli nie żyje? Nie, nie... To było niemożliwe! Zabiłbym się wtedy sam na pewno. Oprócz Akkie nie miałem nikogo... No bo z ojcem nie czułem jakieś bliższej więzi... A Erin? To tylko koleżanka.
Nagle doszedł mnie jej głos.
- Nie martw się. Wróci - powiedziała patrząc na mnie uważnie.
- Miejmy nadzieję... - mruknąłem, po czym dodałem - Nie jestem tego taki pewny... Akkie może jest trochę szalona... ale też odpowiedzialna. Nie zostawiłaby wszystkiego i uciekła...
- Może masz racje... Ale... też... możliwie... miała wszystkiego dość?
Uniosłem zaskoczony brwi. Erin podeszła do mnie.
- Nie jesteś głupi Christian. Wiesz kim jestem.
Nagle skóra na ręka ścierpła mi momentalnie i miałem... miałem ochotę ją uderzyć!
W salonie nie słychać było Damiena. Ojciec i matka bliźniaków byli w pracy.
Erin uśmiechnęła się szeroko, a ja zakląłem wytrzeszczając oczy i chowając się gdy... słowo daje wystawiła... kły!!!
 Nie byłem przerażony lecz... poczułem silne uczucie deja vu. Sparaliżowany jednak nie ruszałem się. Erin szeroko uśmiechnięta podeszła do mnie i położyła mi dwa palce na szyi. Jej oczy zmieniły się w jednym momencie na czarne dziury.
- Ach... Twoja krew jest taka słodka i pachnąca...
Gwałtownie zachłysnąłem się powietrzem i zmrużyłem oczy. Znów mogłem się "ruszać". Cofnąłem się natychmiast. Ku mojemu ogromnemu zaszokowaniu, w umyśle jakby innego Christiana, zaczął się pojawiać plan, jak załatwić Erin... A przecież to była dobra i uczynna dziewczyna.
Nagle poczułem się jakbym patrzył na życie przez różowe okulary. Jakbym żył w sztucznym, wytworzonym świecie. Nic nie było mi to znajome. Wręcz obce i odpychające.
 W tej chwili Erin się na mnie rzuciła. Słowo daję, mój umysł nie panował nad ruchami rąk. Odepchnąłem z całej siły Erin, tak, że poleciała na płot. Nie dowierzając wściekła zrobiła to z powrotem.
- Zostaniemy Skojarzeni! - krzyczała - Będziesz moim sługą! Będziesz pragnął, abym wypiła twoją krew.
Zaczęła mnie boleć głowa od tego wszystkiego. Skojarzeni? Sługa? Krew?! To było nienormalne! Tak mogło być w książkach, filmach... Ale nie w życiu realnym... Chyba, że Erin była chora psychicznie... Ale skąd te oczy i... kły?
  Zaatakowała znowu, ale ja  i tym razom odparłem atak. W jednym momencie zdecydowałem co zrobić. Nagle poczułem się silny... Dopadłem do płotu i przeskoczyłem na drogę. Zacząłem biec z niewiarygodną szybkością. Nie rozumiałem co się dzieje, ale chciałem znaleźć się jak najszybciej od tego domu i Erin...
  Postanowiłem odnaleźć Akkie. Nawet jeśli miałbym przetrzepać całe miasto... stan... albo Amerykę...
Znajdę ją!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz