czwartek, 8 maja 2014

Od Johanny

   Siedziałam związana na krześle cała poobijana z ranami na ciele. Na brzuchu miałam wielką raną, z której cały czas lała się krew, traciłam życie z każdą jej kroplą, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy. Stawałam się słabsza, kilkoro aniołów  rozmawiało z Sebą przez szybę, była tam jedna czarnowłosa kobieta, którą na pewno znałam... Ale kim ona dla mnie była?
   Wymyślałam różne sposoby na ucieczkę,ale żadne nie zadziałały, jestem do cholery za słaba,przez rany na ciele. Miałam dwie na obu dłoniach, trzy na rękach, i dwie na brzuchu, jedna większa druga prawie niewidoczna, a, i jeszcze cztery na udach, trzy od postrzału. Na dodatek jeszcze jedno zacięcie nożem na szyi.Nic wielkiego, przeżyję, nie jestem słabizną która panikuje od kilku ranek na ciele, jestem twarda, tego mnie uczyli nieustraszeni, i tego, by nie wydawać swoich, czego nigdy bym nie zrobiła. Nie należałam do nic, tylko mnie uczyli jak żyć z tyloma rasami istot w sobie, jak poukładać sobie życie normalnie żyjąc z tym wszystkim. Odczuwałam ból w każdym stopniu kiedy traciłam przytomność, pokazywały mi się stare czasy, wspomnienia, które mnie najbardziej bolały. Kiedy byłam najszczęśliwszą osobą na globie mając przy sobie faceta marzeń, najlepszego pod słońcem Jeremiego, ale to minęło, on nie wróci. Nie wierzyłam w to, jeśli jest przekonany, że byłam w stanie go zdradzić.
   Seba złamał prawo, kalecząc mnie, bo jestem w jakiejś części setnej aniołem, a to znaczy ze nie może mi nic zrobić, jeśli nie zabiłam człowieka. Mogę podobno zapaść w jakąś czarną stronę, stać się złym aniołem, i wtedy mogę wyrzucić z siebie wszystkie inne razy, i stać się tylko aniołem, ale złym. Nie chciałam tego, bo Niezgodni nie są źli, oni ćwiczą, by nie pozabijali ich inni, jak mają żyć normalnie, skoro anioły i wilkołaki ich tępią? Niezgodni mogą po jakimś czasie zdecydować kim chcą zostać. Mam tu na myśli wilkołakiem, czarownicą,nimfą,aniołem,demonem... wszystkim, co by chcieli. Ale tylko jedną istotę można sobie wybrać. Ja jeszcze nie wiem, kim chcę być, nie mówiąc o tym, że nie wiadomo czy przeżyję. Pierwsze dwa dni same to pokażą. Test Sprawdzający pokazał, że mam w sobie cząstkę anioła. To dobrze...
   Przyszli dwaj faceci, dość umięśnieni i wysocy, ale nie dorównywali do Jeremiego, nikt nie był w stanie mu dorównać, ach, jak ja go kochałam. Tak, kochałam. Bo kiedy wyłączam człowieczeństwo, nie jestem sobą, nie mam w sobie uczuć, czułości, miłosci, niczego nie ma. Jest tylko zabawa i zabijanie, treningi. Ale ja jestem wyjątkiem, coś czuję, nie mogłam myśleć o Jeremym źle, za bardzo ta miłość urosła, i rosła nadal.
-Test wyszedł pomyślnie.
-Jesteś w cieżkim stanie, tracisz krew, nie można Cię uratować, ale jeśli twoje ciało zacznie pracować i pomagać nam i spowoduje że rany znikną, przeżyjesz. Musisz odpoczywać.
   Nie mogłam nic wypowiedzieć przez ból z różnych miejsc ale zachowywałam twardą minę i z trudem mogłam ustać na nogach, kiedy wyzwolili mnie z uciskających mnie sznurów, kiedy dwójka mężczyzn pomogła mi wstać.
-Kładź się tutaj. -Wskazała na widoczne swoje łóżko czarnowłosa kobieta. Ta sama.
-Jo... Johanna?-Wycedziła z trudem odgarniając mi włosy z twarzy.
-Mara... Miło Cię...widzieć... tęskniłam...-Wydusiłam z siebie kilka słów, więcej nie mogłam. Nie dałam rady.
-Wyłącz człowieczeństwo, musisz. Wiem, to będzie bolało. Ale musisz...
-Wtedy...
-Wtedy możesz umrzeć, ale spróbuj. Teraz nie dam rady ci pomóc.I wiem o wszystkim... Jeremy... Kate... Nie wie że tu jesteś, powiem jej, jeśli będzie chciała, ale wiedz że nie ma tu prawa wchodzić bo jest czarownicą.
   Mam szczeście, że Mara jest aniołem, bo inaczej nie uratowała by mnie teraz. Wyłączyłam się nagle, Nie chciałam słuchać o Kate i... Jeremym, to bolało najbardziej, bardziej niż te pieprzone rany na ciele. Odejście ich to jakiś horror... Włączyłam człowieczeństwo, stałam się dawną Johanną, tą która jest czuła, która odczuwa każde odejście kogoś jak koniec świata, to ta strona najdelikatniejsza, próbowała teraz nade mną zdominować, wylać z siebie łzy rozpaczy i bólu, ale nie, nie będę ryczeć!
-Tu jesteś bezpieczna. Jesteś w moim mieszkaniu, nic Ci nie będzie. Anioły nic ci nie zrobią. Tutaj dojdziesz do siebie.
   Wstrzyknęła mi coś w szyję, złagodziło ból. Ale co z bólem serca? Rozdartym i cały czas rozpaczającym po stracie ukochanego? Na ból serca po stracie takiej osoby, nie wymyślili jeszcze lekarstwa? Czegoś, co złagodzi ból? Nie, nie chciałabym takiego lekarstwa. Warto po kimś takim jak on cierpieć, jeśli go naprawdę kochałam, warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz