sobota, 17 maja 2014

Od Christiana

 Rana piekła niewyobrażalnie, jednak musiałem wytrzymać. Wytrzymać dla Akkie. Nie rozumiałem, dlaczego płacze... Przecież nic się nie stało... Zaraz Kate tą swoją magię wyleczy mnie i znów będę zdrów jak ryba. Lecz właśnie Kate zachowywała się jakby była... bezradna. Nie rozumiałem tego. Co jakiś czas napadała mnie ciemność, a potem na krótko odzyskiwałem przytomność, jednak czułem się coraz gorzej i gorzej. Po paru godzinach zastanawiałem się, czy dotrwam do ranka. Jeremy składał mi "wizyty" szepcząc, żebym wytrzymał. Jednak cały czas przebywała przy mnie Akkie, trzymając mnie za ręke i szepcząc, że mnie kocha. Z trudem uśmiechałem się lekko. Albo to były już omamy... albo prawda. Dzięki niej brałem siły do walki z infekcją, jednak czułem, że nie dam rady tak długo.
- Kate, pomóż mu! - usłyszałem nagle, jakby jakiś głos przebił się przez falę mojego otępienia, chociaż cały czas słyszałem tysiące dźwięków.
- Nie dam rady Akkie... Przykro  mi... - wyszeptała ciotka - To potężny czar dobrego czarownika. Tylko miłość może go uratować...
- Miłość?! Ja go kocham! - słyszałem jak krzyczy w rozpaczy - Powinien wyzdrowieć.
- Nie wiem w jaki sposób ma mu ona pomóc - powiedziała załamującym głosem.
Chciałem krzyczeć, że kocham Akkie i żeby rana się zagoiła. Dziecinne zachowanie... ale tak bardzo instynktowne! Niestety nie dałem rady i wpadałem coraz dalej w mroczną dziurę.
Minuty mijały, a z każdą wzmagało się łkanie Akkie i prośba, żebym nie odchodził. Czułem na skórze, że wstało słońce. Wiedziałem w jakimś momencie, że przyszła Ivy oraz Jerry prawdopodobnie niosąc Johannę.
 Czułem jak Kate robi coś z moją raną, którą wcześniej obnażyła, ale to nic nie dało. Słabnąłem coraz bardziej, aż nagle usłyszałem cichy syk Akkie.
Zdenerwowałem się. Zapragnąłem otworzyć oczy... I zrobiłem to. Z trudem uchyliłem oczy wdychając z trudem powietrzem. Akkie miała dziwne oczy, jednak gdy ujrzała iż się obudziłem, zaczęła mnie całować po ustach i całej twarzy.
- Przeżyjesz... - obiecała, a potem stało się coś dziwnego.
Jakby na rozkaz Kate odsunęła się z Jerrym i Johną, która teraz już stała podpierając się o niego.
Oczy Akkie zrobiły się całe niebieskie. Tylko tak jasno niebieskie, że prawie białe. Jej ręce drżały gdy przysuwała palce do obrzeżach mojej rany. Z trudem starałem się nie zamknąć oczu. Podziwiałem piękną i mistyczną Akkie, której brązowe kosmyki wysmyknęły się z warkocza i wyglądała jak dzikuska z lasu.
Jerry gwałtownie zachłysnął się powietrzem i próbował coś zrobić, ale ciotka go powstrzymała.
I w tejże właśnie chwili poczułem ciepłe mrowienie na brzegach ranek. Z trudem uniosłem głowę i zamarłem.
Brzegi paskudnej rany mieniły się dziwną złotą poświatą, aż nagle zaczęły się powoli zwężać. Po paru minutach z gigantycznej rany, zrobiła się średnia, jednak poświata nagle zniknęła, a wyczerpana Akkie poleciała na podłogę. Nie dałem rady się ruszyć i jej złapać, na szczęście zrobił to w porę Jeremy. Już tak nie bolało jak przedtem jednak poczułem się senny. Przed zaśnięciem usłyszałem jeszcze słowa Kate.
- Akkie, odkryłaś swoją anielską moc! Potrafisz uzdrawiać!
Akkie coś wymamrotała. Dostrzegłem jeszcze jak prawie nieprzytomną Jeremy niesie do jej pokoju, a Johna wsparta ramieniem Ivy podąża za nim.
  To wszystko było niezwykłe i zrozumiałem, że Akkie ocaliła mi życie. Jeszcze nie mogłem w to uwierzyć, jednak przestałem rozmyślać, gdyż zmorzyło mnie okropne zmęczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz